
Reklama.
Protest nauczycieli i urzędników
Pierwszy rozpoczął się protest pracowników budżetówki przed budyniem Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Zgromadziło się tam około 200 osób, przedstawicieli ZUS-u, KRUS-u, inspekcji transportu drogowego, administracji różnych instytucji wymiaru sprawiedliwości, a także cywilni pracownicy wojska.Głównym postulatem protestujących jest podwyżka wynagrodzenia o 12 proc. "Już wcześniej z innymi centralami postulowaliśmy 12 proc. podwyżki płac dla budżetówki. Rząd przewiduje 4,4 proc. wzrost funduszu wynagrodzeń i odmrożenie funduszu nagród i premii. To za mało! Wyszliśmy na ulice i domagamy się szacunku!" – podkreślają.
Z kolei zapowiadany przez prezesa ZNP Stanisława Broniarza protest nauczycieli miał stanowić wyraz sprzeciwu wobec "propozycji, które zawarte są w planach ministra edukacji narodowej". Słychać było m.in. okrzyki: "Czerwona kartka dla prezesa Czarnka".
– Sprzeciw i naszą dezaprobatę budzi po pierwsze radykalizm przedstawionych przez MEiN zmian – one dotyczą awansu zawodowego, pensum, czasu pracy nauczycieli, sfery ekonomii, wynagrodzeń, a jednocześnie nie zawierają w sobie żadnych działań na rzecz poprawy warunków pracy nauczyciela – przekazał prezes ZNP.
Przypomnijmy, że Ministerstwo Edukacji zapowiedziało podwyżki dla nauczycieli nawet o tysiąc zł brutto. Jednak za tym miałyby iść inne zmiany. Resort Przemysława Czarnka chce, by liczba godzin, w których nauczyciele będą realnie prowadzili zajęcia, a więc tzw. godzin przy tablicy, wzrosła z 18 do 22. Do tego kolejne 8 godzin pracy nauczyciele przeznaczaliby dla dyrektorów, uczniów i rodziców.