- Francja przypomniała Putinowi, że i ona ma broń atomową - tak generał Roman Polko skomentował niedzielne oświadczenie prezydenta Rosji o tym, iż nakazał przygotowanie rosyjskiej broni nuklearnej do podwyższonej gotowości do odpalenia. Zdaniem wojskowego to pokazuje, że jest on zbrodniarzem wojennym, który "się skończył".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prezydent Rosji polecił dowództwu wojskowemu postawić rosyjskie siły odstraszania w stan najwyższej gotowości. Dotyczy to broni atomowej.
Eksperci przypominają jednak, że nie tylko Rosja ma takie możliowści, ale też Francja.
Jak podała agencja Reutera, Rosja wystrzeliła z terytorium Białorusi rakiety Iskander w kierunku Ukrainy, mimo że dosłownie kilka chwil wcześniej poinformowano o rozpoczęciu negocjacji pokojowych pomiędzy Rosją a Ukrainą w rejonie rzeki Prypeć blisko granicy białorusko-ukraińskiej.
– Państwa zachodnie nie tylko podejmują nieprzyjazne działania przeciwko naszemu krajowi w sferze gospodarczej, lecz także najwyżsi urzędnicy czołowych członków NATO wydali agresywne oświadczenia dotyczące naszego kraju - w taki sposóbWładimir Putin tłumaczył decyzję ws. broni nuklearnej na antenie rosyjskiej telewizji.
Francja też ma broń atomową
Zaskakujący ruch Putina na antenie TVN24 skomentował gen. Roman Polko. Wojskowy zwrócił uwagę, że po tym ruchu Moskwy "Francja przypomniała Putinowi, że i ona ma broń atomową".
Jak mówił, mało prawdopodobne jest, aby w otoczeniu Putina "nie znalazły się osoby, które zostały wciągnięte w odpowiedzialność za ludobójstwo, z którym mamy do czynienia". - Oni mają rodziny, bliskich, z pewnością nie będą chcieli doprowadzić do czegoś, co by się skończyło zagładą - tłumaczył.
- Wiem, że Putin jest nieobliczalny. Jakiekolwiek warunki przyszłego pokoju będą ustalane z innym człowiekiem. Ten zbrodniarz wojenny naprawdę się skończył - ocenił generał.
Polko przypomniał także, że cały czas Moskwa ponosi porażki w wojnie w Ukrainie mimo zaangażowania dużych sił. W jego ocenie zapewne nawet Alaksandr Łukaszenka zaczął już szukać "ucieczki, aby nie być na okręcie, który tonie".
– Myśmy może tego wcześniej nie widzieli, ale przecież już społeczeństwo rosyjskie nazywało go "dziadem z bunkra". Putin już wcześniej mocno się odizolował. Zniknął z
przestrzeni i rzeczywiście przez dwa lata w tym bunkrze mogło dojść do jakichś naruszeń osobowości. Jeśli ktokolwiek chciał z nim rozmawiać, musiał przechodzić specjalną kwarantannę – wyjaśnił generał.
Ta nadaktywność na chwilę przed agresją na Ukrainę, widoczność w mediach, mogła być po prostu próbą rozmycia odpowiedzialności. – Pozwolił sfilmować obrazek, który pokazuje, że to nie jest jednoosobowa decyzja, że to nie jest jego odpowiedzialność, że to jest kolektywna odpowiedzialność – dodał członek Rady ds. Bezpieczeństwa i Obronności.
Przypomnijmy, że Ukraina zgodziła się na spotkanie z rosyjską delegacją na granicy białorusko-ukraińskiej w sprawie negocjacji pokojowych.
Jest szansa na negocjacje między Ukrainą a Rosją?
Podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski uzgodnił, że delegacja ukraińska spotka się bezwarunkowo z delegacją rosyjską na granicy ukraińsko-białoruskiej w pobliżu rzeki Prypeć.
Biuro prezydenta Ukrainy informowało, że białoruski reżim wziął na siebie odpowiedzialność za to, aby wszystkie samoloty, helikoptery i rakiety stacjonujące na terytorium Białorusi pozostały na ziemi podczas podróży, rozmów i powrotu ukraińskiej delegacji.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.