“Coś pięknego!” — jak często zdarza się wam tak reagować na widok słuchawek i to jeszcze zanim włożycie je do uszu? Huawei FreeBuds Lipstick będą pewnie pierwszymi, które tak otwarcie, i co najważniejsze, szczerze skomplementujecie. Po prostu nie da się obok nich przejść obojętnie.
Jeśli jeszcze nie macie konkretnego pomysłu na prezent dla bliskiej osoby, porzućcie plany zakupu ekskluzywnych kosmetyków czy drogich perfum. Jeśli chcecie pozostać w kręgu prezentów pięknych, ale jednak praktycznych możecie zdecydować się na szminkę. W teorii.
W praktyce FreeBuds Lipstick to akcesorium, które zadowoli każdego, kto zdążył się już odzwyczaić od klasycznych, splątanych kabelkami słuchawek. Jeszcze większe wrażenie zrobi oczywiście na tych, którzy nie zdążyli jeszcze zakosztować magii bezprzewodowej łączności pomiędzy smartfonem a słuchawkami.
A że dzisiaj przez smartfony i komunikatory łączymy się właściwie nieustannie, wygodne słuchawki urastają do rangi sprzętu niezbędnego i, tym samym, spełniającego kryteria idealnego prezentu.
Pytanie, dlaczego jednak warto zdecydować się właśnie na FreeBuds Lipstick, kiedy na rynku konkurencja jest tak mocna? Ba, w rodzinnym kręgu urządzeń Huawei kuszących opcji również nie brakuje. Co więc zdecyduje o tym, że to właśnie FreeBuds Lipstick ostatecznie skradną wasze serca (bo, spoiler alert, tak właśnie będzie)? Cóż, skoro mowa o sercu...
Piękno w każdym dźwięku
… to zacznijmy od argumentów, które przemówią bezpośrednio do niego. Designerzy odpowiedzialni za stworzenie FreeBuds Lipstick zdecydowanie wiedzą, jak rozkochać w swoim produkcie tych, którzy nawet w sprzętach codziennego użytku poszukują namiastki estetycznej doskonałości.
W pudełku z napisem Huawei Freebuds Lipstick znajdziecie bowiem etui, które z powodzeniem możecie ustawić na jednej półce z flakonem ekskluzywnych perfum czy szminką znanej francuskiej marki. Jego wypolerowane, przypominające czarne lustro, powierzchnie odbijają świetlne refleksy w podobnie kuszący sposób.
Zanim jednak wyjmiecie etui z pudełka, zatrzymajcie się na moment — to będzie chwila, którą warto celebrować. Dajcie się zaskoczyć tym, jak przyjemnie ciąży w dłoni, jak gładkie są jego powierzchnię i jak niespiesznie przyjmuje ciepło waszych dłoni.
Takie doznania to zasługa wysokiej klasy materiałów — szlachetnej stali nierdzewnej oraz sposobu jej obróbki, w której trakcie urządzenie przeszło aż trzydzieści różnych procesów produkcyjnych. W ramach jednego z nich etui zyskało złote wykończenie — pasek z logo biegnie pionowo, wzdłuż spłaszczonej krawędzi.
Ten detal to wskazówka, jak należy zamykać i otwierać futerał. I tu czeka was kolejna niespodzianka, bo w przeciwieństwie do wielu dostępnych na rynku modeli, skuwka etui trzyma się niezwykle dziarsko — aby “pokonać” magnes spinający ją z podstawą trzeba użyć niewielkiej, ale jednak, siły. Dzięki temu mamy pewność, że nawet jeśli zdarzy nam się w pośpiechu wrzucić FreeBuds Lipstick wprost do torby, etui nadal będzie dzielnie sprawować swoją funkcję, czyli wyglądać jak milion dolarów… Znaczy, ładować słuchawki.
No właśnie, słuchawki, bo to przecież o nie tutaj chodzi. Zanim jednak o nich, podkreślamy po raz ostatni: etui to pełnoprawna gwiazda tego zestawu. Jakość wykonania robi naprawdę duże wrażenie, a jeśli chcecie przekonać się, jak ogromną wagę jego projektanci przywiązują do szczegółów, spróbujcie kilka razy otworzyć i zamknąć lustrzany powerbank. To kliknięcie — to szminka, czy jednak Lipstick?
Skoro o dźwiękach mowa, przejdźmy do samych FreeBuds Lipstick. Słuchawki w kolorze, a jakżeby inaczej, strażackiej czerwieni, zostały wykonane w technologii open-fit. Oznacza to, że w przeciwieństwie do słuchawek dokanałowych, nie posiadają gumowych “uszczelek” na końcach.
Konsekwencją tej decyzji konstrukcyjnej jest mniejsza “inwazyjność”: słuchawki na pewno nie wypadną nam z uszu, nawet podczas bardziej intensywnego marszu, ale jednak będą w nich leżały miękko i komfortowo. Właśnie ze względu na wspomniany komfort, słuchawki typu open-fit mają swoich zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników. Ci drudzy podkreślają, że w systemach “otwartych” nie można uzyskać zadowalającego poziomu wyciszenia dźwięków z zewnątrz.
FreeBuds Lipstick przyjemnie pod tym względem zaskakują. Nie dość bowiem, że w specyfikacji mają uwzględnioną technologię ANC (czyli redukcji szumów z otoczenia właśnie), to dodatkowo działa ona bardzo dobrze: pracując w gwarnym biurze można spokojnie “wyciąć” sporą część niepożądanego gwaru.
Jak Huawei uzyskał tak wysoki poziom redukcji w konstrukcji otwartej? Odpowiedź zawiera się w trzech literach: AEM. Technologia Adaptive Ear-Matching to najnowsza zdobycz techniki, jeśli chodzi o audio peryferia. Dzięki niej słuchawka wykrywa kształt kanału słuchowego i zgodnie z jego parametrami dostosowuje konfigurację redukcji szumów tak, aby uzyskać optymalny dla danego użytkownika efekt. Brzmi mocno futurystycznie, czyli dokładnie tak, jak przyzwyczaił nas do tego Huawei. Marka nie od dziś słynie przecież z rozwiązań, które testują kolejne granice sztucznej inteligencji.
Niemniej jednak w słuchawkach liczą się nie tylko rozwiązania inteligentne, ale i konstrukcyjne. I pod tym względem FreeBuds Lipstick nie zawodzą.
Lekka i wytrzymała membrana kompozytowa z polimeru ciekłokrystalicznego (LCP) minimalizuje zniekształcenia dźwięku i pozwala uzyskać przejrzyste tony średnie i wysokie. Dynamiczne przetworniki o dużej średnicy (14,3 mm) obsługują szeroki zakres częstotliwości, zapewniają większą amplitudę drgań i mocniejszy bas. Warto podkreślić, że FreeBuds Lipstick w porównaniu z FreeBuds 3 generują dźwięk mocniejszy aż o 15 proc.
A jak długo będziemy mieli szansę doświadczać tych dźwiękowych atrakcji? Czas działania słuchawek wynosi cztery godziny, a z włączonym trybem ANC — 2,5. Etui zapewnia dodatkową moc na, bagatela, 22 godziny.
Praktyczne wnętrze, piękne zewnętrze — FreeBuds Lipstick to sprzęt z gatunku niemożliwych. A jednak na wyciągnięcie ręki.