Upadek ze szczytu był dla Ajaksu Amsterdam bolesny. Ale Synowie Bogów właśnie wracają na Olimp
Krzysztof Gaweł
08 grudnia 2021, 17:12·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 08 grudnia 2021, 17:12
Ajax Amsterdam od dekad jest symbolem futbolu pięknego, ofensywnego i opartego na niezwykle utalentowanych wychowankach. Gdy w 1995 roku sięgał po Puchar Europy, a rok później znów był w finale Ligi Mistrzów, nikt nie przypuszczał, że nadchodzą dwie dekady porażek i upokorzeń. Tak w ojczyźnie, jak w pucharach. Ale Synowie Bogów wracają na Olimp. Właśnie wygrali sześć razy w grupie LM, a to dopiero początek.
Reklama.
24 maja 1995 roku. 50 tysięcy ludzi śledzi na Ernst-Happel-Stadion w Wiedniu finał Ligi Mistrzów, Ajax Amsterdam mierzy się z AC Milan. Włosi bronią tytułu, mają w składzie gwiazdy pokroju Marcela Desailly'ego, Paolo Maldiniego czy Zvonimira Bobana. Po drugiej stronie - rewelacja rozgrywek, naszpikowany nastolatkami mistrz Holandii, który odprawił po drodze m.in. Bayern Monachium, bijąc go w półfinale 5:2.
Starcie jest wyrównane, a dzieciaki Lousa van Gaala nie mają respektu dla wielkiego Milanu i idą po swoje. W 85. minucie Marc Overmars ucieka z piłką na lewą stronę, zagrywa w środek pola, a tam 18-letni Patrick Kluivert wpada w pole karne i przewraca się atakowany przez rywala. Nim stracił równowagę, zdołał jeszcze "dziubnąć" piłkę, która minęła Sebastiano Rossiego. Bramka!
Chwilę później sędzia Ion Craciunescu kończy mecz, wspomniany Marc Overmars łapie piłkę i z radości wykopuje wysoko w powietrze. Ajax Amsterdam zadziwił całą piłkarską Europę, nawiązał do złotych lat 70. i znów wywalczył Puchar Mistrzów. Rok później piłkarze "Godenzonen" (czyli Synowie Bogów) znów są w finale, tym razem na Stadio Olimpico w Rzymie walczą z Juventusem Turyn. W finale padł remis 1:1, Włosi lepiej wykonywali rzuty karne (4:2).
Holenderska ekipa jest europejskim gigantem, kibicom marzy się powtórka epoki Johana Cruyffa, gdy ich ukochany klub wygrywał Puchar Europy trzykrotnie (1971, 1972, 1973). Piłkarski rynek jest jednak bezwzględny, rosnące pod koniec lat 90. wielkie futbolowe korporacje rozkupiły złotą drużynę niemal w całości, do Barcelony odszedł trener Louis van Gaal, który zaczął ściągać na Camp Nou swoich ludzi, m.in. Patricka Kluiverta czy braci Franka i Ronalda De Boerów. Tak zaczęły się kłopoty.
Upadek ze szczytu był bardzo bolesny. Ajax przestał się liczyć nie tylko w Europie, również na krajowym podwórku rywale byli silniejsi i ogrywali Die Joden, jak mówią o drużynie najbardziej gorliwi fani z holenderskiej stolicy. Początek XXI wieku to seria mniejszych i większych niepowodzeń klubu, drużyny, kolejnych trenerów i znakomitych piłkarzy. Tych wciąż tworzyła legendarna szkółka Ajaksu, ale nie przekładało się to na wyniki drużyny.
Dość wspomnieć, że w tamtym czasie Ajax wychował do wielkiej piłki takich piłkarzy jak: Ryan Babel, Andy van der Meyde, Maarten Stekelenburg, Klaas-Jan Huntelaar, Wesley Sneijder, Rafael van der Vaart czy John Heitinga. Swoją drużynę ratować próbowali Ronald Koeman, Danny Blind czy Marco van Basten. Ale na niewiele to się zdało, bo porażek i zawodów było więcej, niż wyczekiwanych sukcesów. Ajax stał się fabryką talentów, które możni podbierali kiedy i jak chcieli.
Coś drgnęło w 2011 roku, gdy trenerem został Frank de Boer, który wzorem Luisa van Gaala postawił na wychowanków szkółki i przywrócił drużynie mistrzostwo kraju po ośmiu latach przerwy. Później wygrał je jeszcze trzy razy z rzędu, co jest rekordem klubu. Ajax zaczął wspinaczkę na szczyt i wreszcie przerwał okres dominacji PSV Eindhoven. Brakowało jeszcze sukcesu w Europie, na który zespół pracował rok po roku.
Za odrodzeniem drużyny i całego klubu stało złote pokolenie z lat 90. "Kiedy zakończyłem karierę w 2011 roku, odbyłem rozmowę z Johanem Cruyffem i powiedział mi: Chcę, aby byli piłkarze osiągali szczyty, mają doświadczenie w upadaniu i powstawaniu, z radzeniem sobie z presją i ciśnieniem, byciem częścią zespołu" – mówił Edwin van der Saar, w pamiętnym finale LM bramkarz, a od 2012 roku członek władz klubu. Dziś dyrektor wykonawczy klubu.
Przełomowe okazało się przyjście innego legendarnego wychowanka, tego samego, który z radości wykopał piłkę w powietrze po triumfie w finale Ligi Mistrzów w Wiedniu. Marc Overmars został dyrektorem sportowym i zaczął głębokie zmiany, na których efekty trzeba było poczekać kilka lat. Jak jego koledzy z boiska, De Boer i Van der Sar, przyznał w jednym z wywiadów: "Chciałem coś podarować Ajaksowi, który dał mi w przeszłości wielką szansę".
W 2017 roku, już pod wodzą Petera Bosza, Holendrzy dotarli do finału Ligi Europy. Przegrali co prawda z Manchesterem United 0:2 na Friends Arena w Sztokholmie, ale pobili rekord wieku drużyny. Jedenastka Ajaksu liczyła w dniu meczu dokładnie 22 lata i 282 dni, nigdy w finale europejskich pucharów nie zagrała młodsza. Polscy kibice tamten zespół pamiętają z meczów 1/32 finału, bo Holendrzy ograli w nim Legię Warszawa (1:0 oraz 0:0).
Po sukcesie w LE przyszedł czas na podbój Ligi Mistrzów. Przełomem okazał się sezon 2018/2019, w którym drużyna przeszła drogę od drugiej rundy kwalifikacyjnej LM (bijąc kolejno: Sturm Graz, Standard Liège i Dynamo Kijów), przez fazę grupową (Bayern Monachium, Benfika Lizbona i AEK Ateny), aż po spektakularny triumf nad broniącym tytułu Realem Madryt 4:1 na jego Santiago Bernabéu (1:2 w pierwszym meczu). Kolejną ofiarą padł Juventus Turyn (1:1 i 2:1), a w półfinale doszło do starcia z Tottenhamem Hotspur.
Ajax wygrał w Londynie pierwszy mecz 1:0, w rewanżu na swojej Johan Cruyff Arena prowadził już 2:0 i miał rywali na widelcu. Holendrzy mogli już oczyma wyobraźni widzieć się w finale i marzyć o powtórce zwycięskiej kampanii z 1995 roku. Niestety, Lucas Moura trzy razy trafił do siatki Ajaksu, kończąc jego zwycięski marsz w półfinale. Kolejne rozgrywki zatrzymała pandemia, ale klub tego czasu nie przespał.
Erik ten Hag od 2018 roku konsekwentnie buduje silny zespół, grający swoim stylem i odporny na exodus gwiazd. Gdy w 2019 roku możni znów, jak to miało miejsce w latach 90., rzucili się na piłkarzy Ajaksu i kupowali jednego po drugim – odeszli m.in. Matthijs de Ligt, Frenkie de Jong, Hakim Ziyech, Donny van de Beek czy Kasper Dolberg – ich następcy byli już gotowi i nie powstała dziura, w którą wpadła drużyna po odejściu Luisa van Gaala i połowy składu 25 lat wcześniej.
Co więcej, wizja budowy zespołu się nie zmieniła, a Ten Cate i Overmars konsekwentnie robią swoje. Media w Holandii zachwycają się ich wynikami finansowymi. Ajax Amsterdam od 2012 roku zarobił na transferach ponad 600 milionów euro, w drużynie zadebiutowało 42 wychowanków, kolejni czekają w kolejce. Na sile Ajaksu korzysta reprezentacja Holandii, a sam klub jest mistrzem Holandii i właśnie porozstawiał po kątach rywali w LM.
Borussia Dortmund, Sporting Lizbona i Besiktas Stambuł w fazie grupowej zostały przed Holendrów rozbite. Kolejne wyniki? 5:1, 2:0, 4:0, 3:1, 2:1, 4:2. W Dortmundzie do teraz są w szoku, jak rywale zza miedzy pozbawili ich awansu do 1/8 finału. Debiutant Sebastien Haller nastrzelał w grupie dziesięć bramek, jego koledzy dorzucili drugie tyle. Wiosną zespół będzie walczył o ćwierćfinał LM, zapewne w roli faworyta.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Marc Overmars, jeden z twórców odbudowy potęgi Ajaksu Amsterdam, właśnie przedłużył umowę do 2026 roku. Zapytań, ofert i propozycji pracy dla innych klubów miał przez ostatnią dekadę wiele. Na nic wysiłki możnych. Marc tego telefonu nie odbierze, on już znalazł swoje miejsce. Synowie Bogów właśnie wracają na Olimp, wspomnicie te słowa już niedługo.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut