
Masz 23 lata, wszyscy wokół najpierw nazywają cię wielkim talentem, a po pewnym czasie przed tymi słowami umieszczają imiesłów "niespełniony". Nie zgadzasz się z nim, walczysz, ale on zaczyna ciebie określać. Wreszcie przychodzi ten dzień, kiedy jesteś tuż tuż, tak blisko wielkiej wygranej. A już 2 dni później być może przejdziesz do historii. Przecież od 70 lat żaden Brytyjczyk nie wygrał turnieju Wielkiego Szlema. Grasz mecz życia, ale się nie udaje, bo ten drugi był równie wielki. Przegrywasz, bo decydowały niuanse. Załamany zwieszasz głowę. Tak teraz musi się czuć Szkot Andy Murray, który w półfinale przegrał z Novakiem Djokoviciem. Po meczu, który na pewno przejdzie do historii tenisa.
Ćwierćfinał US Open 2001, mecz Samprasa z Agassim:
Finał French Open z 2004 roku. Niespodziewane starcie dwóch Argentyńczyków Guillermo Corii i Gastona Gaudio, po nieprawdopodobnym boju wygrał ten drugi:
Rok 2005. Rosjanin Marat Safin broni piłkę meczową i ogrywa Federera. Na drugi tak wielki mecz kibice na Antypodach czekali do 2009 roku:
Wtedy bowiem w półfinale turnieju faworyt Rafael Nadal miał wciągnąć nosem swojego rodaka, kolegę Fernando Verdasco. Wygrał, ale po genialnym i wyrównanym spotkaniu, które wyglądało tak:
