Czteroletnia dziewczynka o imieniu Eileen wciąż nie została odnaleziona. Dziecko, według informacji podanych przez aktywistów, zaginęło w lesie na pograniczu Polski i Białorusi. Jej rodziców straż graniczna miała wypchnąć na Białoruś. Straż graniczna twierdzi, że szukała dziecka, ale nie udało się go znaleźć. – Nikt po polskiej stronie nie widział tej czterolatki – przekazała rzeczniczka prasowa SG, Anna Michalska.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
"W nocy dostaliśmy wiadomość od zrozpaczonych rodziców, uchodźców z Iraku. Na pograniczu zaginęła ich 4-letnia córka Eileen. Ostatni raz była widziana w okolicy Nowego Dworu, po polskiej stronie" – informowała we wtorek Marysia Złonkiewicz z Grupy Granica.
Jak przekazała, dziewczynka jest ubrana w czerwoną kurteczkę. "Białoruska SG zniszczyła ich telefon, na którym mieli zdjęcia córki, dlatego posiadamy tylko jedno zdjęcie, które załączamy. PCK i polskie służby zostały już poinformowane o zaginięciu" – napisała aktywistka.
Rodzice dziecka są w złym stanie
Portal OKO.press pisze, że "zrozpaczeni Irakijczycy przekazali aktywistom pinezkę z miejscem, w którym Eileen zniknęła w lesie podczas obławy pograniczników". Jest to okolica Dubnicy Kurpiowskiej – miejscowości tuż przy granicy, niedaleko Nowego Dworu.
Według relacji portalu dziewczynka była w towarzystwie mężczyzny, który pomagał ją nieść. "Nie jest on ani krewnym ani bliskim rodziców, a jedynie członkiem grupy przechodzącej granicę" – czytamy.
Rodzice czterolatki byli już wtedy w tak złym stanie fizycznym, że trudno im było iść. Są teraz po białoruskiej stronie granicy. Po zatrzymaniu rodzice mówili polskim strażnikom, że w lesie została ich córka. Prosili, aby ci im pomogli.
Straż graniczna: to nie nasz problem
– Polscy strażnicy powiedzieli: "To nie nasz problem" – relacjonowała portalowi OKO.press aktywistka, która jest z nimi w kontakcie z rodzicami dziecka. Aktywiści boją się o życie dziewczynki, gdyż obecnie w nocy jest bardzo zimno. Termometry pokazują nawet -10 stopni Celsjusza.
Czytaj też: [ur=https://natemat.pl/384703,kurdowie-na-granicy-polsko-bialoruskiej-relacje]Kurdowie uwięzieni na granicy wyznają: Białoruś wykorzystuje fakt, że jesteśmy u kresu sił[/url]
Wolontariusze próbowali szukać dziecka, ale to się nie udało. Mówią też, że służby wcale nie podjęły większych poszukiwań w obszarze, gdzie zgubiła się dziewczynka. – Nikt nie widział tej dziewczynki. Mieliśmy ujawnienia osób dronem z powietrza. Nawet gdyby oddaliła się od tej grupy, to byłoby ją widać – twierdziła we wtorek mjr. Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka prasowa podlaskiego oddziału SG, cytowana przez portal.
Informację tę w rozmowie z portalem gazeta.pl uzupełniła w środę rzeczniczka prasowa SG, Anna Michalska.
– We wtorek przez kilka godzin prowadziliśmy intensywne poszukiwania tej dziewczynki zarówno z lądu jak i powietrza przy użyciu śmigłowca. W nocy granica, a szczególnie odcinki, na których dochodziło do prób jej nielegalnego przekroczenia, były patrolowane z użyciem systemów noktowizji i termowizji – przekazała.
Jak dodała, nie ma nawet zdjęcia dziecka. – Samo zdjęcie bucika niewiele nam mówi. Nasze patrole mają na uwadze, że mogło zaginąć dziecko, ale nikt po polskiej stronie nie widział tej czterolatki – dodała.
Przypomnijmy, że w tym tygodniu w gminie Narewka koło Hajnówki odnaleziono zwłoki mężczyzny. Zmarły był obywatelem Nigerii i najprawdopodobniej nielegalnie przekroczył granicę polską-białoruską.
Do zdarzenia doszło 7 grudnia. Pod Hajnówką, w okolicach Olchówki odnaleziono zwłoki dorosłego mężczyzny. Na ciało natknęli się żołnierze patrolujący odcinek, znajdujący się 9 kilometrów od granicy polsko-białoruskiej.