Kalimera! Kreta poza sezonem zachwyca brakiem tłumów i pełnym słońcem
Żaneta Gotowalska
09 października 2021, 08:16·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 października 2021, 08:16
Jeśli zastanawiacie się, jak uciec od nieuchronnie zbliżającej się jesieni (rzadko tej złotej, częściej tej ze słotą) to mam dla was odpowiedź: Kreta to doskonały wybór. Plusy: nie ma tłumów, słonko nadal przygrzewa, a widoki zachwycają. Minusy: powroty do rzeczywistości bywają trudne i... już planuje się kolejny wyjazd.
Reklama.
Dla wszystkich, którzy zastanawiają się, czy wakacje na Krecie w jesiennych miesiącach są dobrym wyborem, odpowiadam: bardzo dobrym! Pogoda dopisuje, tłumy są zdecydowanie mniejsze niż w typowych wakacyjnych miesiącach.
Wrzesień to na Krecie dużo słońca, mniej wiatru i wysokie temperatury. Idealny miesiąc na długie spacery. A październik to miesiąc słoneczny, bezwietrzny, więc – w przeciwieństwie do jesiennej, polskiej aury – ciepłe ubrania nie są potrzebne.
Wypożyczenie auta na Krecie – pozycja obowiązkowa
Wybrałam wypad zahaczający o koniec września i początek października. Jako miejsce pobytu wybrałam Plakias, które od kreteńskiego Retimno dzieli ok. 40 km, od stolicy – Heraklionu ok. 115 km, a od Chani ok. 93 km.
Miejsce to stanowiło doskonałą bazę wypadową do różnych zakątków Krety. Skorzystałam z takiej opcji spędzania czasu na greckiej wyspie. Wypożyczyłam auto z polskiej firmy, która współpracuje z wypożyczalniami na miejscu. Cena za wypożyczenie auta na 4 dni to ok. 115 zł (płatne w Polsce) i 90 euro na miejscu. Nie jest to duży koszt, a możliwość spędzania wolnego czasu, konsumując wyspę na własną rękę, jest tego warta. W wypożyczalni, z której korzystałam, oddaje się bak na tym samym poziomie, na którym się go otrzymuje. Zastanawiacie się pewnie, jaki jest więc koszt paliwa. W przypadku zatankowania pełnego baku w Toyocie Yaris, którą użytkowałam, to koszt 63 euro (ok. 288 zł, kurs na 4.10). Mając pół baku na starcie i oddając do wypożyczalni auto z takim samym stanem, zrobiliśmy ponad 500 km po wyspie.
Widoki, ciepłe morze i brak tłumów
Pierwsze, co zachwyca na Krecie to widoki.
Od zdecydowanie intensywnie zielonego zachodu wyspy, przez pięknie górzysty środek, który zachwyca połączeniem gór i morza. Na pewno zastanawiacie się, czy o tej porze roku kąpiele w morzu są możliwe. Są! I to w przyjemnej, ok. 25-26-stopniowej. Jest to miła odmiana od zimnego Bałtyku.
Na Krecie problemem nie jest znalezienie miejsc do zwiedzania, lecz znalezienie czasu na zobaczenie wszystkiego tego, co wyspa oferuje.
Podczas swojej 4-dniowej podróży po Krecie zobaczyłam Retimno (wenecka Forteca, fontanna z kolumnami korynckimi, cudowne kreteńskie uliczki, wspaniałe widoki), Heraklion, Wąwóz Kourtaliotiko, Apoplýstra (zjawiskowe skały i widok na morze, idealnie być tam na zachód słońca), Preweli Lake (tu trzeba uzbroić się w dużo wody i równie dużo cierpliwości, bo zejście jest strome i kręte), Jeorjupoli z St. Nicholas Church, wysuniętym lekko w morze, Kourna Lake (jedyne naturalne jezioro słodkowodne w zachodniej części Krety). Nie można zapomnieć o zjawiskowych plażach, jak choćby Kleidisi Beach, Paralia Plakias.
Co można... co trzeba zjeść i wypić na Krecie
Podróżowanie to też poznawanie nowych smaków. Będąc na Krecie, nie wypada nie spróbować owoców morza, ich baraniny czy typowej greckiej pity.
Szczególnie polecam miejsce o nazwie Chyma Sto Kyma w Foinikas – to cudownie hipisowskie miejsce ulokowane tuż przy plaży. Możecie tam zjeść przepyszne Souvlaki z mięsa wołowego i baraniego (coś jak szaszłyki), liście winogron czy kwiaty cukinii faszerowane ryżem z ziołami, czy tradycyjną grecką pitę. Dwa główne dania, przystawki, napoje to koszt ok. 20-30 euro. Innym miejscem, gdzie warto zjeść, jest Corissia w Jeorjupoli, gdzie dwa napoje i ogromny talerz owoców morza to też koszt ok. 30-kilku euro.
Polecam również Ippokampos Seafood w Heraklionie. Tam zjecie przepyszne owoce morza (ośmiornica, mątwa, sardynki), wypijecie lokalne wino (karafka) za ok. 20-30 euro.
Jeśli wolicie zjeść królika, baraninę, przepyszne tzatziki i sałatkę grecką, wypić lokalne czerwone wino i wszystko z widokiem na morze, wybierzcie Antoni's Place. Koszt podobny do wspomnianych, a brzuchy pełne.
Na uwagę zasługuje również kreteńska gościnność. Po każdym zjedzonym przez nas posiłku otrzymywaliśmy deser i kieliszki mocnych, kreteńskich alkoholi. Zupełnie za darmo, w podzięce za obecność w danym miejscu. Było to do tego stopnia niesamowite, że w jednym z miejsc, po zapłaceniu rachunku wstaliśmy od stołu, a kelner zapytał nas, dokąd idziemy, niosąc nam jogurt z owocami oraz kieliszki Raki.
No właśnie, jeśli chcecie spróbować mocniejszych alkoholi to koniecznie Ouzo (z sokiem pomarańczowym smakuje wybornie) i Raki.
Wszystkie wymienione przeze mnie miejsca to typowo lokalesowe miejscówki, bez turystów, za to z przemiłymi Grekami przy stolikach i w obsłudze.
Na koniec coś o przelotach – tutaj wszystko zależy od tego, jak wolicie dotrzeć na Kretę. Ja wybrałam wynajęcie hotelu, korzystając z jednego z biur podróży. To była moja baza wypadowa, w której spędziłam dzień przylotu, odlotu i dwa spokojne dni poświęcone jedynie plażowaniu i nadrabianiu czytelniczych zaległości.
Podsumowując: jeśli zastanawiacie się, czy wybrać Kretę, odpowiedź jest jedna: oczywiście. Jedynym waszym zmartwieniem po zaliczeniu pobytu tam będzie to, że nie będziecie chcieli wyjeżdżać. Chyba warto, prawda?