
Kapitalne zakończenie świetnego sezonu w Formule 1. Bardzo długo wydawało się, że Grand Prix Abu Zabi padnie łupem Lewisa Hamiltona. Zamiast ósmego tytułu w karierze Brytyjczyka zwyciężył jednak Max Verstappen. Holender po raz pierwszy sięgnął po mistrzostwo.
REKLAMA
Można śmiało napisać, że cały sezon zamknął się w jednym, decydującym wyścigu. Grand Prix Abu Zabi miało być sprawdzianem, kto lepiej wytrzyma decydujące starcie. Siedmiokrotny mistrz świata Lewis Hamilton, czy jednak Max Verstappen, który na dystansie całego sezonu najczęściej był tym uciekającym od bardziej doświadczonego Brytyjczyka.
Dużo kontrowersji wzbudził już sam początek wyścigu. Na starcie lepszy był Hamilton, który zniwelował stratę do Verstappena, wyprzedzając rywala. Problem tkwił jednak w ogumieniu lidera klasyfikacji, który z konieczności - po sobotnich wydarzeniach - ruszał na tzw. miękkiej mieszanki.
Rodzaj opon miał zresztą duże znaczenie praktycznie na przestrzeni całego wyścigu. To, co było bowiem przewagą Hamiltona, w końcówce okazało się być jego przekleństwem. A jakby tego było mało, były też sędziowskie kontrowersje. Chociażby przy nietypowym skrócie trasy przez Brytyjczyka, bo bliski kontrakcie z rywalizujących o tytuł kierowców.
Co ciekawe, wbrew podejrzeniom - sędziowie zdecydowali się nie karać aktualnego mistrza świata. Co mocno rozwścieczyło team Verstappena, z samym Holendrem na czele. W analogicznej sytuacji władza sędziowska dosyć często wskazywała na kary dla kierowców. Nie uniknął takowych również sam Verstappen.
Pomóc koledze z teamu próbował Sergio Perez, jeżdżący dla Red Bull Racing Team. Próbował powstrzymać napędzonego Hamiltona, robiąc to całkiem skutecznie. Ale nie to zadecydowało, że to Holender sięgnął po tytuł. Najważniejsze było bowiem ostatnie okrążenie. To na nim doszło do wydarzeń, które z pewnością zapisały się historii tego zwariowanego sezonu.
Nicholas Latifi rozbił bowiem swój bolid i na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa. Hamilton skomentował to typowo męską wiązanką przekleństw, wiedząc, że perspektywa wyjazdu na tor samochodu bezpieczeństwa może przekreślić jego szanse na skuteczną ucieczkę. Te wydarzenia miały miejsce na sześć okrążeń przed metą.
Doszło do tzw. wznowienia, w efekcie czego Brytyjczyk nie mógł zjechać po nowe opony, a na odpowiednim ogumieniu po sukces sięgnął Verstappen. Można stwierdzić, że sprawiedliwości stało się zadość. Gdyby Brytyjczyk zwyciężył po tak kontrowersyjnych ruchach sędziowskich, mogłoby to zniszczyć finisz sezonu. A tak, jeden i drugi dostali uśmiech od losu. Verstappen jednak w tym najważniejszym momencie.
W garażu Mercedesa sezon zakończył się na grobowej ciszy. Na pocieszenie wygrali klasyfikację konstruktorów. Ale tę najważniejszą, z perspektywy indywidualnej, zgarnął jednak Red Bull. Verstappen po raz pierwszy w karierze sięgnął po mistrzowski tytuł.
Trzeba przyznać, że było to zakończenie, które przytrzymało kibiców Formuły 1 do samego końca. I nawet smutne pożegnanie z F1 Kimiego Raikkonena nie było w stanie tego zmienić. 42-latek nie ukończył ostatniego wyścigu podczas GP Abu Zabi, kończąc po przejechaniu połowy dystansu. Fiński kierowca wypadł z toru i uszkodził swój bolid.
Czytaj także: