Dziennikarze niemieckiej redakcji "Focusa" rozmawiali z wiceburmistrzem Michałowa, Konradem Sikorą. Samorządowiec twierdzi, że dane na temat zmarłych uchodźców są zaniżane przez Straż Graniczną. Mówi nawet o 200 zgonach.
"Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jeszcze przed zimą przeradza się w humanitarny dramat o niewyobrażalnych rozmiarach" – pisze niemiecki magazyn "Focus". Jego dziennikarze przyjechali do Michałowa, gdzie rozmawiali z wiceburmistrzem miasta, Konradem Sikorą.
Samorządowiec opowiedział im o sytuacji na granicy oraz o pomocy uchodźcom, którzy codziennie próbują przedostać się do Polski. Sikora wyznał, że nie wierzy w statystyki Straży Granicznej, która twierdzi, że do tej pory zmarło dziewięciu migrantów.
– Nie wyobrażam sobie, żeby oficjalna liczba była prawdziwa. Z tego, co słyszałem, do tej pory musiało zginąć co najmniej 70 osób. Ale są też głosy, że może być ich nawet 200. Kilka dni temu usłyszałem historię o granicznej rzece Świsłocz. Podobno w wodzie pływają trupy. A trupy też są przepychane z jednego brzegu rzeki na drugi. Tam i z powrotem, między Białorusią a Polską. Żadna ze stron nie chce ich wydostać – stwierdził samorządowiec.
Dodał, że na granice przyjeżdżają chłodnie, a kobiety, które protestowały w Michałowie twierdziły, że ciała są wywożone wagonami.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut