Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wygłosił w poniedziałek orędzie do narodu. Wezwał także do powrotu oligarchów, którzy wyjechali za granicę. Jak się okazuje, do kraju wrócił właśnie ukraiński bogacz Rinat Achmetow. Nie wiadomo do końca, czy zasługa ukraińskiego przywódcy, czy efekt walki o wpływy.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
Informację, że Rinat Achmetow jest na Ukrainie, przekazała w mediach społecznościowych jego rzeczniczka prasowa, Anna Terekhova. Dodała na Facebooku zdjęcie oligarchy, który w towarzystwie współpracowników pojawił się na terenie jednej ze swoich firm w Mariupolu.
Przypomnijmy, że w ostatnich dniach ukraińskie media donosiły, że oligarchowie w przed eskalacją konfliktu zbrojnego z Rosją uciekali z kraju. Wśród nich, oprócz Achmetowa, który właśnie wrócił, mieli znaleźć się również m.in. Borys Kolesnikow i Igor Abramowicz. Nie wiadomo nic o ich powrocie.
Apel prezydenta Ukrainy do oligarchów
Z tego względu prezydent Ukrainy postawił im ultimatum. – Mówi się nam, że 16 lutego będzie dniem napaści. Zrobimy go Dniem Zjednoczenia. Podpisałem już odpowiedni dekret – powiedział wówczas w opublikowanym wideo.
W środę Ukraińcy mieli też wywiesić flagi narodowe, założyć niebiesko-żółte wstążki, aby pokazać, iż są zjednoczeni. – Straszy się nas wielką wojną i po raz kolejny wyznacza się datę wojskowego wtargnięcia. To już nie pierwszy raz – podkreślił wtedy ukraiński prezydent.
Wołodymyr Zełenski poruszył wówczas kwestię oligarchów, którzy uciekli z kraju w obawie przed nadchodzącą wojną. – Dziś każdy przechodzi test na obywatela Ukrainy. Przejdźcie go godnie – powiedział i zaapelował do nich o powrót. Im oraz wszystkim urzędnikom, politykom, którzy wyjechali dał 24 godziny na powrót do ojczyzny.
Trudno ocenić na ile apel prezydenta okazał się skuteczny. Media piszące o powrocie Achmetowa podkreślają, że wrócił prawdopodobnie ze względu na walkę o wpływy jaka toczy się obecnie na Ukrainie.
Sytuacja między Rosją a Ukrainą pozostaje napięta
Dodajmy, że pomiędzy Rosją a Ukrainą sytuacja pozostaje napięta. W środę władze Ukrainy odwołały się do ONZ w sprawie decyzji Rosji o uznaniu Doniecka i Ługańska za niepodległe republiki. Formalnie oba regiony stanowią część terytorium naszego sojusznika. Taka uchwała wczoraj (15 lutego) została skierowana na biurko Władimira Putina.
Stały przedstawiciel Ukrainy w ONZ Sergey Kislytsia powiedział, że Rosja świadomie zaczyna wycofywać się z porozumień mińskich. – Zada poważny cios politycznemu i dyplomatycznemu rozwiązaniu, nad którym Ukraina i jej partnerzy aktywnie pracują – ocenił dyplomata cytowany przez "Ukraińską Prawdę".
Przypomnijmy, że według doniesień "The Sun" wojna rosyjsko-ukraińska miała rozpocząć się w nocy z 15 na 16 lutego. Jak informowaliśmy w naTemat, brytyjski tabloid pisał o "ogromnym ataku rakietowym". Nic takiego się nie stało.
Trudno przewidzieć, co będzie dalej. Obecnie wszystko wskazuje na częściową deeskalację konfliktu. Rosyjski minister obrony Igor Konaszenkow poinformował o wycofaniu części wojsk z granicy ukraińskiej. Powodem miało być "zakończenie ćwiczeń".
Także prezydent Białorusi przekazał, że odbędzie spotkanie z prezydentem Rosji, by podjąć ewentualnym wycofaniu części żołnierzy.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut