
Reklama.
Światowe media obwieściły, że to największy w historii muzyki atak cybernetyczny. Co ciekawe, doszło do niego w ubiegłym roku, krótko po tym, jak wykradziono dane osobowe użytkowników Play Station Network. Informację o włamaniu i kradzieży ponad 50 tysięcy plików trzymano jednak w tajemnicy. Wytwórnia Sony Music nie spieszyła się z ujawnieniem informacji o tym, że solidnie przez nią opłacone dzieła zostały nielegalnie pobrane. Zapewne z obawy, że kolejna afera nie wpłynie korzystnie na jej wizerunek.
Cybernetyczny „włam” wszechczasów wykryto podczas rutynowego monitorowania serwisów społecznościowych oraz stron prowadzonych przez miłośników Jacksona. Wśród pobranych utworów znajdują się materiały dotąd nigdy nie publikowane, na przykład sesje nagraniowe płyt „Bad” oraz „Thriller”, duety z Black Eyed Peas i Freddym Mercurym, a także utwory z pośmiertnego albumu „Michael”, który ma się ukazać pod koniec tego roku.
Katalog nagrań Sony Music to prawdziwy skarbiec światowej muzyki. Wytwórnia posiada na przykład prawa do dystrybuowania nagrań Jimiego Hendrixa. Czy utwory gwiazd ze stajni Sony są bezpieczne? – pytają „Daily Mail” i „Guardian”. Wytwórnia odmówiła komentarza w tej sprawie, nie wiadomo więc, czy hakerom udało się ogołocić katalog z materiałów innych autorów niż Michael. Skoro zdołali pośmiertnie okraść króla muzyki pop, jest wielce prawdopodobne, że to dopiero początek cyber-afery. Jeśli skradzione pliki wyciekną do sieci, szefowie Sony Music będą musieli zacząć odkładać pieniądze na grupową psychoterapię. 250 milionów dolarów może nie wystarczyć, by utulić żal po rzekomej transakcji stulecia.