Marine Le Pen odwiedziła w weekend Warszawę. Spotkała się m.in. z polskim premierem Mateuszem Morawieckim oraz przywódcą Węgier Viktorem Orbanem. Francuska polityczka podczas wizyty udzieliła również wywiadu "Rzeczpospolitej", gdzie jednoznacznie opowiedziała się za tym, że Ukraina znajduje się w rosyjskiej strefie wpływów. Jej zdaniem ten kraj nie powinien być też przyjęty do NATO.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
Marine Le Pen przyjechała w weekend do Warszawy, gdzie spotkała się z polskim premierem Mateuszem Morawieckim oraz przywódcą Węgier Viktorem Orbanem. Była to część spotkania liderów europejskich partii konserwatywnych i prawicowych.
Liderka francuskich nacjonalistów przekonywała, że celem jej wizyty w Warszawie jest praca na rzecz uformowania dużej grupy europejskiej, zdolnej do jednoczenia partii patriotycznych.
Jednym z tematów był też kryzys migracyjny – Popieram stanowiska Polski i Węgier w obliczu fal migracji. Wspólna polityka imigracyjna jest konieczna, aby chronić Europę i nasze narody – przekonywała podczas konferencji prasowej w stolicy.
Polityczka nie poprzestała tylko na oficjalnych komunikach w tej sprawie czy tweeterowych wpisach. Len Pen udzieliła również wywiadu dziennikowi "Rzeczpospolita". W rozmowie jak zwykle skrytykowała Unię Europejską oraz zadeklarowała, że popiera wpływy Rosji na Ukrainie.
Len Pen popiera rosyjskie wpływy na Ukrainie
– Nie sądzę, aby Putin zrobił taki błąd. Ale uważam też, że w tej sprawie Unia odegrała rolę strażaka-piromana. Można mówić, co się chce, ale Ukraina należy do sfery wpływów Rosji – oceniła Francuska, pytana czy nie boi się imperializmu Kremla, gdyż 100 tys. rosyjskich żołnierzy jest gotowych do ataku na swojego wschodniego sąsiada.
– Próbując naruszyć tę strefę wpływów, tworzy się napięcia, lęki i dochodzi się do sytuacji, jakiej dziś jesteśmy świadkami. A powinniśmy wszyscy razem walczyć z realnym zagrożeniem, jakie wisi nad Europą: islamizmem – tłumaczyła swoje stanowisko.
Wymijająco odpowiedziała też na pytanie, czy Ukraina powinna być częścią NATO. – Najpierw trzeba z niego wyprowadzić Turcję. Nie sądzę też, aby w obecnym stanie NATO mogło przyjąć jakiekolwiek nowe państwo – wskazała.
Len Pen: Mam nadzieję, że to koniec UE w takim kształcie
Polityczka ma też nadzieję, że widzimy koniec UE w obecnym kształcie. "Takiej, jaką znamy: mam nadzieję, że tak"- zadeklarowała jednoznacznie. Teraz Le Pen liczy, że Unia będzie sojuszem europejskich narodów.
– Unia zafundowała nam wolny rynek, ale nie ochroniła przed nieuczciwą konkurencją spoza Europy. Narzuca nam coraz bardziej wyśrubowane normy, stawiając naszych przedsiębiorców, rolników na pozycji przegranej, skoro towary z importu spoza Unii tych norm nie spełniają – przypomniała liderka francuskich nacjonalistów.
– To trzeba zmienić. Przywróciłabym też narodom szereg kompetencji, które odebrała im Unia. Komisja Europejska zostałaby przekształcona w sekretariat Rady UE. Nie ma żadnego powodu, aby miała tyle władzy, tym bardziej że przejęła ją, nie pytając o to państw i przez to ograniczając pole demokracji – podsumowała.
Wiosną 2022 roku odbędą się kolejne wybory prezydenckie
Przypomnijmy, że wiosną 2022 roku odbędą się kolejne wybory prezydenckie. Le Pen zaczęła nieoficjalną walkę o głosy od październikowego spotkania z Mateuszem Morawieckim. Wiele wskazuje na to, że poparcie polskiego premiera nie przełożyło się na słupki sondażowe.
Z jednego z ostatnich sondaży Harris-Interactive dla redakcji "Challenges" wynika, że Emmanuel Macron ponownie wygrałby pierwszą turę wyborów z wynikiem na poziomie ok. 24 proc. Le Pen zaś mogłaby liczyć na 16 proc głosów.
Start we francuskich wyborach prezydenckich zadeklarował także o wiele bardziej prawicowy Éric Zemmour. Według wspomnianego sondażu to on wszedłby do drugiej tury z wynikiem na poziomie ok. 19 proc.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut