
"Nakłaniając Gmyza do ujawnienia informatorów, wydawca przekroczył granicę. Gmyz nie mógł tego zrobić" – tak o awanturze wokół tekstu "Rzeczpospolitej" o trotylu na wraku prezydenckiego samolotu pisze Wojciech Czuchnowski, dziennikarz śledczy "Gazety Wyborczej".
Nie rozmawiałem z Gmyzem, ale dopuszczam, że mógł się on wstępnie zgodzić na przekazanie nagrań rozmów i oświadczeń informatorów. Kiedy jednak zwrócił się do nich w tej sprawie - ci odmówili. A bez ich zgody nie mógł zrobić nic. CZYTAJ WIĘCEJ
Czuchnowski podkreśla, że już na podstawie wypowiedzi prokuratorów oraz samego Prokuratora Generalnego, którzy zdementowali informacje podane przez "Rz", wydawca dziennika mógł wyciągnąć personalne wnioski. Domagając się ujawnienia informatorów przekroczył jednak granicę.
Gdyby - wbrew woli źródła - zdradził kierownictwu jego dane, złamałby nie tylko obowiązujące prawo, ale i zasadę bezwzględnej ochrony tajemnicy, będącej prawem i obowiązkiem dziennikarza. Nie mógł tego zrobić, nawet za cenę przegrania procesu lub utraty pracy. CZYTAJ WIĘCEJ
Cały komentarz na Wyborcza.pl

