Koszmarny koniec pięknego snu. Iga Świątek bez szans w półfinale Australian Open
Krzysztof Gaweł
27 stycznia 2022, 12:32·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 stycznia 2022, 12:32
Nie tak Iga Świątek wyobrażała sobie występ w półfinale Australian Open. Polka w czwartek nie była sobą, popełniała masę błędów, nie miała kontroli nad grą i przegrała z Amerykanką Danielle Collins walkę o finał w Melbourne 4:6, 1:6. Poza tym ostatnim meczem 20-latka ma za sobą znakomity występ w Australii i taki sam początek roku 2022.
Reklama.
Zwycięski marsz Igi Świątek w tegorocznym Australian Open mógł dać jej miejsce w finale na Antypodach, ale swoją wspaniałą serię musiała wydłużyć o triumf z Danielle Collins. Amerykanka wyrosła na rewelację imprezy i miała okazję do rewanżu na naszej 20-latce za porażkę rok temu w Adelajdzie. To było ich jedyne dotąd spotkanie, drugie wypadło na półfinał imprezy Wielkiego Szlema.
Mieliśmy nadzieję, że Polka wskoczy do swojego drugiego finału w karierze, ale obawy o zapas jej sił nie były bezpodstawne. Początek sezonu dał mocno w kość naszej mistrzyni i czwartkowe starcie rozpoczęła tak, jakby nie miała mocy. Dwa proste błędy dały szybkie przełamanie Amerykance, po chwili świetnie wykończyła swoje podanie i prowadziła 2:0 na starcie półfinału.
Iga Świątek była pod kreską. Myliła się, nie dobiegała do piłek, źle czytała grę. Faktycznie wyglądała, jakby kompletnie brakło jej mocy. I znów została przełamana, a grająca niezwykle równo i skutecznie Danielle Collins dorzuciła dwa kolejne gemy i prowadziła 4:0. Nie wyglądało to wszystko dobrze, nasza mistrzyni była mocno pod kreską i musiała szukać ratunku.
Postawiła na serwis, zrazu nieregularny i niepewny, ale gem po gemie coraz lepszy. Trafiała, szukała odrodzenia i po twardej walce wzięła gema numer pięć. I zaczęła wracać do gry, bo w kolejnym zmusiła Amerykankę do błędów i przełamała jej podanie. Niestety, gdy wydawało się, że za chwilę Polka doścignie przeciwniczkę, znów popełniła kilka błędów i przegrywała już 2:5. Pierwszy set odjeżdżał w szybkim tempie.
Amerykanka szła po swoje, w gemie ósmym prowadziła już 40:15, miała piłki setowe i zupełnie się zacięła. A nasza faworytka poszła do siatki, trafiła dwa razy bardzo efektownie i wyszarpała jeszcze jeden punkt zawodniczce z Florydy (3:5). To już nie była Iga Świątek z początku spotkania. Walczyła, trafiała, miała pomysł ma grę i nie oddawała punktów. Seta przegrała 4:6, ale to nie był koniec emocji.
A przynajmniej tak się nam wydawało, bo niestety w secie drugim historia się powtórzyła. Świątek znów nie była sobą, znów grała bardzo nierówno i myliła się raz za razem, a Danielle Collins zaskakująco łatwo wyszła na prowadzenie 4:0 w partii drugiej i miała zawodniczkę z Raszyna na widelcu. A przed sobą pierwszy w historii występ w finale turnieju wielkoszlemowego.
Amerykanka tej okazji już nie zmarnowała, pewnie zdobywała kolejne punkty i nie pozwoliła naszej mistrzyni na powrót do gry, jak to miało miejsce w pierwszej partii. Prowadziła już 5:1, jeszcze raz przełamała Igę Świątek i mogła unieść rękę w geście zwycięstwa. Tym razem, była zdecydowanie lepsza od Polki i zagra o tytuł w sobotę.
W finale jako pierwsza zameldowała się Ashleigh Barty, liderka światowych list, która pewnie pokonała Madison Keys 6:1, 6:3 i tym samym potwierdziła swoją fantastyczną formę. "Federer w spódnicy" z pewnością będzie faworytką sobotniego finału, ale w sporcie dzielenie skóry na niedźwiedziu to nie jest dobry pomysł. Faktem jest, że Australijka idzie przez turniej jak burza.
Wynik meczu półfinałowego Australian Open:
Danielle Collins (USA) - Iga Świątek (Polska) 6:4, 6:1
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut