"Czuję się wykorzystana i oszukana". Doda wyjawiła, co myśli o pracy nad "Dziewczynami z Dubaju"
redakcja naTemat
04 października 2021, 13:57·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 października 2021, 13:57
Doda opublikowała nagranie wraz z Marią Sadowską, reżyserką "Dziewczyn z Dubaju". Piosenkarka przekazała, że nie ponosi odpowiedzialności za efekt końcowy filmu, ponieważ, jak się wyraziła, została razem z reżyserką odcięta od projektu przez męża Dody Emila Stępnia.
Reklama.
"Dziewczyny z Dubaju" to najnowsza produkcja Dody, nad którą pracowała wspólnie z mężem Emilem Stępniem przez dwa lata. Film miał pojawić się w kinach już za kilka miesięcy. Jednak kilka miesięcy temu okazało się, że małżeństwo się rozwodzi.
Wbrew zapowiedziom, problemy prywatne wpłynęły na pracę nad produkcją. Film okazał się zbyt długi. Doda i Maria Sadowska umówiły się na oficjalny montaż. Nie zostały jednak wpuszczone do studia przez Emila Stępnia, który jako jedyny ma prawa do filmu.
Doda opowiedziała o kulisach na Instagramie. "Byłyśmy umówione na ostateczny montaż naszego filmu, który trwa 2 h 20 min i jest za długi, od wielu miesięcy próbujemy umówić się na ten skrót, co jest nam uniemożliwiane i dziś po raz kolejny zamknięto przed nami drzwi, przed filmem, którego jestem producentem kreatywnym i poświeciłam mu dwa lata, a Maria go wyreżyserowała" – napisała.
"Emil napisał oficjalne maile, że nie mamy prawa dotykać tego filmu, który robiłyśmy przez dwa lata i nikt nie rozumie, dlaczego tak się zachowuje, nawet dystrybutor. Wszyscy mówią, że film jest za długi. Czujemy się wykorzystane, kopnięte w tyłek i Emil jest jedynym królem i władcą tego filmu" – czytamy.
"Ja jako producent kreatywny w obecnej sytuacji niestety muszę stwierdzić teraz głośno, że nie biorę odpowiedzialności za ten materiał filmowy i Maria również, jako reżyserka, ponieważ zostało nam uniemożliwione dokończenie pracy nad nim" – zaznaczyła.
W kolejnych nagraniach Doda stwierdziła, że czuje się wykorzystana. Przyznała, że niektórzy ostrzegali ją przed podobnymi sytuacjami, jednak długo nie chciała w to wierzyć.
"Czuję się wykorzystana, oszukana, wzięta do spółki po to, aby być tego twarzą, rozpromować to, później zbierać wszelkie medialne lincze, pretensje, prawne konsekwencje i finansowe, a okazuje się, że ja nie mam żadnych praw i realnego wpływu. Wyrzuca się mnie jak śmiecia, zamyka drzwi przed nosem do montażowni, w której spędziłam ostatni rok i to ludzie, z którymi pracowałam, tylko dlatego, że Emil oszalał" – wyznała. Doda poinformowała, że Marii Sadowskiej nie została wypłacona część wynagrodzenia.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut