Wszyscy fani Gwiezdnych Wojen swoje oczy zwrócili wczoraj w kierunku Disneya. Przejęcie przez konsorcjum praw do kultowej serii oraz zapowiedź kolejnej trylogii wywołała skrajne emocje: od nienawistnego oburzenia do aprobaty i ciekawości co zobaczymy na ekranach kin już w 2015 roku.
Gwiezdne Wojny to nie tylko film, o czym zdają się zapominać fani opowieści George'a Lucasa. To wiele tomów książek poświęconych opowieści z Imperium, seria gier, komiksów i animacji, kolekcje klocków. Wszechświat niesamowitej opowieści o męstwie, braterstwie, odwadze i zaufaniu ciągle rozrasta się, a fanów mimo upływu lat od ostatniego filmu kinowego wciąż przybywa.
Disney po przejęciu praw do Star Wars oznajmił, że możemy liczyć na trzecią trylogię opowieści. Szczegóły nie są znane, ale fani serii podzielili się na dwa obozy. Jeden z trudem dopuszcza istnienie tej nowszej trylogii (czyli chronologicznie pierwszych części: „Mroczne Widmo”, „Atak Klonów” i „Zemsta Sithów”), a drugi obóz bardziej liberalnie podchodzi do sprawy. W tym ostatnim są w większości ludzie pamiętający genialnego Harrisona Forda w roli Hana Solo jedynie z telewizji. Nie załapali się na kinową odsłonę pierwszych części, dla nich poza historią ważne są także efekty specjalne, których z przyczyn naturalnych były skromniejsze w częściach IV, V i VI.
Co ciekawe, sam twórca filmów zapowiadał części VI, VIII i IX już w... 1976 roku! Polska strona fanów Gwiezdnych Wojen przytacza wypowiedź Marka Hamilla, który wcielał się w postać Luke'a Skywalkera: – Wiecie, kiedy pierwszy raz o tym usłyszałem, były to cztery trylogie. Dwanaście filmów! George opowiadał przez cały ten czas: „Jakby podobało ci się być w Epizodzie IX?”, „A kiedy to będzie?”, „2011.” Powiedziałem: „Cóż, co chcesz bym zrobił?”. Powiedział „Pojawisz się na chwilę. Będziesz trochę jak Obi-Wan przekazujący miecz świetlny następnej nowej nadziei.”
Sam Lucas też już od dawna otwarcie mówił o tym, jak widzi przyszłość Gwiezdnych Wojen. Na planie, w rozmowie z kierownikiem produkcji Jimem Bloodem zapowiadał: – Pierwsza trylogia jest o młodym Benie Kenobim i wczesnym życiu ojca Luke’a, kiedy Luke był małym chłopcem. Ta trylogia dzieje się jakieś 20 lat przed drugą trylogią, w której skład wchodzą „Gwiezdne wojny” i „Imperium”. Będzie koło roku lub dwóch lat przerwy między opowieściami w każdej z tych trylogii i 20 lat między trylogiami. Cała saga obejmie okres 55 lat. Będą trzy trylogie w dziewięciu filmach. Po dwie godziny każdy, to da razem osiemnaście godzin filmu! – mówił.
Czy my, fani gwiezdnych opowieści mamy prawo oburzać się na informacje o kontynuacji serii? Najbardziej boli niewiedza co będzie dalej, jakie historie będą w kolejnej trylogii. Fakt, że piecze nad produkcją trafią w nowe ręce, a Lucas będzie miał tylko stanowisko doradcy nie uspokaja zagorzałych miłośników.
– Obawiam się, że w siódmej części dojdzie do totalnie absurdalnych rozwiązań, rozbrajania rodzinnych tajemnic w stylu "Mody na sukces". Lord Vader okaże się kobietą, Luke jego ojcem, a Yoda najgroźniejszym czarnym charakterem. A tak poważnie: lepsze naprawdę jest wrogiem dobrego. „Gwiezdne Wojny” są dziełem skończonym i naprawdę boję się, co może wyniknąć z próby ich całkiem niepotrzebnej kontynuacji – mówi Harel, blogerka modowa, fanka serii.
Spekulacje nie milkną. – Czyżby Imperium miało jeszcze coś do powiedzenia? – pyta mnie niepewnie koleżanka Aleksandra. Mnogość wątków poruszonych w książkach poświęconych Gwiezdnym Wojnom, a jest ich ponad sto, daje wiele dróg, którymi scenarzyści mogą poprowadzić historię. Do tego dochodzą komiksy, animacje... Świat skupiony wokół Imperium od dawna żyje własnym życiem. Wydaje się, że trudno będzie scenarzystom zadowolić każdego.
– Kontynuacja Gwiezdnych Wojen nie tylko powinna powstać, ale i powstanie. Jednak czasy się zmieniają i filmy trzeba robić inaczej niż kiedyś. Doskonale widać to było przy okazji Prometeusza, który należy do serii Alien. Film zawiódł nadzieje fanów, ale spodobał się bardziej nowemu pokoleniu i zarobi masę kasy – komentuje doniesienia o nowych częściach pisarz Rafał Kosik, prywatnie wielbiciel serii.
– Trzeba zdobywać tych nowych fanów, bo starzy i tak nie zdradzą serii, co najwyżej będą sarkać, że głupie, że naiwne. Ja osobiście wolałem stare filmy Star Wars i Aliena, choć rozumiem, że trzeba iść naprzód. Dziś film zrobiony środkami wyrazu lat osiemdziesiątych byłby zwyczajnie kiepski. Mam takie samo wrażenie przy każdym filmie z serii Bonda - że jest on gorszy od poprzedniego. Ale jeśli spojrzę wstecz o kilka odcinków, to... trącą myszką – mówi Kosik.
Czy warto więc oburzać się i toczyć boje przed ogłoszeniem o czym tak naprawdę będzie nowa trylogia? – Jest mnóstwo historii do opowiedzenia, odsyłam do książek. Przykładowo? Historia Lorda Bane'a, zasada dwóch i dawne losy Sithów, wątki polityczne jak terroryści z Frontu Mgławicy i wiele innych – wylicza Aleksandra. Wszyscy są zgodni co do jednego: im mniej Jar Jar Binksa tym lepiej dla serii.