Po ataku Rosji wielu obywateli Ukrainy zdecydowało się na wyjazd z miast. Tylko w Kijowie utworzyły się ogromne korki, co pokazują m.in. mapy Google. Mieszkańcy wyjeżdżają z miasta w kierunku zachodnim. W stolicy co chwilę słychać syreny alarmowe.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rosja zaatakowała Ukrainę na pełną skalę. Wielu mieszkańców Kijowa zdecydowało się na ucieczkę z miasta
Na Ukrainie ludzie stoją w kolejkach do sklepów, bankomatów, w stolicy zatłoczone były stacje metra. Ustawiały się kolejki aut na stacjach benzynowych
Władze Kijowa zapewniły mieszkańcom dostęp do schronów
Nad ranem polskiego czasu 24 lutego, Władimir Putin wydał rozkaz przeprowadzenia - jak to określił - specjalnej operacji wojskowej w Donbasie. Jego działania to de facto wypowiedzenie wojny Ukrainie i atak na szeroką skalę. Z tego powodu wielu mieszkańców Kijowa zdecydowało się opuścić ukraińską stolicę.
W stolicy Ukrainy co chwilę da się usłyszeć syreny alarmowe. Wcześniej reporter BBC z Kijowa relacjonował, że na ulicach jest jeszcze cicho i spokojnie. Sytuacja zmieniła się, kiedy pojawiły się kolejne doniesienia o rosyjskich atakach.
– Niektórzy mówili nam, że nie wiedzą, co robić. Inni pokazywali, że utracili łączność w swoich telefonach komórkowych – przekazywał Nick Beake.
Dziennikarz podkreślał, że są doniesienia o kolejkach w supermarketach. – Widzieliśmy ludzi wypłacających pieniądze z bankomatów "na wszelki wypadek" – dodawał. Do sieci trafiają zdjęcia z zatłoczonych stacji metra w Kijowie, widać też kolejki na stacjach benzynowych i sznur samochodów wyjeżdżających z miasta.
Na nagraniach w mediach społecznościowych widać, że korkują się drogi wylotowe z miasta. Na mapach Google dominuje kolor czerwony lub czarny, co oznacza ogromny ruch. Podobne obrazki można zobaczyć m.in. z Charkowa. Jak podaje BBC, wiele osób zdecydowało się też na wyjazd z miasta autobusami.
Dziennikarka BBC Sarah Rainsford, która jest teraz w Donbasie przekazała, że mieszkańcy są "zszokowani i przerażeni na myśl o tym, co może nadejść". – Ludzie wyszli wczoraj wieczorem na ulice w tym mieście – machali ukraińską flagą. Mówili, że to ich ziemia – wskazywała.
Relacje w social mediach świadczą o narastającym poczuciu paniki. Poruszającą relację zamieścił na Twitterze dziennikarz "The Guardian" Luke Harding. "Nasza piwnica w Kijowie zapełnia się teraz rodzinami z małymi dziećmi. Dzieciaki trzymają kolorowanki. To rozdzierające serce" – pisał.
Rosja atakuje Ukrainę, Putin grozi
W swoim przemówieniu Putin władze Ukrainy nazwał "reżimem z Kijowa". – Będziemy dążyć do demilitaryzacji oraz denazyfikacji Ukrainy – oświadczył. Jak wyjaśnił, celem operacji wojskowej jest "ochrona ludzi, którzy przez ostatnie osiem lat są poddawani ludobójstwu". Putin stwierdził, że Rosja nie zamierza okupować Ukrainy.
Władze Ukrainy twierdzą, że rosyjskie pojazdy wojskowe wjeżdżały do kraju w wielu miejscach, w tym z Białorusi na północy i Krymu na południu. Kolejne przeprawy miały miejsce na wschodzie, w rejonie Charkowa i Ługańska. Według ukraińskich służb granicznych Rosja otworzyła ogień z artylerii przed wysłaniem pojazdów wojskowych.