20 grudnia wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska przekazała, że wiceminister sportu i związany z Partią Republikańską poseł Łukasz Mejza uzyskał bezpłatny urlop parlamentarny. W ostatnich tygodniach nie cichły doniesienia na temat afery z nim w roli głównej. Wiadomo, na jak długo wziął wolne od obowiązków.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Jak przekazywaliśmy w naTemat, dwa dni po głośnej konferencji, gdy współpracownik Łukasza Mejzy efektownie wstał z wózka inwalidzkiego, wiceminister sportu ogłosił za pośrednictwem mediów społecznościowych, że wystąpił o "urlop od wykonywania obowiązków poselskich".
"Chcąc w najbliższych tygodniach w pełni poświecić się walce o swoje dobre imię, prawdę i sprawiedliwość, zawieszam swój udział w pracach MSiT. Zawnioskowałem o udzielenie mi od dzisiaj urlopu bezpłatnego w MSiT, na który otrzymałem zgodę. Wystąpiłem również do Marszałek Sejmu o urlop z wykonywania obowiązków poselskich" – obwieścił Mejza 10 grudnia.
Co ciekawe, polityk zapowiadający swoje wolne ponad tydzień temu, wziął udział w piątkowym posiedzeniu Sejmu. Właśnie wtedy m.in. uchwalono budżet państwa na 2022 rok oraz lex TVN.
Centrum Informacyjne Sejmu przekazało, że wniosek Mejzy ws. udzielenia urlopu wpłynął 10 grudnia do wicemarszałek Gosiewskiej, jednak nie został rozpatrzony natychmiast.
Wicemarszałek Sejmu dopiero w poniedziałek 20 grudnia powiadomiła o wolnym Mejzy. – Udzieliłam urlopu posłowi Łukaszowi Mejzie, obejmuje on okres od 20 do 24 grudnia, wniosek urlopowy nie był uzasadniany – oznajmiła Małgorzata Gosiewska, o której decyzji jako pierwsze informowało TVN24.
Działalność firmy Łukasza Mejzy
Przypomnijmy, że pod koniec listopada dzięki śledztwu dziennikarzy Wirtualnej Polski wyszło na jaw, że poseł Mejza w przeszłości założył firmę medyczną, reklamującą się sloganem "Leczymy nieuleczalne". Specjalnością oferowaną przez ową działalność miało być kosztowne leczenie chorych na raka, Alzheimera czy Parkinsona.
Mejza miał przekonywać do skuteczności terapii potencjalnych pacjentów, wśród których były też dzieci. Proponowane przez wiceministra sportu rozwiązania miały niebagatelny cennik, gdyż koszt jednej sesji i leczenia w Meksyku sięgać miał 80 tys. dolarów. Potem okazało się, że owe metody są uznawane są za niesprawdzone i niebezpieczne zarówno w Polsce, jaki i na świecie.
Na początku miesiąca (8 grudnia) odbyła się konferencja prasowa, podczas której Mejza de facto nie wyraził skruchy. Oberwało się zaś mediom. – Mamy do czynienia z największym atakiem politycznym po 1989 roku. Atakiem na Zjednoczoną Prawicę i większość rządową – ocenił polityk Partii Republikańskiej.
Doniesienia o działalności Mejzy oburzyły nawet członków Prawa i Sprawiedliwości, a także burmistrza z jego rodzinnego powiatu. – Łukasz Mejza wystawił sobie jak najgorsze świadectwo i chyba ciężko będzie zatrzeć to wrażenie. Wszyscy, którzy mu zaufali, zostali trochę nabici w butelkę – powiedział burmistrz Krosna Odrzańskiego, rozmawiając z Katarzyną Zuchowicz w naTemat.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut