Niedawno sieć podpalił post terapeutki pedagogicznej Doroty Lubas, która pokazała zdjęcie sprawdzianu ucznia z dysleksją. Był pokryty masą czerwonych uwag i podkreśleń. To sprowokowało wielką dyskusję o podejściu do nauczania w polskich szkołach. Głos zabrała nawet dziennikarka Paulina Młynarska, która przywołała traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Zdjęcie sprawdzianu dziecka z dysleksją. "Nienawidzę szkoły"
Pod koniec stycznia Dorota Lubas (terapeutka pedagogiczna, trenerka i blogerka), która na co dzień uświadamia polskich internautów, jak powinna wyglądać świadoma i pozytywna edukacja dzieci i młodzieży, pokazała zdjęcie, które wstrząsnęło niejednym rodzicem.
Na widok sprawdzianu dziecka z dysleksją internauci zrobili wielkie oczy, niedowierzając, jak można w ten sposób potraktować dziecko, które stara się mimo swoich problemów.
"Dysortografia polega na tym, że nie potrafię zapamiętać ortogramów. Piszę sprawdzian z języka polskiego. Bardzo się staram. Trudno mi pisać tak na szybko w klasie i " składać myśli". Ale piszę. Przychodzi dzień, gdy dostaję oceniony sprawdzian. I oczy mnie bolą od czerwonego długopisu nauczyciela. Już nic mi się nie chce. Nienawidzę szkoły. Płaczę. To bez sensu" – napisała wymownie Lubas, wczuwając się w skórę ucznia.
Post był zapalnikiem do dyskusji o kulejącym systemie edukacji w Polsce. Na łamach portalu edziecko.pl wywiadu udzieliła dziennikarka, autorka kilkunastu książek i felietonistka Paulina Młynarska. Taka była jej reakcja na owe zdjęcie:
"Nie zdziwiło mnie to wcale. Uważam, że system edukacyjny w Polsce jest skażony przemocą. I to nie jest prawda, że teraz jest większa świadomość. Ta świadomość jest w miejskich bańkach internetowych i w grupach rodziców. Co ja zobaczyłam, jeśli chodzi o wspomnianą pokreśloną pracę, to wyżywka. Coś, co w Polsce spotykamy na każdym kroku, kiedy jedni ludzie czegoś uczą drugich" – oceniła.
Paulina Młynarska nie zostawiła suchej nitki na systemie edukacji w Polsce. Opowiedziała o swojej traumie
W rozmowie Paulina Młynarska wróciła do czasów szkolnych. Nie ukrywa, że wspomnienia są bardzo bolesne. "Swoją podstawówkę wspominam jak horror. Nie wszystkie, ale wiele było nauczycielek, które się darły na nas bez przerwy, straszyły nas, szantażowały, wyzywały, szarpały za uszy, popychały, wyśmiewały się z nas" – wyznała dziennikarka.
"Miałam panią od wuefu, która ośmieszała każdą osobę niepotrafiącą grać w siatkówkę. Ja myślę, że po takich doświadczeniach nasze relacje są skażone przemocą" – dodała.
Poruszono także problem wykluczenia dzieci w polskich szkołach. Powody mogą być różne: albo pochodzenie z ubogiej lub dysfunkcyjnej rodziny albo zaburzenia potwierdzone orzeczeniami. Młynarska przyznała, że doświadczyła tego na własnej skórze.
"Wykluczona na dwa sposoby. Przez dzieci, ponieważ miałam bardzo sławnego tatę. Niektórzy nauczyciele o tym mówili przy innych dzieciach. Zdarzyło się, że polonistka wysłała mnie w środku lekcji do domu, po to, abym przyniosła jej podpisaną płytę taty" – oznajmiła.
"Byłam wykluczana przez nauczycieli i strasznie wyśmiewana z powodu moich problemów z dysleksją i z matematyką. Często kompletnie nie rozumiałam tego, co było mówione na lekcjach matematyki. W trzeciej czy czwartej klasie przeszłam rodzaj załamki dziecięcej i uwierzyłam w to, co powtarzali mi na każdym kroku nauczyciele. Że nic ze mnie nie będzie" – skwitowała.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut