Chciałoby się powiedzieć, że “Bunt!” to opowieść o trudnej młodzieży, ale nie byłoby to zgodne z prawdą. Mimo że akcja dzieje się w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym, “Bunt!” jest serialem o młodzieży. Kropka. Jak przekonują jego twórcy, jest też produkcją, której absolutnie nie może przegapić żaden rodzić.
"Bunt!" zadebiutuje na antenie TVN w poniedziałek, 31 stycznia, o godzinie 18:25 i w tym paśmie godzinowym będzie pojawiał się każdego roboczego dnia w tygodniu.
Jeśli chcecie zrozumieć “dzisiejszą młodzież”, to w “Buncie!” jak w soczewce skupia się jej esencja. Jak przekonywała w rozmowie z na Temat producentka, Marta Fujak, pomysł na produkcję o współczesnych polskich “młodych gniewnych” zrodził się z potrzeby:
— Na zachodzie mamy sporo treści, które eksplorują ten temat. U nas mówi się o tym mniej — stwierdziła Fujak, dodając, że jest to jednocześnie temat nacechowany ogromnym ładunkiem emocjonalnym:
— Młodość to okres bardzo burzliwy. Dużo się wtedy przeżywa, dużo się dzieje: miłości na zabój, ogromne przyjaźnie, dramaty na ogromną skalę. Młodzi ludzie w naszym serialu starają się w tym wszystkim odnaleźć swój sposób na życie — stwierdza Fujak.
O tym, że nie jest to zadanie łatwe, wiedzą zarówno starsi, jak i młodsi odtwórcy głównych ról:
— Historie młodych ludzi nie różnią się bardzo od tego, co sami przeżywali ich wychowawcy, gdy byli młodzi. W latach 80. mieli podobne przygody, różni ich właściwie tylko muzyka, której teraz słuchają — przekonuje Krzysztof Piątkowski, serialowy wychowawca, o pseudonimie “Winnetou”.
— Potrzeba wolności, walki o coś — to są naturalne potrzeby każdego człowieka. I to jest inspirujące. Bunt to walka, ale walka w imię idei, które każdy chce w sobie obudzić — tłumaczy Piątkowski.
Fujak uzupełnia, że ideą producentów i scenarzystów było z kolei, przede wszystkim, stworzenie wiarygodnych portretów:
— Celem było pokazanie świata młodych ludzi takim, jaki jest, bez sztuczności — zapewnia producentka, dodając, że w trakcie prac nad serialem jego twórcy konsultowali się ze wszystkimi młodymi ludźmi, których tylko mieli w zasięgu.
Dłuższych konsultacji wymagał również proces doboru obsady. Jako że w życiu serialowej młodzieży ważną rolę gra muzyka oraz piłka nożna, w obsadzie musiały znaleźć się osoby, obdarzone wspomnianymi talentami. Poszukiwania zakończyły się sukcesem:
— Maciej Kucharski z rapem nie miał nigdy wcześniej do czynienia, ale ma świetne poczucie rytmu i to “coś”, co pozwala mu się z łatwością wcielić w rolę rapującego Kajetana — zapewnia Fujak.
Doświadczenie wokalne ma z kolei Małgorzata Majerska, czyli Nina, frontmenka serialowego zespołu Smarcoole. Gitarzystka i perkusistka też grają na instrumentach, a ostatnia ma swój zespół w prawdziwym życiu. — To trochę utrudniało realizację, bo ciągle była w trasie — śmieje się Fujak.
Ważną postacią z fabularnego punktu widzenia jest Róża, grana przez Natalię Jędruś. Jak tłumaczyła w rozmowie z naTemat, jej postać pojawia się w serialowym ośrodku, aby rozwikłać tajemnicę śmierci koleżanki. Niewykluczone jednak, że sporo zamiesza również w innych kwestiach:
— Miłość to bardzo istotny wątek tego serialu. Będą więc związki, będą uczucia. To ważne elementy, które determinują decyzje każdego z bohaterów — zaznacza aktorka.
Na liście castingowej “Buntu!” znalazło się jedno bardzo znane nazwisko. Jan Wieczorkowski, bo o nim mowa, ostatecznie wszedł do obsady i pojawia się w roli Tomasza Wilka — wychowawcy “z przeszłością”.
— Janek urzekł nas właśnie tym czymś “wilczym”. Jego postać jest niebanalnym, oryginalnym wychowawcą. Całe życie spędził ze swoimi podopiecznymi. Oni po prostu czuli, że jest po ich stronie. Ale dźwiga też pewne jarzmo: dwa lata temu wydarzyła się tragedia, za którą czuje się odpowiedzialny. Ucieka więc w Bieszczady i właściwie nie chce wracać. Ale wraca, bo dzieciaki go potrzebują — podsumowuje Fujak.
Czy obecność Wilka pomoże opanować bunt i przywróci spokój ducha wśród młodych? Przekonacie się już 31 stycznia o 18:25 w TVN.