Jan Błachowicz nie jest już mistrzem świata UFC. Polski wojownik przegrał w walce wieczoru gali UFC 267 w Abu Zabi z Gloverem Teixeirą. Rywal niespodziewanie łatwo poradził sobie z naszym faworytem i pokonał go przed czasem, wykonując skuteczne duszenie. Tym razem "Cieszyński Książę" musiał zejść ze sceny pokonany.
Jan Błachowicz (28-9, 8 KO) i Glover Teixeira (33-7, 18 KO) zmierzyli się w walce wieczoru gali UFC 267, którą po raz kolejny zorganizowano w Abu Zabi – czyli tam, gdzie Polak sięgał po pas mistrzowski. Wszystko działo się na gali UFC 253, Błachowicz pokonał przed czasem Dominicka Reyesa. A później obronił tytuł, wygrywając jednogłośną decyzją sędziów z Israelem Adesanyą na UFC 259.
Tym razem nasz mistrz mierzył się z 42-letnim Brazylijczykiem Gloverem Teixeirą i dał się zaskoczyć już na początku walki. Rywal sprowadził starcie do parteru, Polak musiał wychodzić z opałów i dopiął swego, choć łatwo nie było. W drugiej nasz faworyt atakował, nie dał się obalić, ale rywal skontrował go, założył duszenie i już nie puścił. Błachowicz stracił pas mistrza.
To nie był ten sam chłopak, który wspiął się na szczyt i nie chciał dać się z niego strącić. Nie wiadomo dlaczego, ale w jego postawie zabrakło agresji, ofensywy, "polskiej siły", o której tyle się mówiło do tej pory. Brazylijczyk był lepszy i choć jego wygrana to zaskoczenie, to jednak solidnie zapracował na tytuł mistrza UFC wagi półciężkiej. Co ciekawe, wygrał szóstą walkę z rzędu.
A Jan Błachowicz? Dostanie na pewno szansę rewanżu, wszak w UFC jego nazwisko wciąż znaczy wiele. "Szkoda, że Jan przegrał, bo to zaj****y gość. To jedna z tych walk, w której nie chcesz zobaczyć jak ktokolwiek przegrywa" – mówił po gali Dana White, szef federacji UFC. Dla Polaka przyszedł teraz czas lizania ran i walki o powrót na szczyt.
"Wszystko było ze mną nie tak. Zostawiłem legendarną polską siłę w hotelowym pokoju. Tak właśnie się stało. To nie jest jednak koniec tej historii. Ta książka nie jest skończona. Nie zamierzam rezygnować, nigdzie się nie wybieram" – zapowiedział po walce "Cieszyński Książę". A my wiemy, że on zawsze dotrzymuje słowa.