Polska miała być jak nowe stadiony. Te słowa niektórym politykom odbijają się czkawką. Nie dość, że piłkarskie areny na siebie nie zarabiają, to trzeba dopłacać do nich sporo pieniędzy. Nie są też zbyt dobrze zarządzane. Obiektowi we Wrocławiu groziło odcięcie prądu.
Nie tylko Donald Tusk zachwycał się nowoczesnością zbudowanych na Euro stadionów twierdząc, że Polska powinna być tak samo nowoczesna, jak one. Nie tylko jemu do tej pory wypomina się te słowa. Podobne stwierdzenie padło z ust Rafała Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia.
Pomimo swojej nowoczesności, stadiony są często obiektem kpin ze strony Polaków. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", miały przyciągać tłumy na koncerty, mecze czy inne wydarzenia. Sponsorzy mieli inwestować, a kluby piłkarskie rosnąć w siłę. Takie były plany. Kilka miesięcy po Euro rzeczywistość wygląda inaczej. Biznes, który miał być niezwykle opłacalny i perspektywiczny, póki co kończy kariery kolejnych graczy. NCS, zarządca Stadionu Narodowego ma już trzeciego w tym roku prezesa. Swoje posady stracili zarządzający piłkarskimi arenami w Gdańsku i Wrocławiu.
Stadiony nie dość, że nie zarabiają, to jeszcze trzeba do nich dokładać. Tak było we Wrocławiu, który w tym roku w związku z imprezami organizowanymi na stadionie wydał 21 milionów złotych. Zdaniem Joanny Muchy, Stadion Narodowy zarobi na siebie dopiero w 2015 roku, uwzględniając te najbardziej optymistyczne prognozy. Podobnie sytuacja wygląda w Gdańsku.
Tam nie zorganizowano prawie żadnych imprez, dlatego zarządzanie obiektem przejęła inna spółka. Władze Wrocławia organizację imprez na swoim stadionie powierzyły amerykańskiej firmie SMG. Miało być pięknie, lecz Amerykanie niezbyt dobrze poradzili sobie na polskim rynku. Do koncertu Georga Michaela i walki Tomasz Adamek - Witalij Kliczko miasto dołożyło 5 milionów złotych. Koncert Queen i turniej Polish Masters przyniosły straty w wysokości 10 milionów. Stadionowi groziło odcięcie prądu.
Zdaniem "GW", stadiony są zarządzane "po omacku". Na Narodowym kilkukrotnie zmieniano trawę, za każdym razem ponosząc olbrzymie koszty. Lecz to nic w porównaniu ze stadionem w Poznaniu, gdzie murawę zmieniono 8 razy. Zbyt wysokie trybuny nie dopuszczają do niej słońca i trawa najzwyczajniej w świecie gnije. Mimo, że na ogół wielkie imprezy nie przynoszą w Polsce zysków, nie jest to regułą, o czym mogą świadczyć zyskowne koncerty Madonny czy Coldplay w Warszawie.
Do problemów dochodzi niska frekwencja na meczach piłkarskich. Włodarze klubów nie zawsze robią wszystko, by kibiców na stadionach zatrzymać. Nie pomagają też chuligańskie wybryki, na które mimo nowoczesnych obiektów, wciąż nie ma mocnych.
Praca nad występem artysty na stadionie trwa miesiącami, a nawet latami, jeśli nie chce się dopłacać gigantycznych sum robiąc coś ad hoc. CZYTAJ WIĘCEJ