W Polsce rozgorzała dyskusja na temat niezbędnych zmian w sądownictwie, które spowodowałyby pozytywną decyzję Komisji Europejskiej o przekazaniu środków z Krajowego Planu Odbudowy. Spór ma fundamentalne znaczenie dla przyszłości Polski, ale może także doprowadzić do kryzysu w obozie władzy. Dlatego w najbliższych tygodniach możemy się spodziewać wielu zakrętów.
Reklama.
Reklama.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy, mniej dostrzegany przez komentatorów. Czy w Polsce istnieją mechanizmy gwarantujące, że środki uzyskane od UE nie zostaną zmarnotrawione, a ich wydatkowanie będzie poddane należytej kontroli?
Ma to znaczenie dla nas jako obywateli. Im więcej środków zostanie wydanych na zasadach korupcyjnych i trafi do różnych „krewnych i znajomych królika”, tym mniej zostanie wydanych zgodnie z zasadami gospodarności i racjonalności.
Organem odpowiedzialnym za prawne rozliczanie wszystkich nieprawidłowości jest prokuratura. Jednak Prokurator Generalny jest jednocześnie Ministrem Sprawiedliwości – należy do rządu i stanowi część władzy wykonawczej. Prokurator Generalny sprawuje w zasadzie pełną kontrolę nad wszystkim, co się dzieje w prokuraturze, może wpływać na sposób prowadzenia każdej sprawy.
Hierarchiczne podporządkowanie prokuratorów oraz różne metody ich dyscyplinowania spowodowały, że prawie każdy efekt procesowy może być osiągnięty.
Lojalni prokuratorzy mogą odmawiać wszczęcia postępowań lub przedłużać je w nieskończoność. Mogą umarzać sprawy i całkowicie lekceważyć decyzje sądów kwestionujących takie umorzenia. Sprawy mogą być przesuwane pomiędzy poszczególnymi jednostkami prokuratury.
Jeśli nawet zdarzy się prokurator, który chce pokazać swoją niezależność (jak np. prok. Ewa Wrzosek) to sprawy są im bez większych ceregieli zabierane, a prokuratorzy są na różne sposoby dyscyplinowani, łącznie ze stawianiem zarzutów. Wszystkie te instrumenty mogą wdrażać określone cele polityczne, jeśli tylko Prokuratorowi Generalnemu na tym zależy.
Jednocześnie nie ma innego organu państwowego, który w przypadku nadużyć mógłby przedstawić przed sądem akt oskarżenia, zwłaszcza jeśli dotyczy to przedstawicieli władzy. Dobitnym przykładem są niedawne zawiadomienia Prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Jedna z niedawnych kontroli zidentyfikowała szereg nieprawidłowości w działaniu Funduszu Sprawiedliwości (który jest zarządzany przez Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego).
Prezes NIKzłożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, ale trudno się spodziewać, aby Prokurator Generalny pozwolił na prowadzenie sprawy przeciwko sobie samemu. Już wyobrażam sobie tego prokuratora, który podejmując taką sprawę, podstawia topór pod własną głowę. Słowem - „Paragraf 22”.
Dlatego też, Prezes NIK postuluje, że powinien mieć samodzielną ustawową podstawę wytaczania aktów oskarżenia w przypadku wykrycia nadużyć w gospodarowaniu środkami publicznymi. Jest to świetny pomysł, tylko jego wdrożenie wymaga zmiany ustawy. W obecnych warunkach politycznych jest to niemożliwe.
Problem odpowiedzialności karnej za niewłaściwe wydatkowanie środków unijnych pojawił się już dawno w debacie publicznej na szczeblu europejskim. Dlatego właśnie utworzony został urząd Prokuratora Europejskiego (European Public Prosecution Office).
Do zadań tego organu należy właśnie monitorowanie wszystkich nadużyć związanych z wykorzystaniem środków unijnych w państwach członkowskich oraz wszczynanie postępowań. Państwa członkowskie mają swobodę przystąpienia do tego mechanizmu.
Ale jak nietrudno się domyślić, Polska nie przystąpiła do Prokuratury Europejskiej. Minister Sprawiedliwości twierdził, że rzekomo zagrażałoby to naszej suwerenności. Problem w tym, że pod pojęciem „suwerenność” przedstawiciele obozu władzy rozumieją przede wszystkim brak jakichkolwiek mechanizmów ograniczających ich władzę - nikt nie może im patrzeć na ręce. Interes publiczny nie ma niestety znaczenia.
Tydzień temu Prokuratura Europejska skierowała do Komisji Europejskiej list, odnosząc się do Rozporządzenia UE nr 2020/2092, popularnie określanego jako „pieniądze za praworządność”. Prokuratura Europejska jest świadoma, że Polska nie jest formalnie państwem uczestniczących w funkcjonowaniu tego organu.
Jednakże współpraca w sprawach karnych o charakterze transgranicznym i tak wymaga pewnego, minimalnego poziomu współpracy z Prokuraturą Europejską, zwłaszcza w kontekście stosowania Europejskiego Nakazu Śledczego.
W dużym skrócie, skoro inne państwa członkowskie wskazały Prokuraturę Europejską jako organ właściwy do prowadzenia takich postępowań, to Polska przynajmniej na poziomie roboczym powinna pozwalać na podejmowanie określonych czynności śledczych przez Prokuraturę Europejską, nawet jeśli w samej Prokuraturze Europejskiej nie uczestniczy.
Tak się jednak nie dzieje, bo Ministerstwo Sprawiedliwości konsekwentnie od lat kwestionuje jakiekolwiek zapytania czy prośby ze strony Prokuratury Europejskiej. Nie wprowadza także odpowiednich zmian do polskiego kodeksu postępowania karnego.
W konsekwencji, jeśli jakieś dowody na przestępstwa transgraniczne są zlokalizowane w Polsce, to Prokuratura Europejska nie może ich w ogóle zabezpieczyć. Dotyczy to obecnie 23 śledztw prowadzonych przez Prokuraturę Europejską.
Ten list Prokuratury Europejskiej nie pojawił się przypadkiem. Jest wyrazem frustracji związanej z tym, że problemy dotyczące praworządności przekładają się na normalne, codzienne funkcjonowanie instytucji europejskich, zwłaszcza tych odpowiedzialnych za współpracę transgraniczną.
A przecież nie można być w Unii Europejskiej, korzystać ze swobodnego przepływu towaru i osób, z otwartych granic, a jednocześnie coraz częściej ignorować potrzebę podstawową zasadę, na której oparty jest porządek unijny – zasadę wzajemności, podobnych standardów prawnych, lojalnej współpracy między sądami i prokuraturami.
Podobno Komisja Europejska oczekuje teraz od Polski gestów dobrej woli, aby uruchomić środki z Krajowego Planu Odbudowy. Jedna sprawa to naprawa sytuacji w sądownictwie i przyjęcie odpowiednich ustaw (likwidacja Izby Dyscyplinarnej, przywrócenie sędziów do orzekania, reforma Krajowej Rady Sądownictwa).
Ale ważne jest także stworzenie rzeczywistych mechanizmów kontroli nad wydatkowaniem środków unijnych – przystąpienie do Prokuratury Europejskiej byłoby sygnałem, że Polska chce pozostać lojalnym państwem członkowskim UE. Jak pisałem swego czasu wraz z Maciejem Taborowskim dla „Rzeczpospolitej” – uczciwi nie mają się czego bać.