Nowy ambasador USA w czwartek oficjalnie obejmie urząd. Tymczasem twittuje po polsku, obiecuje przejażdżki rowerem i dopytuje, czy w Zakopanem można jeździć na nartach. Czy z podobną otwartością podejdzie też do poważniejszych kwestii?
Stephen D. Mull, nowy ambasador USA w Polsce, po raz pierwszy spotkał się dziś z pracownikami swojej placówki. W czwartek przekaże prezydentowi listy uwierzytelniające i już oficjalnie zostanie przedstawicielem Stanów Zjednoczonych. Co przyniesie jego urzędowanie?
Twitter
Od kilku tygodni Stephen D. Mull jest jednym z bardziej aktywnych użytkowników Twittera. Jeszcze będąc w Stanach, przekonywał, że cieszy się na powrót do Polski, oceniał, że wolałby śnieg w Warszawie niż huragan Sandy w Waszyngtonie, przypominał sobie, jak jeździł na łyżwach na jednym ze stołecznych lodowisk i pytał, czy w Zakopanem można jeździć na nartach. Wczoraj do wszystkich go obserwujących przesłał informację, że wylądował w Polsce, a na pierwszą kolację zjadł pierogi z kapustą i grzybami.
Informacja wzbudziła wśród komentujących duży entuzjazm, a pod adresem ambasadora posypały się gratulacje. Stephen D. Mull cierpliwie odpowiadał na wszystkie. W dodatku po polsku, często zadając dodatkowe pytania. "A co to jest "serek topiony" -- melted cheese?", "Hah, zapomniałem o disco polo! :) Czy jeszcze jest popularny?" – dopytywał. "Na pewno będę na rowerze na ulicach Warszawy; ale tego chyba nie będą zdjęcia!" – zapewniał.
– Wydaje się, że to dobra informacja dla Polski – ocenia dr Marek Sempach, amerykanista z Uniwersytetu Łódzkiego.
Trzecie podejście
Stephen D. Mull zastąpił na stanowisku ambasadora USA odwołanego w lipcu Lee Feinsteina. Amerykaniści przyznawali wtedy w rozmowie z naTemat, że zmiana nastąpiła nagle, a osoba dobrze znająca kulisy stosunków dyplomatycznych dodała, że Feinstein odchodzi z powodu "zaognienia sytuacji dyplomatycznej".
Zmianę ambasadora na swoim blogu komentował europoseł Marek Siwiec. "Mam nadzieję, że następca nieudanego ambasadora, Stephen D. Mull, da sobie radę, bo zna nasz kraj i sam jest w Polsce znany" – napisał.
Stephen D. Mull był już w Polsce dwukrotnie. Po raz pierwszy jeszcze w latach 80. był sekretarzem w ambasadzie. Wtedy o mało co nie wydalono go z kraju pod zarzutem szpiegostwa. Wszystko dlatego, że – jak przypomniała wręczając mu nominację Hillary Clinton – przekazywał Lechowi Wałęsie oświadczenia Ronalda Regana. Po raz drugi pracował w Polsce już w latach 90., kiedy w ambasadzie pełnił funkcję radcy do spraw politycznych i wojskowych, biorąc udział w przygotowaniach Polski do wejścia w struktury NATO. Jego pracę docenił prezydent Aleksander Kwaśniewski nadając mu Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi.
Zależy od wyniku
Jak przyznaje dr Marek Sempach, amerykanista z Uniwersytetu Łódzkiego, mianowanie Mulla było dobrym posunięciem administracji Obamy, które może zapewnić mu polonijne głosy. Jego rokowania są bowiem znacznie lepsze niż Lee Feinsteina. – Są sygnały, że będzie politykiem interaktywnym, otwartym. Zgodnie z polityką Departamentu Stanu, ambasador ma być dostępny nie tylko dla ludzi związanych z korpusem dyplomatycznym, ale też dla naukowców i zwykłych mieszkańców. Tego zdecydowanie zabrakło jego poprzednikowi. W przypadku Stephena D. Mulla dobrze wróżą wypowiedzi na Twitterze – ocenia i dodaje, że nowy ambasador dobrze zna sytuację Europy Środkowo-Wschodniej, bo był już ambasadorem na Litwie.
Co będzie najważniejszym zadaniem nowego ambasadora? – Stephen D. Mull będzie musiał zająć się kwestią tego, co stanie się dalej z tarczą antyrakietową. Strona polska będzie pewnie z kolei naciskać, by zajął się też wizami dla Polaków – mówi dr Sempach i dodaje, że poza tymi zadaniami, przed ambasadorem stoi jeszcze cały szereg innych, zaniedbanych przez poprzednika. – Wymiana polskich i amerykańskich studentów i pracowników naukowych, regulacja kwestii obecności żołnierzy USA w Polsce – wylicza.
Jego zdaniem to, jak zadania będą realizowane, zależy od tego, kto zostanie prezydentem USA. – Wszystko rozstrzygnie się w środę. Bo choć sondaże wydają się już odpowiadać na pytanie, nie można wykluczyć niespodzianki – mówi.