Na koncerty polskich muzyków w Singapurze przychodzi więcej ludzi niż w kraju. Niedawno w jednym z parków ustawiono tam dzwon z Daru Pomorza, a korpus dyplomatyczny już szykuje obchody polskiego Święta Niepodległości. Z wizytą do Singapuru udał się też Donald Tusk. Po co to wszystko? W rozmowie z naTemat wyjaśnia ambasador Waldemar Dubaniowski.
Jeśli ambasador gra w tenisa, to zazwyczaj dla Rzeczpospolitej. To jest najlepsza metoda, żeby złapać niezłe, żeby nie powiedzieć najlepsze kontakty gdzieś tutaj. Ale ambasador nie ma czasu na to, żeby grać w tenisa. W Singapurze dzieje się bardzo wiele rzeczy. Miasto cały czas pulsuje, przyjeżdżają tu na spotkania najważniejsi i najciekawsi ludzie świata. Tu gospodarka jest na pierwszym miejscu.
Jakie Polska ma tu interesy?
Dzisiaj truizmem jest stwierdzenie, że XXI wiek to wiek Azji. Dzisiaj wszyscy poważni eksperci się z tym zgadzają. Dlaczego? Dlatego, że to w Azji są pieniądze. W Azji są rynki. To w Azji są możliwości, żeby coś zrobić. Jest kilka miejsc w Azji, które są bramą wjazdową na olbrzymie i super interesujące rynki. Takie miasta to Hongkong, Singapur, Szanghaj. Z czego w dużej mierze zaletą Singapuru jest fakt, że nie jest jednostronnie skierowany w stronę Chin, aczkolwiek ma bardzo dobre kontakty. Właściwie jest to jedyne państwo poza Chinami, w którym chińscy biznesmeni mogą się porozumieć w większości we własnym języku, czyli mandaryńskim. Wiele ze swoich biznesów Chińczycy lubią robić przez Singapur. Polska, która chce być obecna w Azji, chce sprzedać swoje towary, czy to w Indonezji, czy to w Chinach, czy w Malezji, musi wiedzieć, że to Singapur jest do tego najlepszym punktem wyjściowym.
Państwo o wielkości Warszawy?
Zdziwiłby się Pan. Tak naprawdę Singapur, pomimo tego, że jest niezwykle malutki, skromny, oni sami siebie określają jako red dot, czyli mała czerwona kropka… Udało im się zrobić kolosalny postęp. Z jednej wioski rybackiej stali się jednym z najbogatszych państw świata.
Kiedy byli wioską rybacką?
W 50-60 latach. Uzyskali niepodległość w ’65 i wtedy byli biednym państwem, biedniejszym niż Polska.
Jaki tu jest ustrój?
Tu jest ustrój absolutnie demokratyczny. Co jest zawsze takim wyznacznikiem systemu demokratycznego? Wybory. Ta sama partia rządzi od początku nie dlatego, że wprowadziła reżim pod karabinami, a władzy pilnują żołnierze, tylko dlatego, że w wyborach, których nikt nie zarzucił żadnego sfałszowania, uzyskuje większość. To nie znaczy, że uzyskuje w wyborach 100 procent, tylko uzyskuje 60 do 40. Taki wynik świadczy o tym, że ludzie nie boją się głosować na opozycję. A dlaczego głosują na partię władzy cały czas? Wystarczy spojrzeć – rybacka wioska, biedna jak mysz kościelna, trzy razy biedniejsza od Polski w latach 50-60 a dzisiejszy Singapur. Jeden z najbogatszych krajów świata.
Dzięki czemu?
Singapur nie ma żadnych bogactw naturalnych. Do tego stopnia, że nie ma nawet własnej wody. Nie ma literalnie nic. Wszystko jest z Malezji, albo ze świata. Stąd Singapur, mimo że mały, to jest interesującym rynkiem. Oni prowadzą tu długowzroczną politykę. Nie mają słodkiej wody, więc przez lata inwestowali w technologie odsalania wody i odzyskiwania jej ze ścieków. Jeśli chodzi o wodę, to mamy tu paru uznanych specjalistów, był tu wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski.
Są tu jakieś polskie inwestycje? Albo zainteresowanie nimi?
Jest odwrotnie. Singapuru nie traktujemy jako miejsca, gdzie spodziewamy się inwestować przesadnie. Raczej oczekujemy, że Singapur będzie inwestować w Polsce. Singapur to jest mniej więcej taka mniejsza powierzchniowo Warszawa. Zabudowana gęsto, bo natura tak obdarzyła Singapur, że nie ma wody, a ma małą powierzchnię. Ja ich przekonuję, żeby zwrócili uwagę na Polskę – kraj w samym środku Unii Europejskiej. Oni zaczęli spoglądać na dane, na statystyki. Polska w tej chwili jest postrzegana jako poważny partner. To dlatego, gdy tylko tutejszy premier dowiedział się, że premier Tusk będzie leciał do Laosu, to błyskawicznie zdecydował się zaprosić Donalda Tuska do wizyty w Singapurze. Ich inwestycje w Polsce zaczynają być zauważalne.
Proszę o konkrety.
Za kilka lat jednym z najlepszych polskich hoteli będzie Hotel Europejski – ten naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego. Kupiła go singapurska sieć hoteli. W Singapurze są też dwa z dziesięciu największych na świecie funduszy inwestycyjnych. To są naprawdę gracze z najwyższej światowej półki. Oni jakiś czas temu zainwestowali w polskie instytucje finansowe, ubezpieczeniowe oraz giełdę. To są bardzo znaczące inwestycje i dobrze odbierane.
Powiedziałby Pan, że polska dyplomacja docenia wagę Azji?
Najlepszym przykładem jest kwestia wizyty premiera. Oczywiście nie jest to łatwe, bo w Azji świat i czas biegnie trochę inaczej. W Azji relacje trzeba budować przez dłuższy okres czasu, w Azji bardzo często trzeba przełamywać bariery kulturowe i nieufności. Mam nadzieję, że jesteśmy na dobrej drodze. Nie mamy prawa być obojętni wobec Azji. Niemcy są tu obecni niezwykle aktywnie. Jeżeli spojrzy Pan ile europejskich firm największych ma tu swoje siedziby na Azję albo na Azję Południowo-Wschodnią, albo ma też swoje centra badawcze, to będzie miał Pan odpowiedź na to, jak istotny jest ten mały Singapur i jak istotna jest Azja.
Jaki jest Pana sposób, by przebić się z polskimi tematami przez ambasadorów konkurencyjnych państw?
Przez kulturę. W kulturze jest nasze 5 minut. Polskiej ambasadzie udaje się je wykorzystywać.
Jak duży ma Pan personel?
6-7 osób. Ale bardzo profesjonalnych. My wywalczyliśmy i postawiliśmy duży stempel, jeśli chodzi o naszą działalność kulturalną. W tutejszym słynnym ogrodzie botanicznym jest muszla koncertowa. Mniej więcej raz na półtora miesiąca organizujemy w niej koncerty różnych polskich artystów. Ciężko w to uwierzyć, ale przychodzi ok. 2 tysięcy ludzi w Singapurze. Oni słuchają polskiej muzyki, siedzą na trawie. Udało nam się ustawić w jednym z parków dzwon z Daru Pomorza. Odsłoniliśmy go miesiąc temu. Kolejna rzecz – zbliża się nasz Dzień Niepodległości. Nasze święta są uznawane za najlepsze w korpusie dyplomatycznym. Tak uważają inni ambasadorowie.
Bo?
Ściągamy ciekawych artystów z Polski. Singapur postawił na biznes i czasem ciekawej, unikalnej oferty kulturalnej tutaj brakuje. My ją organizujemy.
Za pieniądze ambasady? Starcza?
Gdybyśmy liczyli wyłącznie na budżet MSZ, to niemożliwe byłoby zrealizowanie imprez. Musimy szukać sponsorów, partnerów. Mam optymistyczne podejście do życia więc zakładam, że nadal będzie nam się to udawało.
Gdzie jeszcze w Singapurze są ciekawe możliwości współpracy dla Polski?
W kwestiach nauki i innowacyjności. Singapur ma trzy uniwersytety, z których dwa są w pierwszej światowej setce. Najlepszy polski jest około 360. miejsca. Tu jest agencja A-Star - rozwoju badań i innowacyjności, która za wszelką cenę stara się promować Singapur jako centrum rozwoju i badań. W Singapurze pracuje wielu Polaków. Jest prof. Nowiński, absolutnie światowej klasy specjalista w dziedzinie radiologii. Jest twórcą projektu Atlas Mózgu, na którym w Singapurze zarabiają teraz miliony. Singapur postawił na nauki stosowane, na komercjalizację nauki. Żyją z tego bardzo dobrze. Coraz więcej polskich uczelni dostrzega Singapur i nawiązuje kontakty z miejscowymi uczelniami.
Co jeszcze przyczyniło się do sukcesu Singapuru?
Oni kochają słowo „hub”. Pozycjonują się jako brama do Dalekiego Wschodu. Dla nich istotne jest pierwsze wrażenie. Efekt WOW! Dlatego lotnisko jest jednym z najlepszych i najładniejszych na świecie. Dlatego drogę na lotnisko obsadzili roślinami z całego świata.
Dlatego jest to jedno z najczystszych miast świata. Od razu powiem, że można tu kupić gumę do żucia, choć wymaga to kilku zabiegów. Ich filozofia to: Frontem do biznesu. Gdy bogaty człowiek szuka miejsca na inwestycję i zastanawia się, gdzie w Azji włożyć swoje pieniądze, to bierze pod uwagę różne uwarunkowania. Czy moje dzieci będą tu miały dobrą edukację. Czy moja rodzina będzie tu bezpieczna. Czy nie ma korupcji. Czy warunki do prowadzenia biznesu są przyjazne. Singapur jest na czele rankingu "Doing Business", w którym Polska ostatnio awansowała, ale i tak jest w połowie setki.
Ile lat jest Pan tutaj?
Ponad trzy.
Ile trwa kadencja ambasadora?
Ambasador wyjeżdżając nie ma podpisanego kontraktu na czas. Zwykle to 3, 4, 5 lat. Poza wyjątkami, jak ambasador Suchocka, która już nie pamiętam ile lat jest ambasadorem.
Tęskni Pan do polskiej polityki?
Oczywiście, że ją śledzę. Ale bez takich emocji, jak się jest w biurze w Warszawie czy w Krakowie czy w Gdańsku. Polityka w Polsce powoduje dużo szybsze wydzielanie adrenaliny niż polityka w Singapurze.
Chciałby Pan startować w wyborach? Kilka lat temu bez powodzenia wystartował pan z listy Lewicy i Demokratów.