"Spróbuj odmówić, to dowiesz się, kim jesteś". Tak działa najgorszy typ znajomych – każdy ich ma
Patryk Chilewicz
15 stycznia 2022, 09:13·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 stycznia 2022, 09:13
Jak w ciągu tygodnia z ciekawej osoby, z którą chce się spędzać czas, stałem się żenującym oszustem grającym na empatii? Okazuje się, że wielu z nas ma takie problemy. Oto cała historia...
Reklama.
Niedawno napisał do mnie daleki znajomy, z którym ostatni raz rozmawiałem osiem lat temu (pisownia oryginalna):
"Do przyszlego czwartku jestem w Barcelonie, pomyslalem ze moze mielibyscie ochote na jakis spacer pokazac to i owo czy cos zjesc czy wypic czy whatever, jestem otwarty”.
Znajomy to ani najlepszy, ani szczególnie lubiany, więc postanowiłem zbyć milczeniem bezczelną – o tym później – próbę wyłudzenia ode mnie spotkania. Znajomy nie poddał się i kilka dni później wysmarował kolejną wiadomość:
"No szkoda ze nie udalo Ci sie nawet odpisac ze nie masz czasu, ochoty, ze wina Tuska czy cokolwiek:) troche tego nie rozumiem, proponowalem jedynie spacer czy tapas, whatever, rozumiem tez ze ktos moze nie miec czasu. Szczerze uwazam ze to troche zenujace i bardzo slabe szczegolnie w wykonaniu kogos kto kreuje sie na tak empatycznego i szalenie (nad)wrazliwego… anyway pozdrawiam, powodzenia i zycze wszystkiego dobrego bo widze wlasnie na fb ze nawet w Barcelonie jestescie ucisnieni".
I tak w ciągu tygodnia z ciekawej osoby, z którą chce się spędzać czas, stałem się żenującym oszustem grającym na empatii. Bywa i tak.
Tą serią wiadomości podzieliłem się z pewnym gronem osób, z których wiele wyemigrowało z Polski. Ze zdziwieniem przyjąłem, że każde z nas ma doświadczenia z Dawnymi Znajomymi, Którzy Bardzo Chcą Się Spotkać, A Potem Są Źli.
To jakby oddzielne uniwersum ludzi, którzy mają chyba specjalne mapy świata z zaznaczonymi na nich punktami, kto gdzie mieszka. I na podstawie tych map, gdy tylko znajdą się w którymś z miast za granicą, piszą, dzwonią, SMS-ują z żądaniem spotkania, zajęcia się, zaopiekowania. Najlepiej zorganizowania całego dnia wycieczki z atrakcjami. Szok!
Okazuje się, że mój przypadek nie dość, że nie jest odosobniony, to także nie jest najgorszy. Koleżanka mieszkająca od lat w Londynie opowiedziała mi, że pewnego dnia odezwała się do niej daleka znajoma, która powiedziała, że jest w podbramkowej sytuacji i prosi o nocleg. Zapomniała dodać, że nocleg planuje na prawie tydzień, a w międzyczasie zaprosi jeszcze do nieswojego domu kolegę na piwo…
Oczywiście ten typ osób nie tyczy się tych naprawdę bliskich, z którymi spotkanie się jest większą oczywistością. Chodzi o tych dalekich, dalekich znajomych, co to nie czuli potrzeby kontaktu latami, ale nagle sobie przypomnieli i bardzo, ale to bardzo potrzebują takiego spotkania.
Spróbuj go odmówić, to wtedy dowiesz się z pretensją, kim jesteś i co sobą reprezentujesz. A reprezentujesz niewiele, skoro nie znalazłeś dnia wolnego na zabawianie kogoś na urlopie.
Drogie zagubione osoby urlopowe, mam dla Was radę: nie piszcie takich wiadomości. Wymuszanie spotkania, a późniejsze pretensje, że ktoś śmiał nie skorzystać z tej oferty, są zwyczajną bezczelnością i trzeba mieć naprawdę tupet, by w ten sposób konstruować swoją komunikację. Zwłaszcza komunikację z osobą, z którą, jak w powyższym przykładzie, nie ma się kontaktu od prawie dekady!
A może to ze mną jest coś nie tak i ludzie spotykają się z praktycznie obcymi sobie innymi, by spędzać z nimi czas, pokazywać miasto i atrakcje? Nie wiem. Wiem jednak, że nie dysponuję nieskończonym czasem, który chcę dzielić z obcymi mi ludźmi.
Bycie po trzydziestce uczy nieco pokory względem czasu i tego, z kim i jak chce się go spędzać. Obyśmy wszyscy wybierali najlepsze dla nas rozwiązania. I nie obrażali się za bardzo, bo to tylko rodzi kolejne zmarszczki na czole. A powodów do nich nie brakuje i bez tego, prawda?