Krzysztof Smoliński z PiS poinformował, że rząd myśli nad wprowadzeniem regulacji cen produktów spożywczych w związku z rosnącą drożyzną i inflacją. Pomysł ten w rozmowie z naTemat.pl krytykuje Krzysztof Gawkowski, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy.
Adam Nowiński, naTemat.pl: Czy wyobraża pan sobie, żeby we wszystkich sklepach w Polsce kajzerki były po 40 groszy, a cukier kosztował 5 złotych? Bo to może być efekt nowego pomysłu PiS dotyczącego regulacji cen produktów spożywczych, o którym niedawno informował poseł Kazimierz Smoliński.
Krzysztof Gawkowski, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy: Mam wrażenie, że Prawo i Sprawiedliwość podąża szybciej w stronę głupoty niż światło w stronę Ziemi. To, co proponuje pan poseł, jest niczym innym jak powrotem do czasów, w których na początku wprowadzano regulacje cen, a później kartki.
Obawiam się, że regulacje cen w Polsce mogłyby wprowadzić nie tylko stałe ceny, ale także stałe niepokoje społeczne. Ludzie wyszliby na ulice, bo to rząd decydowałby, kiedy byłyby podwyżki, a jak wiemy za rządów PiS podwyżki są prawie cały czas.
Jest też kolejna opinia w tej sprawie. Należy do wiceministra Waldemara Budy, który stwierdził, że już taka regulacja cen istnieje, bo obniżając podatki obniżają ceny produktów...
Zadaniem rządu i państwa jest wpływanie na regulacje cen między innymi gazu czy prądu za pomocą tańszych kontraktów na dostawy gazu, niższej akcyzy czy ceł na sprowadzane towary i takie regulacje są dopuszczalne. Lewica proponuje takie rozwiązania...
No właśnie, bo wasz projekt dotyczący między innymi kwestii obniżenia podatku VAT na paliwo leży na stole już od połowy grudnia. Widać, że PiS, chociaż nie chce rozmawiać z opozycją o jej pomysłach na walkę z drożyzną, to jednak korzysta z nich. Tak przynajmniej wynika z zapowiedzi Mateusza Morawieckiego, który poinformował o nowej tarczy antyinflacyjnej i obniżonym podatku na paliwo.
Dobrze, że PiS korzysta z propozycji na walkę z drożyzną sformułowanych przez Nową Lewicę. Źle, że robi to późno i w sposób nieprzemyślany. "Drogi Ład", który został wprowadzony niczym ma się do zapowiedzi "Polskiego Ładu". A działanie jest proste: "Drogi Ład" dodać inflacja dodać wyższe kredyty i dodać drożyzna równa się bajzel w gospodarce. Do tego doprowadziły rządy Prawa i Sprawiedliwości.
Smutna prawda na początku tego roku, który zapowiada się fatalnie nie tylko pod względem politycznym, ale także ekonomicznym...
To jest najtrudniejszy rok od dwóch dekad, dlatego że w styczniu mamy do czynienia z kumulacją drożyzny, która będzie odczuwalna cały rok. Wyższe ceny gazu dla kucharzy, piekarzy, fryzjerów to są droższe usługi i produkty. Z kolei droższe usługi i produkty to więcej pieniędzy, których nie będziemy wydawać.
"Polski Ład" miał doprowadzić do wyrównania klasy średniej z klasą wyższą. A okazuje się, że ci bogatsi wcale na tym nie stracili, a straciła za to klasa średnia. I to jest grzech śmiertelny, który popełnił PiS.