Minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz nie chciał podzielić się informacjami na temat przyszłości Joanny Muchy, minister sportu. Zapewniał też, że nie zaprząta sobie głowy pogłoskami o jego możliwej dymisji, tylko skupia się na pracy. Arłukowicz broni decyzji o rozpoczęciu refundowania zabiegów in vitro.
– Nie mam wiedzy na temat tego, jak przebiegała rozmowa z premierem – mówił Arłukowicz o rozmowie Donalda Tuska z Joanną Muchą. – Trzeba poczekać na wyniki kontroli. (…) Premier zapozna się z raportem, wtedy podejmie decyzję – tłumaczył gość "Jeden na jeden" w TVN 24.
Minister zdrowia starał się bagatelizować informacje o planach zdymisjonowania go z urzędu. – Ja robię swoje, nie tracę czasu, siły i energii. Mam za dużo do zrobienia, by myśleć o tym, kto ma byc zdymisjonowany – deklarował. – Czas zdobywania popularności mam za sobą, teraz czas na trudne decyzje. Staram się dobrze wykonywać swoja pracę – mówił minister zdrowia.
Arłukowicz mówił też o głośnej ostatnio kwestii sztucznego zapłodnienia. – Refundacja in vitro będzie w Polsce dostępna od 1 lipca 2013 roku – zapewniał. – Ten problem dotyka 1 mln ludzi, a system był nieuregulowany – argumentował. Zapewniał, że stara się przekonać swoich kolegów z partii do pomysłów.
– W naszej dyskusji jest jedna ważna rzecz - rozmawiamy o faktach, bo jak słyszę prezesa Kaczyńskiego, który mówi, że 15 tysięcy zabiegów in vitro to 15 tys. aborcji, to ja zapraszam do mnie do resortu, pokażę mu czym się różnią te zabiegi – mówił gość Bogdana Rymanowskiego. – Prezes słucha Kościoła, a ja czytam książki - to jest różnica między nami – dodał.
Arłukowicz argumentował, że decyzję o wprowadzeniu refundacji podjęto także by uregulować kwestie in vitro w Polsce. – Po to przygotowaliśmy projekt, żeby zarodki były bezpieczne – zapewniał. – Nie ma sposobu na kontrolę in vitro dzisiaj, od 1 lipca wprowadzamy standardy dbania o pacjentów i zarodki. (…) Chodzi o równy dostęp do in vitro, jako metody leczenia niepłodności, nie o sondaże i poparcie – dodał.