Skiba opisał, jak wygląda pogrzeb bez księdza. "Brak kościelnego jęczenia i fałszywych gestów"
redakcja naTemat
27 stycznia 2022, 20:40·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 stycznia 2022, 20:40
Krzysztof Skiba zamieścił w mediach społecznościowych poruszający post o pogrzebie swojego kolegi. Artysta podkreślił, że uroczystość odbyła się bez udziału księdza i opisał, jak wyglądała ceremonia.
Reklama.
"Byłem na pogrzebie kolegi. Pogrzeby to miejsca, gdzie ostatnio coraz częściej się spotykamy. Pogrzeb był bez księdza. I jakoś tak był po ludzku wzruszający" – zaczął swój wpis na Facebooku Krzysztof Skiba.
"Czytano na nim mądre myśli zmarłego, wiersze poetów, których lubił. Puszczano muzykę, którą kochał. Obok urny stało zdjęcie kolegi i poczułem, że jestem w tym krótkim momencie bliżej zmarłego kumpla niż byłem z nim za życia" – wskazał artysta.
Dalej Skiba wspomniał zmarłego kolegę. "Nigdy tak intensywnie bowiem o nim nie myślałem. Był, bo był, czasem gadaliśmy, czasem tylko kiwaliśmy sobie głowami na ulicy, a bywało, że piliśmy razem i wówczas ta nić porozumienia była pozornie mocniejsza. On nie epatował sobą. Potrafił znikać. Był gdzieś obok. Śpiesząc się ze swoimi ważnymi sprawami, nie zawsze ja i inni go dostrzegaliśmy" – napisał.
Pogrzeb bez księdza – jak wygląda?
Muzyk opisał, że w pewnym momencie mistrz ceremonii poprosił, aby każdy pożegnał odchodzącego po swojemu. "Niech każdy go pożegna jak chce. Modlitwą, medytacją, wspomnieniem. Gdy urna była już w ziemi, jeden z przyjaciół opowiedział niesamowicie zabawne historie z udziałem kolegi, którego żegnaliśmy" – dodał.
Skiba przyznał, że rzucił białą różę na stos kwiatów, i czuł się smutno, ale jednocześnie "dziwnie radośnie". "Oczy miałem mokre, ale w sercu spokój. Myślę, że koledze podobał by się jego własny pogrzeb. Mimo deszczowej pogody było sporo ludzi, których znał i może nawet lubił" – wyliczał.
Artysta nawiązał też do swojego innego kolegi, który "nie był nawet ochrzczony, a i tak gdy leżał już nieprzytomny na łożu śmierci, rodzina przyklepała go księdzem. Całe życie nie chodził do kościoła, ale był chowany jako katolik, bo rodzina tak chciała".
Skiba: Kościelne cyrki nie są mi potrzebne
"Przykre i smutne. Nie jestem ateistą. Jestem z tych mocno wątpiących, ale na pogrzebie nie chcę żadnego księdza (chyba, że wpadnie znajomy ksiądz jako prywatna osoba). Chcę pogrzebu, na którym polecą piosenki rockowe (właśnie układam listę) i ktoś powie dobry dowcip, zanim wpakują mnie do ziemi" – tłumaczył.
Na koniec Skiba stwierdził, że pogrzeb wcale nie musi być męką dla bliskich. "Dobrze, gdy choć przez krótką chwilę wspominamy tego, który już nie bawi się z nami w życie. Odkryłem, że wszystkie te kościelne cyrki nie są mi do pożegnania potrzebne" – podkreślił.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut
I nagle odkryłem, skąd jest to dziwne uczucie smutku, lekkości i małej nuty radosnej. To brak księdza. Brak tych strasznych pieśni żałobnych "Dobry Jezu a nasz panie, daj mu wieczne spoczywanie". Brak tego kościelnego jęczenia i rytualnych, fałszywych gestów składających się na katolicki pogrzeb, a nie mających nic wspólnego z osobą, która zmarła.