Lewandowski znów musi coś komuś udowadniać, jak zawsze. Nie podoba się wam to? Nie musi
Krzysztof Gaweł
29 listopada 2021, 22:38·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 listopada 2021, 22:38
Bramka przewrotką z połowy boiska, wolej lewą nogą z 50 metrów, a może 90 minut spędzone między słupkami i samotny rajd od rywala do rywala zakończony zdobyciem zwycięskiej bramki. Rzecz jasna w finale Ligi Mistrzów. Co jeszcze musi zrobić Robert Lewandowski, by wywalczyć Złotą Piłkę i przekonać do siebie głosujących? Kolejny raz trofeum przeszło mu koło nosa. A przecież znów powinno trafić do naszego snajpera.
Reklama.
Listopad 2020 roku. Robert Lewandowski nie pakuje się i nie rusza triumfalnie do Paryża, by odebrać Złotą Piłkę. Jest pandemia, świat podnosi się z kolan, "France Football" nie ma zamiaru tym razem przyznawać wyjątkowego trofeum. Polski snajper zaciśnie zęby i będzie czekać kolejny rok. I jak to on, czasu nie zmarnuje, za to wyciśnie z niego ile się da.
Listopad 2021 roku. Robert Lewandowski z żoną Anną zadaje szyku w Paryżu, siedzi ramię w ramię z Lionelem Messim w Théâtre du Châtelet. Właśnie odebrał nagrodę dla najlepszego napastnika 2021 roku. Już wie, że i tym razem Złota Piłka nie jest dla niego. "France Football" zorganizowało plebiscyt i głosowanie tak, a nie inaczej. Nie podoba się wam? Nie musi, bo Francuzi zrobili sobie głosowanie tak, jak mieli ochotę.
Prestiż, nagrody i wyróżnienia to coś, co każdy z nas uwielbia w piłce. Nie tylko zwycięstwa i porażki, punkty, bramki, awanse i spadki. Ale też wyróżnienia indywidualne, bo w każdym momencie poszukujemy herosów na murawie, którzy napędzają nasze zainteresowanie. Futbol jest rozrywką globalną, wielką machiną, która pracuje na najwyższych obrotach na każdym z kontynentów, w każdym zakamarku świata.
Ale też futbol na całym świecie postrzegany jest inaczej. Dla jednych więcej ważą sukcesy w Bundeslidze czy Lidze Mistrzów, innych pasjonują popisy w LaLiga albo Copa America. Dziś widzimy, że nasz kapitan to zawodnik i piłkarz być może lepszy od Lionela Messiego, ale też mniej popularny i taki, który wciąż jest na dorobku i wciąż musi pracować na swoją Złotą Piłkę. Musi pracować na boisku, ale i poza nim. Tak zbudowany jest ten świat.
Bramka przewrotką z połowy boiska, wolej lewą nogą z 50 metrów, a może 90 minut spędzone między słupkami i samotny rajd od rywala do rywala zakończony zdobyciem zwycięskiej bramki. Rzecz jasna w finale Ligi Mistrzów. Co jeszcze musi zrobić Robert Lewandowski, by wywalczyć Złotą Piłkę i przekonać do siebie głosujących? Musi być sobą.
Stawiać każdy kolejny krok z wielką pewnością, walczyć o swoje – tak było przecież w Legii Warszawa, Zniczu Pruszków, Lechu Poznań, a potem w Borussii Dortmund. Tak było i jest w Bayernie Monachium, bo na każdy rekord, każdy sukces i każdego gola RL9 pracuje w pocie czoła. I wreszcie dopnie swego. Determinacją, konsekwencją, pasją i wielkim talentem. Po prostu.
A jeśli mu się nie uda, to i tak jest najlepszy w historii i już przeskoczył tych, którzy w polskiej piłce mają status bogów. Cieszmy się tym, że mamy Roberta Lewandowskiego i tym, że po najwyższe zaszczyty idzie jak po swoje. A plebiscytem Złotej Piłki nie ma się co przejmować. Coś nam mówi, że Francuzi jeszcze nie raz będą prosić "Lewego", by zawitał do Paryża...
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut