
Adam Kownacki po raz drugi przegrał z Finem Robertem Heleniusem, tym razem w Las Vegas przez techniczny nokaut w szóstej rundzie. Polak niemal od początku walki miał problem z okiem, nie widział rywala i trafił go kilka razy poniżej pasa. Wreszcie sędziowie przerwali starcie, nasz pięściarz znów zawiódł i może pomarzyć o czymś więcej. Czyli walce o pas.
REKLAMA
"Byłem naiwny. Za bardzo się napaliłem i zbyt szybko chciałem go znokautować" – mówił po pierwszej walce z Robertem Heleniusem Adam Kownacki. W marcu 2020 roku doświadczony Fin znokautował go w czwartej rundzie i tamten wynik był prawdziwą niespodzianką. Tym razem to nasz bokser miał wziąć rewanż, akurat przed walką wieczoru gali w Las Vegas.
Niestety, znów się nie udało i Adam Kownacki znów nie stanął na wysokości zadania. Fin od początku walki potężnie go obijał, uszkodził mu oko i od tego momentu zaczął się dramat Polaka. Walczył chaotycznie, nie trafiał, przyjmował kolejne ciosy. A do tego zaczął faulować, bo widząc tylko na jedno oko nie nadążał za rywalem. Niczym Andrzej Gołota przed laty...
Sędzia ringowy odejmował punkty Adama Kownackiego za ciosy poniżej pasa, w piątej rundzie ostrzegł go, że przerwie walkę, a do tego Robert Helenius potężnie trafił kombinacją i Polaka uratowały liny. Nieuchronnie nadchodziła klęska, która przyszła w szóstej rundzie. Walkę przerwano, nasz pięściarz nie był w stanie jej kontynuować, więc Fin wygrał przez nokaut techniczny.
Decyzja sędziów nie mogła być inna, szybko okazało się, że uraz naszego boksera jest poważny i że ma pęknięty oczodół. Adam Kownacki miał wrócić w wielkim stylu do czołówki wagi ciężkiej, tymczasem kolejna porażka oznacza, że zamykają się przed nim drzwi do wielkich walk, także tych o pas mistrza świata. I oczywiście do wielkich pieniędzy.
