- In vitro powinno być dostępne dla pacjentów, niezależnie od zasobności ich portfela - mówi w rozmowie z naTemat Bartosz Arłukowicz. Minister zdrowia przekonuje, że in vitro nie jest aborcją, jak uważa Jarosław Kaczyński, ale uznaną na całym świecie metodą leczenia niepłodności. Zdaniem polityka PO świadomość tego, że można w każdej chwili odejść z rządu, jest oczywista.
11 lat temu był pan gwiazdą TVN-owskiego reality show "Agent". Warto było wejść do polityki?
Wejście do świata polityki było przemyślaną decyzją. Wciąż widzę w tym sens i wiem, po co w niej jestem.
Nie żałuje pan zmiany partyjnych barw? Był pan popularnym politykiem SLD. Teraz jest pan najbardziej krytykowanym ministrem tego rządu.
Ministerstwo zdrowia jest trudnym resortem. Każda decyzja, którą tu podejmujemy, dotyka bezpośrednio lub pośrednio wszystkich pacjentów.
58 procent Polaków źle ocenia pana pracę, a 25 proc. panu nie ufa. W listopadzie 2011 było to tylko 8 proc.
W tej pracy nie chodzi o popularność, ale o skuteczność i podejmowanie decyzji, co do których ma się przekonanie, że dobrze służą ludziom. Jestem tu po to, żeby naprawić i zmienić system.
Donald Tusk może w końcu powiedzieć panu: Bartek, odchodzisz.
Jeśli chce się być skutecznym w pracy, to nie można wciąż myśleć o tym, czy i kiedy się odejdzie. Świadomość tego, że minister w każdej chwili może odejść, jest oczywista, ale nie towarzyszy mi na co dzień.
Nie boi się pan dymisji?
Wielokrotnie mówiłem, że lekką obawę odczuwam tylko przed swoją mamą.
Aleksander Kwaśniewski uważa, że powierzono panu zadanie ponad siły. W ocenie byłego prezydenta lepiej sprawdziłby się pan jako lider polityczny, niż menadżer skomplikowanej machiny, jaką jest służba zdrowia.
Blisko współpracowałem z Aleksandrem Kwaśniewskim. Bardzo cenię pana prezydenta i wszystkie jego opinie. Zawsze będę się im uważnie przysłuchiwał.
Wprowadzenie finansowania metody in vitro z ominięciem Sejmu to sukces czy porażka?
In vitro jest od wielu lat uznaną na całym świecie metodą leczenia niepłodności. Od kilkunastu lat toczyła się w naszym kraju dyskusja, która często była orężem politycznym. Zawsze miałem określone zdanie w tej sprawie. In vitro powinno być dostępne dla pacjentów, niezależnie od zasobności ich portfela.
Czytaj też: Szczegóły rządowego programu in vitro. Arłukowicz: Nie będzie niszczenia zarodków
In vitro wprowadzone przez program zdrowotny to powiedzenie wprost: nie jesteśmy w stanie uchwalić stosownej ustawy.
To dobra decyzja, której nie podjął rząd PiS, radykalnie przeciwny metodzie in vitro. Unikał jej także rząd SLD, który przez wiele lat o tym mówił, ale nic w tej sprawie nie zrobił.
Doczekamy się ustawy w tej kadencji Sejmu? Jarosław Gowin uważa, że nie ma na to szans.
Chciałbym, żeby ustawa powstała. In vitro powinno być przedmiotem dyskusji eksperckiej, a nie elementem gry politycznej. Sytuacja, w której politycy dyskutują o tym, czy pacjenci powinni mieć dostęp do jakiejś metody leczenia, nie jest dobra.
Może Platforma powinna dogadać się z SLD oraz Ruchem Palikota i ustawowo załatwić to raz na zawsze.
Nie namówi mnie pan do wykorzystywania in vitro jako elementu gry politycznej pomiędzy partiami.
W ciągu 3 lat z programu zdrowotnego ma skorzystać 15 tys. par. Kto będzie wybierać te pary?
Zasady kwalifikacji do programu są bardzo dokładnie opisane. Moją intencją jest to, aby o tym, kto może uczestniczyć w procedurze in vitro, decydowali eksperci, a nie politycy.
Ale chętnych może być więcej.
Dzisiaj każdy, kto chce skorzystać z metody in vitro, musi zapłacić kilka, bądź kilkanaście tysięcy złotych. Program jest dużym sukcesem również dlatego, że proponujemy in vitro aż dla kilkunastu tysięcy par.
Przeciwnicy sztucznego zapłodnienia mówią: rząd finansuje in vitro, a pacjenci umierają na raka.
Niektórzy też mówią, że in vitro to forma aborcji. Proponuję lepiej zapoznać się z problemem niepłodności. Staram się kierować racjonalizmem, a nie emocjami. In vitro będzie finansowane z programu zdrowotnego, a nie ze środków NFZ.
Jarosław Kaczyński powiedział, że w tych sprawach słucha Kościoła i wie, że 15 tys. razy in vitro oznacza bardzo wiele aborcji.
Pan prezes słucha Kościoła, a ja czytam książki o in vitro.
Leki zażywane przed zabiegiem in vitro będą refundowane? Mogłyby na tym skorzystać kobiety, które nie kwalifikują się do rządowego programu.
Naszą intencją jest, aby leki stosowane w stymulacji in vitro były lekami refundowanymi. Inicjatywa musi wyjść jednak od producentów tych leków. Żeby lek został wpisany na listę, musi przejść skomplikowaną, ale konieczną procedurę kwalifikacyjną.
Powiedział pan, że in vitro jest metodą leczenia niepłodności.
To nie jest wyłącznie moje zdanie. Przede wszystkim to opinia Światowej Organizacji Zdrowia.
Ale kobieta, która zechce zajść w ciążę drugi raz, znowu musi skorzystać z in vitro. Trudno nazwać to leczeniem.
Idąc tym tropem równie niecelowe jest noszenie okularów, które także nie naprawiają wzroku.
Joachim Brudziński uważa, że lepiej ratować Centrum Zdrowia Dziecka, które znajduje się w kiepskiej sytuacji finansowej.
PiS miał ku temu wiele okazji. 2 lata był przy władzy i również wtedy CZD się zadłużało.
Centrum chce wyemitować obligacje o wartości 100 mln złotych.
W CZD pracuje zespół ekspertów, który powołałem. Jego zadaniem jest przygotowanie skutecznego planu naprawczego oraz pomoc dyrektorowi w bieżącym zarządzaniu tym instytutem. Wolałbym, aby dyrektor skupił się na tym, w jaki sposób trwale naprawić sytuację CZD oraz jego strukturę organizacyjną.
Decentralizacja NFZ oznacza zwiększenie niezależności i kompetencji oddziałów regionalnych, czyli większy wpływ regionów na wydawanie pieniędzy. Co pacjent na tym zyska?
Trzeba pozwolić ludziom w regionach decydować o tym, w jaki sposób kreować politykę zdrowotną. Chcemy odejść od zasady, że o tym, jak leczyć pacjentów w Szklarskiej Porębie czy w Suwałkach, decydują urzędnicy z Warszawy. Inne potrzeby zdrowotne występują w regionach południowo-wschodnich, a inne na Śląsku. Stosowanie sztywnych reguł dla całego kraju skutkuje tym, że system jest zbyt zbiurokratyzowany i nie odpowiada w pełni indywidualnym potrzebom zdrowotnym w regionach.
Ustawa zostanie napisana na nowo?
Przygotowujemy projekt ustawy, w którym zaproponujemy zmiany dotyczące decentralizacji NFZ, ale także zmiany w kilku innych urzędach. Chcemy, żeby płatnik stał się faktycznie tylko płatnikiem. Dzisiaj NFZ sam wycenia procedurę, kontraktuje i sam kontroluje jej realizację.
PiS chce zlikwidować NFZ. Finansowaniem służby zdrowia miałby zająć się bezpośrednio budżet państwa.
Bolesław Piecha miał możliwość realizacji tej koncepcji, kiedy był wiceministrem. W tym okresie nie przeprowadził ustaw, które mówiłyby o likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia.
Ale Prawo i Sprawiedliwość rządziło tylko 2 lata.
Jestem w resorcie od 11 miesięcy i propozycja likwidacji centrali funduszu została już przedstawiona.
Czyli pomysł PiS nie wchodzi w grę?
Nie.
Eksperci uważają, że warto byłoby wprowadzić konkurencję dla NFZ.
Konkurencja będzie ważnym elementem systemu, ale tylko i wyłącznie w odniesieniu do poprawy jakości świadczonych usług dla pacjenta. Pracujemy nad projektami, które przewidują możliwość konkurencji między płatnikami, ale będzie to ostatni etap reform, które proponujemy. Zmiany trzeba wprowadzać ewolucyjnie, w sposób przemyślany - krok po kroku.
Wpływy do budżetu NFZ maleją, a przyszłoroczne kontrakty dla szpitali są dramatycznie niskie.
W roku 2005 mieliśmy około 35 miliardów złotych wpływów, a w 2012 roku już blisko 65 mld.
Dziura w tegorocznym budżecie NFZ może wynieść nawet miliard złotych.
Wynika to z różnicy pomiędzy planem finansowym, który, jak sama nazwa wskazuje, jest pewną prognozą, a realnym wpływem. W liczbach bezwzględnych suma pieniędzy w systemie rośnie.
Raczej wynika to z tego, że rośnie bezrobocie, co oznacza mniejsze wpływy ze składki zdrowotnej.
Wynika to z trudnej sytuacji ekonomicznej większości europejskich krajów, na których tle Polska wypada wciąż całkiem nieźle oraz, co za tym idzie, trudnych do przewidzenia wskaźników i ich realizacji w rzeczywistości.
Może warto rozważyć szybsze wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych?
Ubezpieczenia dodatkowe są ważnym elementem naszego planu, ale aby mogły skutecznie spełnić swoją rolę, w pierwszej kolejności trzeba przeprowadzić inne zmiany. Między innymi należy wzmocnić i wyraźnie oddzielić dwa systemy: publiczny i prywatny. Teraz przenikają się one w zbyt wielu obszarach.
Dodatkowe ubezpieczenia mogą spowodować podział na lepszych, bogatszych, i gorszych, biedniejszych pacjentów.
Dlatego musimy zadbać przede wszystkim o to, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony. Mamy świadomość, że przed nami trudne wyzwanie.
Zawsze bogatszy pacjent będzie lepiej traktowany.
Intencją wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń jest poprawa dostępu do świadczeń medycznych oraz skrócenie kolejek w sposób równie odczuwalny dla wszystkich pacjentów. Z pewnością nie może być tak, że biedniejsi pacjenci będą gorzej obsługiwani przez system, w odróżnieniu od tych z zasobniejszym portfelem.
Składka zdrowotna zostanie podniesiona?
Przede wszystkim musi zostać przeprowadzona naprawa systemu oraz zmiany w strukturze organizacyjnej w zakresie zarządzania szpitalami. Dopiero potem można myśleć o innych sposobach finansowania.
Na konferencji w Kancelarii Premiera mówił pan, że ustawa refundacyjna spowodowała niższe dopłaty pacjentów do leków. Z danych IMS Health wynika jednak, że współpłacenie pacjenta za leki wzrosło z 34 do 38 proc.
Celem ustawy refundacyjnej jest to, aby w każdej grupie leków znalazły się również takie, które są dla pacjenta dostępne w niższej cenie. To, które leki z danej grupy pacjenci wykupują w aptece, jest w ogromnej mierze zależne od tego, co konkretnie mają przepisane na recepcie. Tymczasem w większości grup limitowych są dostępne leki z minimalną odpłatnością. Należy pamiętać, że ustawę refundacyjną wprowadziliśmy dopiero 11 miesięcy temu. Potrzebny jest czas na zmianę mentalności.
Jak odniesie się pan do danych IMS Health? Wynika z nich też, że sprzedaż leków w aptekach spadła. Wzrosła za to liczba recept, które są wypisywane na 100 proc.
Widziałem już mnóstwo różnych danych. Ekspertyzy poszczególnych instytutów często mówiły o tym, że ustawa refundacyjna nie przyniesie oczekiwanych skutków. A jednak dzięki ustawie refundacyjnej między innymi mamy na liście oczekiwane od 10 lat analogi insulin długodziałających. W listopadzie został wprowadzony nowoczesny lek na ciężką postać astmy alergicznej.
Ministerstwo nie oszczędza na pacjentach?
Wszystkie środki, które w wyniku skutecznych negocjacji, przeprowadzonych w resorcie pozostają w NFZ, są wykorzystywane na refundację nowych leków, na przykład takich, jak insuliny czy leki stosowane w leczeniu osteoporozy lub ostatnio astmy.
W miesięczniku "Press" zajął pan 10 pozycję w rankingu polityków ćwierkających na Twitterze. "Press" dodaje zarazem, że nie zrozumiał pan, do czego Twitter może służyć politykowi.
Z wielką sympatią pozdrawiam 12 tysięcy moich followersów. W dzisiejszych czasach Twitter jest jednym ze skuteczniejszych narzędzi komunikacyjnych. Korzystam z niego chętnie, podobnie jak wiele innych osób począwszy od polityków lewicowych, prawicowych, po dziennikarzy.
Zamierza pan jeszcze korzystać z Twittera?
Korzystam z Twittera w miarę potrzeb, dość systematycznie. Niestety obowiązki, których mam bardzo dużo, nie zawsze pozwalają mi aktywnie uczestniczyć we wszystkich ciekawych dyskusjach.