Szef CIA za skrywany romans z dziennikarką i pisarką Paulą Broadwell musiał zapłacić stanowiskiem, a Bill Clinton romansu z Moniką Levinsky o mało nie przypłacił impeachmentem. Spore kłopoty przez swoje romanse mieli także inni ludzie władzy. Tylko z powodów obyczajowych? - Ich podwójne życie zawsze rodzi zagrożenie dla państwa - mówi naTemat były szef UOP i Agencji Wywiadu, gen. Zbigniew Nowek.
Romans gen. Davida Petreausa z autorką jego biografii Paulą Broadwell kosztował szefa CIA utratę stanowiska. Za oceanem uznano bowiem, że człowiek odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa nie może mieć żadnego niejasnego punktu w życiorysie. W ten sposób wrogowie mogliby przecież mieć na szefa amerykańskiego wywiadu jakiegoś haka. W końcu tego typu informacje wykorzystywali przeciwko ludziom władzy nie tylko wrogowie z zagranicy, ale i media czy przeciwnicy polityczni.
W Stanach Zjednoczonych wiedzą zresztą o tym najlepiej. Kto nie pamięta, ile zamieszania wywołało w Waszyngtonie ujawnienie romansu prezydenta Billa Clintona ze stażystką w Białym Domu, Moniką Levinsky. Choć prezydentowi, który długo zaprzeczał rewelacjom o pikantnych wydarzeniach z Gabinetu Owalnego, ostatecznie udało się uniknąć impeachmentu za krzywoprzysięstwo i utrudnianie działania wymiarowi sprawiedliwości, nikt później nie miał wątpliwości, że sporo jego decyzji podejmowanych było pod wpływem tamtych wydarzeń.
Nie wiadomo, jak wielki wpływ na decyzje innego amerykańskiego przywódcy miał romans z Marilyn Monroe. To były takie czasy, że John F. Kennedy właściwie nigdy nie musiał tłumaczyć się z niego przed obiektywami kamer, nigdy więc media i opinia społeczna nie wywierały na nim takiej presji, jak na Clintonie. Od lat spekuluje się jednak, że w latach 60. prezydencka niewierność znacznie większe znaczenie miała w rozgrywkach zakulisowych. I gdzieś w pełnych dymu cygar gabinetach prezydentowi Kennedy'emu przypominano o możliwości wycieknięcia kompromitujących go materiałów, gdy tylko zaszła taka potrzeba.
Nie tylko w USA...
Niektórzy twierdzą też, że podobnie romans (a raczej romanse) wielokrotnie zamieniał w marionetkę byłego premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Wszyscy dobrze wiedzieli, że "boski Silvio" kobiety zdradza, rozkochuje, porzuca, wykorzystuje. Ale materiały takie, jak te o osławionych imprezach "bunga bunga" i uprawianiu seksu z nastolatkami dość długo nie wychodziły na jaw. Według zwolenników teorii spiskowych, właśnie dlatego, że były potrzebne bossom włoskiej mafii do manipulowania szefem rządu.
Takich pikantnych historii można wymieniać dziesiątki. W Niemczech długo tajemnicą poliszynela było, że romans z młodszą o ponad 30 lat urzędniczką z Urzędu Kanclerskiego ma Hemut Kohl. On sam zawsze twierdził, że dozgonnie kocha swoją małżonkę Hannelore. I coś może w tym było, bo na ujawnienie prawdziwej miłości czekał aż do jej śmierci i momentu, gdy już od dawna nie kierował państwem. Ostatnio za naszą zachodnią granicą głośno było też o wpływowym polityku CDU Christianie von Boetticherze, który romansował z 16-latką. Kilka lat temu na jaw wyszło też, że ówczesny chadecki minister rolnictwa, a dziś premier Bawarii Horst Seehofer ma nieślubne dziecko i wiele lat prowadził podwójne życie.
Podobne skandale obyczajowe nie są obce nawet znanym z surowych obyczajów krajom muzułmańskim. Ostatnio romansem na szczycie władzy żyje przede wszystkim Pakistan. Tam w miłosną aferę wplątany jest jednocześnie rząd i prezydent. A dokładnie syn prezydenta Asifa Aliego Zardariego, Bilawal Bhutto, który pełni funkcję lidera Pakistańskiej Partii Ludowej. Prywatnie to przykładny dotąd 24-letni mąż i ojciec, który w rezydencji ojca został przyłapany w dość kłopotliwej sytuacji z... 11 lat od niego starszą szefową pakistańskiej dyplomacji Rabbani Khar.
Nie tylko skandal, także zagrożenie
I jak mówi naTemat były szef Urzędu Ochrony Państwa, a następnie Agencji Wywiadu gen. Zbigniew Nowek, w USA, Niemczech, Pakistanie, czy Polsce, niepodpowiedziane romanse na najwyższych szczeblach władzy zawsze stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. - Dlatego w Stanach Zjednoczonych FBI kontroluje wszystkich, nawet szefów innych służb. Bo takie podwójne życie dla wysoko postawionego urzędnika czy szefa służb rodzi groźbę szantażu - ocenia były szef polskich służb.
Generał uważa, że w przeciwieństwie do wielu innych państw, w tym Polski, w USA wypracowano jednak w takich przypadkach świetne standardy działania. I nimi właśnie kierowano się w przypadku Davida Petreausa. - Najwyższe standardy amerykańskich służb były ważniejsze, niż względy wizerunkowe. Ponieważ to raczej ujawnienie tego powoduje spory kłopot dla CIA. Ludzie kierujący tamtymi służbami poczuwają się jednak do tego, by przyznać się do błędu i ponieść konsekwencje - mówi Nowek.
Jakim cudem w Polsce nie mamy takich przypadków? Zbigniew Nowek, choć nie chce mówić o nazwiskach, zapewnia, że w naszym kraju chodzi raczej o zupełnie inną mentalność, niż roztropność ludzi władzy w sprawach sercowych. - Skoro nikt nie podaje się do dymisji w związku ze sprawami znacznie większej wagi, nie mówmy o najwyższych standardach w kwestiach obyczajowych - podsumowuje generał.
Dlatego w Stanach Zjednoczonych FBI kontroluje wszystkich, nawet szefów innych służb. Bo takie podwójne życie dla wysoko postawionego urzędnika czy szefa służb rodzi groźbę szantażu.