Wolność kończy się tam, gdzie szkodzi się drugiej osobie. A nie, że ktoś mówi, że brak szczepienia to polski "gen wolności". Co to za intelektualne absurdy – mówi prof. Krzysztof Simon.
W
czasie pandemii koronawirusa dużo mówi się o kiepskiej sytuacji
ochrony zdrowia. Czy przez ostatnie 10 lat widzi pan jakąkolwiek
pozytywną zmianę w tym obszarze?
Pracuję
na uczelni 40 lat, jestem już tzw. dziadersem, ale bardzo aktywnym
klinicznie. Przeszedłem wszystkie stopnie kariery – doktorat
habilitację, profesurę, stypendia zachodnie, od asystenta do
Kierownika Kliniki... Przez ten czas zmieniły się metody leczenia,
media, komputery, sposoby kształcenia, wszystko się zmieniło. To
wszystko ulega ewolucji kulturowej i technicznej.
Jednocześnie
starzeje się nasze społeczeństwo. Obserwujemy zmiany postaw
społecznych podejścia do innych ludzi. Każde pokolenie jest na
szczęście inne. Na sytuacje w ochronie zdrowia nakłada się też odpływ personelu – z rożnych powodów; jest coraz mniej
pielęgniarek, a te, które są, to prawie w 50 proc. po pięćdziesiątce,
mniej też lekarzy w lecznictwie zamkniętym - praca niewątpliwe bardzo
ciężka a mało płatna.
Wiele osób, zwykle młodych, a więc
nastawionych z natury liberalnie, nie toleruje tego, co się dzieje
aktualnie politycznie w kraju i deklaruje chęć wyjazdu lub po prostu
wyjeżdża. Część pozostałych jest zainteresowanych jedynie czubkiem
własnego nosa, co dość utrudnia takie podejście prospołeczne do
problemów zdrowotnych.
Kiedy przed 35 laty, mając małe dzieci, robiąc
specjalizacje, zarabiając na życie, a płacono jeszcze gorzej niż teraz, jednocześnie prowadziłem badania naukowe przygotowując się
do habilitacji, to przez rok siedziałem prawie w każdą sobotę do
dwudziestej drugiej w laboratorium, uśmiercałem, oczywiście metodami
etycznymi, szczury doświadczalne, badałem ich tkanki, za część badań płaciłem z własnej kieszeni.
Sytuacja
w ochronie zdrowia ulega systematycznemu pogarszaniu. Epidemia tylko
wyzwoliła mankamenty funkcjonowania i organizacji ochrony zdrowia w
Polsce. Od wielu lat mówiliśmy, że będzie epidemia, bo to
cyklicznie wraca. Trzeba się przygotować, mieć personel rezerwowy,
wytyczne. Trzeba było przygotować się na skalę masową. Nikt nic
nie robił.
A równocześnie oglądałem w telewizji, co doprowadzało mnie do szału, publiczne marnowanie państwowych pieniędzy na tzw. rocznice smoleńskie, dodatkowo konfliktujące społeczeństwo (za
prywatne pieniądze każdy może sobie obchodzić, co chce). Za
te pieniądze można było przygotowywać ośrodki na ewentualne
epidemie czy poprawę usług medycznych.
W tym kraju historycznie było
zdecydowanie więcej poważniejszych tragedii, ale też szereg
wspaniałych wydarzeń i jakoś co miesiąc nie obchodzi się tych rocznic. Ta stała martyrologia w Polsce jest moim zdaniem niepotrzebna, przy
całym szacunku dla zmarłych.
Do
tego mamy obecnie problem z triumfem głupoty.
To
jest przerażające. Mamy cały czas margines zacietrzewionych osób,
które są anty- wobec wszystkiego. To osoby głównie o poglądach
ekstremalnych, widzimy to także w Sejmie. Oni odpowiadają moralnie
za zgony.
Problemem
są też ci starsi wiekowo, którzy są zbałamuceni. Słuchający
jedynie słusznej telewizji, czytający jakieś brednie, głoszone
przez niektórych polityków publicznie czy publikowane w internecie,
gdzie często informacja pochodzi z serwerów spoza Polski,
opowiadające o szkodliwości szczepionek – zmiana płci, problemy
z potencją, grafeny w środku itd. To działanie na szkodę i kraju, i ludzi.
Wszystkie te grupy są szkodliwe obiektywnie. Nie można
czerpać zasad postępowania w trakcie olbrzymiej epidemii z tego
rodzaju mediów i tak przekazywanych informacji. Komu szkodzi mycie
rąk, dystans, izolacja, kwarantanna (te metody są znane od
średniowiecza) noszenie masek, zaszczepienie (szczepienia przeciwko chorobom
zakaźnym funkcjonują od końca XIX). Szereg osób za wynalezienie
szczepionek czy metod ich wytwarzania otrzymało nagrodę Nobla. Czy
to tak trudno zrozumieć?
Taki
kraj, z tak słabo wyedukowanym społeczeństwem. A na dobrze
funkcjonujące państwo powinny się składać trzy podstawowe rzeczy: edukacja, demokracja i organizacja. U nas w każdym punkcie
coś nawala.
Jestem
za każdą inicjatywą rządzących i każdego innego, jeśli tylko
ograniczy to liczbę zgonów. Ale jeśli rejestrowaliśmy od
października po 500-700 zgonów i nikt nic z tym nie robi, to po co
ja byłem w tej Radzie Medycznej? Mówili nam, że za to odpowiadamy,
że jesteśmy przekupnymi łajdakami.
A
jak z hejtem? Zatrzymało się, czy nadal jest pan atakowany?
Na
okrągło! Prowadzę teczkę z tymi wiadomościami. Część się oczywiście powtarza, np. że biorę łapówki od Pfizera. Piszą: "morderco, jesteś winny tysięcy śmierci Polaków", "wkrótce
przyjdziemy nocą upier*olić ci łeb, my – naród Polski", "polski odpowiedniku Mengele, ile będziesz obrażał
niezaszczepionych", "zmuszasz nasz do używania śmiercionek".
Niektórzy się nawet podpisują. Oczywiście zgłaszam na policję,
ale ile ja mogę z tym chodzić. Później okazuje się, że autor to
trochę chory psychicznie, skrzywdzony w dzieciństwie przez
pedofila, lub tzw. nieżyczliwa lokalna branżowa "konkurencja". Ale
co mnie to wszystko obchodzi?! Przecież oni popełniają przestępstwo.
Jest
jakikolwiek sposób, by antyszczepionkowców przerzucić na dobrą
stronę mocy?
Argumenty
się już skończyły. Jeśli ktoś nie rozumie, że ratuje swoje
życie i chroni inne osoby, to nic się z tym nie zrobi. Oni chcą
popełniać samobójstwo - ich sprawa. Codziennie przyjmuję takie
osoby. Jeśli ktoś mówi, że po szczepionce zmieni się genom, są zmiany w mózgu... Kiedyś jednemu powiedziałem, że być może
takie zmiany byłyby konieczne. Nawet tego nie zrozumiał.
Jednak 99
proc. tych, którzy ciężko chorują i trafiają do szpitala, na
koniec i tak błaga o życie, chce się szczepić, ale jest
oczywiście za późno. Niemniej od miesiąca sytuacja uległa istotnej
poprawie, gdyż zakażenie wariantem Omikron przebiega zdecydowanie łagodniej, szczególnie u zaszczepionych.
Niestety nie wszyscy w
zaawansowanym wieku czy z chorobami współtowarzyszącymi odpowiadają
na szczepienie, stąd także oni się zakażają. Bardzo wiele osób zakażonych obecnie nie wymaga hospitalizacji, natomiast jest
kierowanych do nas - tylko z powodów epidemiologicznych. Mimo że
mają bardzo wiele innych chorób. To jest jakieś
nieporozumienie merytoryczne. Mam niepokój, że jest to pozbywanie się
trudnych, kosztownych, obłożnie chorych pacjentów.
Czy
faktycznie będzie tak, jak mówił Bill Gates, że omikron zakończy
pandemię COVID-19?
Moim
zdaniem epidemia się utrwali, będzie przebiegała jak grypa, czyli
nawracające zakażenia co roku w większej skali albo ogniska
endemiczne. Wirus, żeby przeżyć, musi zakażać. Jeśli zakazi i
zabije, to ginie razem z ofiarą. Będzie ewoluował w kierunku
większej zakażalności i mniejszej patogenności, tak jak inne
koronawirusy odpowiadające za 20 proc. przypadków choroby
przeziębieniowej.
Gorzej, jeśli potworzą się mutacje, np. Delta z Omikronem. Wtedy nie wiem, co z tego będzie. Być może będzie tak, jak z
grypą, że co kilkanaście miesięcy trzeba się szczepić
modyfikowaną szczepionką - na szczęście mamy szczepionki oparte o znaną od końca lat 90. ubiegłego wieku technologię mRNA - je można szybko
modyfikować.
Aktualnie na pewno trzeba zaszczepić wszystkich i
dalej to postuluję. Jestem już poza Radą Medyczną, bo moralnie i
etycznie nie miało to już sensu. Efekty były ograniczone, szczególnie jeśli chodzi o wprowadzanie ogólnie znanych na świecie
ograniczeń czy możliwości egzekwowania ich prawnie. Przecież ich
naturalne poluzowanie zależy tylko od odsetka zaszczepionego
społeczeństwa, a więc bezpieczeństwa funkcjonowania państwa. A myśmy
sobie zafundowali Holokaust ludzi starych czy z wielochorobowością.
Mówi
się, że będąc w Radzie Medycznej, po prostu nie byli państwo
słuchani przez premiera i ministra zdrowia.
Byliśmy
słuchani przez premiera, ministra Niedzielskiego i ministra
Dworczyka. Nie zawsze byliśmy zgodni, to oczywiste. Nasze zalecenia, zgodne z zaleceniami światowymi, od lat funkcjonującymi w
szeregu krajów szczególnie Europy Zachodniej czy części krajów
Azji, nie były realizowane. A przecież te kraje poradziły sobie z epidemią, jak i falą zgonów. Nasilone restrykcje i zalecenia dotyczyły
starych, bardziej niebezpiecznych wariantów koronawirusa. Ale nie
przechodziło to przez Sejm.
Obserwujemy
trudną sytuację w ochronie zdrowia. To się dzieje i nie ma co
czekać na spektakularny upadek jak w hollywoodzkich filmach.
Ochrona zdrowia i szpitale będą zawsze działać, tylko kwestia jak. Finał
jest taki: osoby odchodzą z zawodu, część zmarła, inni nie
wytrzymali psychicznie, część odchodzi na emeryturę, młodzi
ludzie w dużym odsetku nie chcą w tych warunkach politycznych żyć, a pacjentów jednak trzeba leczyć i obsługiwać. To jest przecież
podstawa naszego zawodu.
Ma
pan radę, co powinno się z tym zrobić?
Musimy
edukować, przestrzegać prawa i norm demokratycznych oraz egzekwować
zalecenia. Jeśli to wszystko się połączy, to państwo będzie
funkcjonowało. Wszystko jednak w rękach wyborców i mądrych
polityków. Jeszcze raz powtórzę: edukacja, demokracja, organizacja, a nie prywata, trzymanie kurczowe stołków czy szaleńczych
archaicznych poglądów. Oraz, co szczególnie niepokoi, jak
obserwowane w ostatnim czasie próby skłócania nas z Unią Europejską. W czyim interesie jest to robione? Kto za tym stoi?