Nie milkną echa tragicznej historii ciężarnej Izy. Lekarze ze szpitala w Pszczynie nie przeprowadzili w przypadku 30-latki aborcji mimo poważnych wad wrodzonych płodu. Prawie dobę przed śmiercią kobieta pisała do swojej mamy, że boi się o swoje życie. Pani Barbara podzieliła się z dziennikarzami programu "Uwaga!" dramatyczną korespondencją ze swoją córką.
Będąca w piątym miesiącu ciąży 30-letnia Iza zmarła w szpitalu w Pszczynie na sepsę
Zdaniem pełnomocnika rodziny zmarłej, lekarze czekali aż płód sam obumrze, nie podejmując działań, które mogłyby uratować życie młodej kobiety
– Sygnalizowała, że się boi o życie, że się bardzo źle czuje – przekazała dziennikarzom "Uwagi!" matka 30-latki
Dziennikarze programu "Uwaga!" telewizji TVN dotarli do matki 30-letniej ciężarnej, która zmarła podczas pobytu w szpitalu w Pszczynie. Pani Barbara opowiedziała o kulisach śmierci swojej córki oraz ujawniła korespondencję z 30-latką, z której wynika, że młoda kobieta bardzo bała się o swoje życie.
"Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć" – pisała do swojej mamy 30-letnia Iza.
W kolejnych wiadomościach kobieta informowała, że zaczyna się bardzo źle czuć. Podejrzewała sepsę, co niestety okazało się właściwą diagnozą. "Dali kroplówkę, bo z gorączki się trzęsłam. Dobrze, że termometr wzięłam, bo nikt nie mierzy. Miałam 39.9" – opisywała swój pobyt w szpitalu 30-latka.
– Sygnalizowała, że się boi o życie, że się bardzo źle czuje. Pisała, że na szczęście nie była sama na sali i jakaś kobieta wezwała lekarza, bo ona sama już nie była w stanie – relacjonowała "Uwadze!" pani Barbara.
Śmierć ciężarnej Izy
Przypomnijmy, że o tragedii 30-letniej kobiety poinformowała prawniczka rodziny Jolanta Budzowska. Kobieta miała trafić do Szpitala Powiatowego w Pszczynie w 22. tygodniu ciąży. Przy przyjęciu stwierdzono bezwodzie i potwierdzono zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu.
W toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godz. pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. Zmarła pozostawiła męża i córkę.
"30-latka relacjonowała, że zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwości legalnej aborcji" – poinformowała pełnomocniczka rodziny.
Mec. Budzowska w rozmowie z naTemat.pl podkreśliła, że gdyby lekarze ze szpitala w Pszczynie od razu przerwali ciążę Izy, zamiast czekać na obumarcie płodu, kobieta nadal mogłaby żyć.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut
Nigdy się z tym nie pogodzę, że jej już nie ma. Wydaje mi się, że to sen, z którego się obudzę, a ona do mnie przyjdzie. Wolałabym swoje życie za nią oddać. Nie wiem, jak to dalej przeżyję.