Media społecznościowe uginają się od ogłoszeń, apeli i próśb o pomoc w znalezieniu mieszkania. Ludzie szukają na już, natychmiast, od zaraz. Również serwisy zajmujące się nieruchomościami przeżywają olbrzymie zainteresowanie. Czy mieszkań na wynajem może zabraknąć? Jak wygląda sytuacja w różnych miastach Polski? – Wszystko wskazuje na to, że mieszkań na wynajem z każdym dniem jest coraz mniej – słyszymy w Otodom.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jarosław Krawczyk z Otodom potwierdza ogromne zainteresowanie ofertami mieszkań i pokoi na wynajem w ostatnich dniach.
– 7 marca na Otodom było o 166 proc. więcej odsłon ogłoszeń dotyczących wynajmu mieszkań lub pokoi niż 24 lutego, czyli w dniu inwazji. Na OLX był to wzrost o 114 proc. A jeśli chodzi o liczbę odpowiedzi, czyli nawiązania kontaktów z każdego ogłoszenia, to różnica jest jeszcze większa. 7 marca na Otodom było ich o 455 proc. więcej niż 24 lutego, a na OLX o 264 proc. więcej – mówi naTemat.
Nie pamięta takich wzrostów w przeszłości. – Zdecydowanie widzimy, że liczba odpowiedzi na ogłoszenia jest wyższa niż zwykle. To zainteresowanie cały czas narasta i dotyczy całego kraju. Mieszkania znikają, ale nie jest tak, że znika wszystko – dodaje.
"Kochani, szukam mieszkania"
7 marca w Otodom było o 19 proc. mniej ogłoszeń o wynajmie mieszkań niż 24 lutego, na OLX – o 27 proc. Ten drugi serwis, jak słyszymy, jest bardziej rozpoznawalny w Ukrainie.
– Być może jest dużo takich kontaktów, które nie kończą się podpisaniem umowy. Ale może też być tak, że np. nie kończą się zdjęciem ogłoszenia, gdyż ktoś umówił się jutro na oglądanie mieszkania, więc jest ono zarezerwowane. Wszystko wskazuje na to, że mieszkań na wynajem z każdym dniem jest coraz mniej – mówi Jarosław Krawczyk.
Do Polski przyjechało już ponad milion uchodźców z Ukrainy. Korzystają z różnych form noclegów – u znajomych, przyjaciół, przypadkowych ludzi. Widzimy zryw Polaków, którzy pomagają. Widzimy też wstrząsające obrazy, jak uchodźcy koczują na dworcach. I widzimy też w ostatnim czasie jak bardzo w mediach społecznościowych poszukiwane są mieszkania dla nich – najczęściej krótkoterminowo, ale też na dłuższy czas.
"Kochani, nadal szukam. Rodzina z córką i babcia, wypłacalni, bez problemu zapłacą za najem", "Moja ciocia z niepełnoletnim synem szukają mieszkania od zaraz" – piszą.
"Poszukuję lokalu mieszkalnego do wynajęcia dla rodziny 6 osobowej z Ukrainy (4 kobiety i 2 dzieci 13 i 14 lat) wstępnie na okres 2 miesięcy. W Warszawie będą 11 lub 12 marca" – to jeden z ostatnich wpisów na facebookowej grupie.
"Szukam mieszkania dla dwóch kobiet z Ukrainy od 21.03. Mogą zapłacić za wynajem" – brzmi kolejny. I pierwszy komentarz: "Też szukam".
Z komentarzy można wnioskować, że znaleźć nie zawsze udaje się bardzo szybko.
Brakuje mieszkań na wynajem?
– Zaczyna się problem – reaguje wiceprezydent Kielc, gdy pytam, czy u nich w mieście można łatwo znaleźć mieszkania na wynajem.
– W samych Kielcach mamy już około tysiąca osób, część jest poza ujęciem systemowym. Wydaje się, że każdy kto mógł, ma już u siebie gości pod swoich dachem. Teraz obserwujemy drugą falę, gdy ściągane są osoby nieznajome, obce, nie te, które się znało. Ludzie potrafią wsiąść w samochód, pojechać na granicę, przywieźć uchodźców i dopiero zastanawiać się, co dalej. Obserwuję w mediach społecznościowych, że znajomi, dalsi znajomi, piszą, że poszukują dachu nad głową i po jakimś czasie znajdują. Ale samo to, że te ogłoszenia się pojawiają, to znaczy, że jest to już kolejny etap. I to nie jest tak, że te mieszkania czekają, tylko trzeba ich szukać. A kolejny, trzeci etap będzie, gdy ich zabraknie – mówi naTemat Marcin Chłodnicki.
Ludzie z Ukrainy cały czas przyjeżdżają również tu. – Codziennie. Wczoraj było 1000 osób, dziś może być już 1200. Na przykład dziś odebrałem sygnał, że chce do nas przyjechać grupa 100 dzieci z domów dziecka z opiekunami. Są jeszcze po stronie ukraińskiej, wspólnie z wojewodą będziemy szukać dla nich miejsca – mówi.
Jak podkreśla, jeśli chodzi o dach nad głową dla uchodźców, wsparcie idzie dwoma torami. Tak jest w całym kraju. Jeden z nich to proces systemowy, gdy uchodźcy zgłaszają się do urzędów wojewódzkich.
– My, jako samorządy, przekazaliśmy wojewodom liczbę miejsc, które udostępniamy na noclegi. U nas są to normalne miejsca hotelowe i noclegowe, np. miejskie hotele przy obiektach sportowych, internaty. Te miejsca w przypadku naszego miasta nie są jeszcze zapełnione. Gdyby była większa fala uchodźców, jesteśmy w stanie dokładać kolejne miejsca, tylko jest to kwestia ich standardu. Możemy uruchomić hale sportowe, nawet duże hale targowe Targów Kielc. Ale jest to ostateczność, na razie mamy dla uchodźców lepsze warunki – mówi wiceprezydent Kielc.
Druga pomoc oczywiście płynie indywidualnie, od mieszkańców. I jak wszędzie jest ogromna. Od samego początku Polacy proponują swoje mieszkania, domy, pokoje, kawałek kąta. Tylko nie wszyscy już to miejsce mają. W sieci sami szukają mieszkań dla innych.
– Tu chyba brakuje informacji, bo często jest tak, że ludzie szukają dachu nad głową dla przyjeżdżających z Ukrainy, ale nie wiedzą, że można wykorzystywać kanał przez urzędy wojewódzkie. Jestem pewien, że część osób na terenie naszego miasta jest poza monitoringiem systemu – mówi.
Nie wszyscy jednak chcą w ten sposób. Co będzie, gdy w mieście zabraknie mieszkań, czy pokojów na wynajem?
– Pozostaje droga systemowa, przez urzędy wojewódzkie. Noclegi w większych obiektach, a nie w prywatnych mieszkaniach. I udostępnianie kolejnych, może mniej komfortowych miejsc, ale z dachem nad głową – odpowiada wiceprezydent.
Jak działają inne samorządy
Wiele urzędów w całym kraju ma na swoich stronach zakładki w rodzaju: "Udostępnij swoje mieszkanie dla uchodźców", "Wyszukiwarka miejsc zakwaterowania dla uchodźców z Ukrainy" gdzie można deklarować chęć pomocy. Na przykład mieszkańcy Warszawy zgłosili ok. 4 tys. miejsc w swoich domach. Samo miasto przygotowało zaś 22 miejsca pobytowe.
"To hotele, Ośrodki Sportu i Rekreacji oraz inne miejskie nieruchomości. Jednym z takich obiektów jest dawny budynek IPN przy ul. Wołoskiej 7, przygotowany do przyjęcia nawet 400 osób. 5 z 7 pięter budynku przy ul. Wołoskiej zaadaptowano pod lokale mieszkalne, jedno przeznaczono na stołówkę i zaplecze magazynowe" – informuje Urząd Miasta.
Podano też, że stolica może liczyć na wsparcie ze strony zaprzyjaźnionych samorządów. Na warszawski apel o pomoc w zakwaterowaniu uchodźców błyskawicznie odpowiedziało kilkanaście miast, dwa autokary pojechały m.in. do Gdańska, kolejne dwa do Białegostoku i jeden do Pucka.
W Krakowie uchodźcy mają korzystać m.in. z mieszkań, które wybudowano w ramach programu Mieszkanie Plus. W Łodzi z zasobów miejskich przygotowano ok. dwustu mieszkań dla uchodźców.
I tak można o każdym. Ale rynek komercyjny to co innego.
"Damy radę, bez paniki"
– Na pewno mieszkań na wynajem ubywa. Gdy u nas pojawia się pytanie o mieszkanie, to puszczamy informację na ten temat na naszych wewnętrznych grupach, wykorzystujemy nasze kanały. Znajdują się, ale oczywiście tych mieszkań nie wystarczy. Niech do Polski trafi 2,5 mln uchodźców, z tego 500 tys. do Warszawy. To proszę sobie wyobrazić, że rynek powiększy się o 25 proc. więcej ludzi – mówi naTemat Jacek Kusiak, współzałożyciel i prezes ogólnopolskiego Stowarzyszenia Właścicieli Mieszkań na Wynajem "Mieszkanicznik"
Stowarzyszenie działa na rynku od 10 lat, jest największym tego typu w Polsce, liczy 20 tys. członków, ma oddziały w 20 miastach, wynajmują ok. 100 tys. nieruchomości. Dziś lider każdego oddziału ma kontakt z lokalnymi władzami ws. mieszkań dla uchodźców.
– Najtrudniej dziś znaleźć mieszkania m.in. w Rzeszowie, Lublinie i Warszawie. Tam mamy swoje oddziały, więc wiemy, jak wygląda sytuacja. Ciągle gdzieś znajdujemy jakieś mieszkania, jeszcze dajemy sobie radę z pomocą – mówi.
Jacek Kusiak uczula jednak, by nie panikować. – To jest dopiero początek. Uchodźcy często chcą wynająć mieszkanie na krótki termin, na miesiąc, dwa, bo nie wiedzą, co się będzie działo. W większości przypadków i tak chcą wracać do siebie, do Ukrainy. A rynek najmu krótkoterminowego mamy w Polsce duży. Damy radę, bez paniki. A jak mieszkania się skończą, będą hotele pracownicze. A potem inne hotele, pensjonaty, sale gimnastyczne. I nie chodzi tylko o władze samorządowe. Mam sygnały, że osoby prywatne wynajmują pensjonaty dla Ukraińców – mówi.
Uczula też, by nawet w tak trudnym czasie do zawierania umów najmu podchodzić profesjonalnie. – Nasze zasady ciągle działają (selekcja najemcy, umowa najmu, kaucje, szybkie - profesjonalne reagowanie ), choć w obecnych czasach mogą wydawać się trudne do zrozumienia. Ale znając rynek, chcielibyśmy, żeby i jedna, i druga strona potem nie ucierpiała. Myślmy długoterminowo i o wynajmujących i najemcach – mówi.
Co czeka rynek najmu?
Jarosław Krawczyk zwraca uwagę jeszcze na jedną rzecz: – Wzrost zainteresowania najmem widzieliśmy już przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Niekoniecznie 100 proc. tych mieszkań trafia teraz do Ukraińców. Możliwe, że część mieszkań trafia do Polaków, co możemy to wiązać z kolei z rosnącymi stopami procentowymi, z tym, że coraz trudniej o kredyt hipoteczny. Przewidywaliśmy w grudniu, że w 2022 roku być może będzie mniej chętnych na zakup, a więcej na wynajem i to się sprawdzało jeszcze przed inwazją.
Co czeka nas na rynku wynajmu mieszkań? – Jest bardzo dużo niewiadomych. Fala uchodźców cały czas się zwiększa, nie wiadomo jak długo potrwa wojna, czy osoby, które przed nią uciekają będą chciały zostać w Polsce, czy wracać, czy wyjechać dalej. Trudno pokusić się o prognozy długoterminowe. Patrząc na to, co dzieje się w tej chwili, jest duży głód mieszkań na wynajem. Ale trudno przewidywać, jak będzie w dalszej perspektywie – mówi Jarosław Krawczyk z Otodom.
– Polacy bardzo gościnnie przyjęli Ukraińców, wielu zaprasza ich pod swój dach lub do dodatkowych mieszkań na miesiąc, i na pół roku, i na rok. Ale to sytuacja tymczasowa. Te wzrosty, o których mówimy dotyczą komercyjnego, rynkowego wynajmu.Trudno szacować skalę tych potrzeb, natomiast wygląda na to, że będzie ona olbrzymia i może być tak, że w ogóle będzie ciężko wynająć mieszkanie. A biorąc pod uwagę fakt, jak działa popyt i podaż, ceny mogą gwałtownie wzrosnąć – dodaje.