
Reklama.
Kolejny cios zadany mediom
W środę 15 grudnia Trybunał Konstytucyjny miał zająć się wnioskiem dotyczących uznania części zapisów obowiązującej od dwóch dekad Ustawy o dostępie do informacji publicznej za niekonstytucyjne. Jeśli sprawa zostanie rozpatrzona pozytywnie, media i obywatele utracą możliwość kontrolowania władzy i rozliczania jej z tego, co robi. Tym samym rządzący nie będą mieć obowiązku udzielania odpowiedzi ani dziennikarzom, ani aktywistomPrzypomnijmy, że dzięki tej ustawie do mediów trafiła informacja m.in. o prywatyzacji warszawskich kamienic oraz o pieniądzach dla o. Tadeusza Rydzyka. "Odebranie nam prawa do informacji publicznej to kolejny krok władzy do zmonopolizowania medialnego przekazu, a tym samym kolejnego ograniczenia demokratycznego państwa prawa" – czytamy w apelu mediów w obronie prawda do informacji publicznej, pod którym podpisały się m.in. TVN24, Oko.press i Newsweek.
TK odroczył rozprawę
Sprawozdawczynią środowego posiedzenia TK została sędzia . W składzie sędziowskim znaleźli się również Stanisław Piotrowicz, przewodniczący Wojciech Sych, Bartłomiej Sochański oraz Michał Warciński. Na posiedzeniu nie pojawili się żadni przedstawiciele Sejmu, ponieważ w Sejmie odbywają się głosowania.– Stanęliśmy przed koniecznością podjęcia decyzji, co do możliwości przeprowadzenia rozprawy w dniu dzisiejszym – mówił Wojciech Sych, informując, iż dwóch posłów – Arkadiusz Mularczyk i Marek Ast – przedstawiło usprawiedliwienia nieobecności. Przedstawiciel wnioskodawcy zostawił decyzję do TK.
– Podmiot, który tę ustawę uchwalił, powinien być obecny podczas rozprawy. Tutaj żadnych przeszkód ze strony RPO nie ma – przekazał też przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich. Tym samym Trybunał Konstytucyjny postanowił odroczyć rozprawę na inny, bliżej nieznany termin.
Czego dotyczy wniosek Manowskiej?
Pismo [b]Małgorzaty Manowskiej, byłej podwładnej Zbigniewa Ziobry, a obecnie pierwszej prezes Sądu Najwyższego, w sprawie niekonstytucyjności ustawy dotarło do Kancelarii Trybunału Konstytucyjnego już 16 lutego. Inicjatorka dąży do podważenia konstytucyjności pojęć zawartych w ustawie, czyli fundamentalnych terminów takich jak "władza publiczna", "związek z pełnieniem funkcji publicznej" lub "osoby pełniące funkcje publiczne"."Kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku" – brzmi art. 23 ustawy, który kwestionuje Manowska.
Uznanie niektórych definicji ustawy za niekonstytucyjny pozbawi Polaków gwarantowanego przez art. 61 Konstytucji RP prawa do wiedzy o działaniach władzy. Zapisy artykułu wyglądają następująco: