Ludzie zastanawiają się, co wywożą TIR-y z Polski do Rosji. Ich ładunek jest owiany tajemnicą
redakcja naTemat
09 marca 2022, 13:03·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 marca 2022, 13:03
W internecie krążą doniesienia o ciężarówkach, które przemierzają Polskę i kierują się w stronę Białorusi oraz Rosji. Ich ładunek jest owiany tajemnicą, ale pojawiają się głosy, że są to leki i zaopatrzenie, które potem trafiają do armii Władimira Putina.
Reklama.
Reklama.
Od 24 lutego trwa wojna w Ukrainie wywołana przez Rosję
Wojska Władimira Putina utknęły jednak ze względu na braki w zaopatrzeniu
W polskim internecie krążą doniesienia o ciężarówkach, które z Niemiec przez Polskę mają przewozić leki i zaopatrzenie dla rosyjskiej armii
W polskim internecie coraz popularniejsze staje się nagranie z apelemUkraińca mieszkającego w Polsce. Stojąc na przejściu granicznym z Białorusią w Kukurykach stwierdza on, że przez nasz kraj jadą ciężarówki z tajemniczym ładunkiem z Niemiec na Białoruś i dalej do Rosji.
Jego zdaniem to zapasy leków i zaopatrzenie, które potem zostanie wysłane rosyjskim wojskom na front. Na nagraniu widać, że sam blokuje też jedną z ciężarówek, by przedstawić swoje poglądy białoruskiemu kierowcy. Ukrainiec zachęca, żeby kierowcy ci nie przyczyniali do działania rosyjskiej gospodarki i machiny wojennej.
Z kolei "Gazeta Wyborcza" dotarła do innego Ukraińca, który postanowił wypowiedzieć wojnę takim transportom. 60-letni Mirosław Zahorski do wybuchu wojny prowadził gospodarstwo sadownicze w obwodzie tarnopolskim. Kiedy Rosjanie zaatakowali Ukrainę wywiózł swoją rodzinę do znajomych z Polski, którzy mieszkają pod Łodzią.
Do kraju nie wrócił, bo jest za stary, żeby wstąpić do armii. Ale to nie przeszkodziło mu działać na rzecz Ukrainy. W jednym z przydrożnych barów przy A2 dowiedział się od kierowców z Białorusi, Rosji i Kazachstanu co wożą z Niemiec do Rosji. Jak twierdzi, czytał też ich listy przewozowe.
– Oniemiałem, włosy stanęły mi dęba na głowie. Unia Europejska wprowadziła sankcje dla towarów rosyjskich i białoruskich. Tymczasem firmy i przedsiębiorstwa przewozowe z tych państw, jak gdyby nigdy nic, w dalszym ciągu sprowadzają z państw Unii Europejskiej, przede wszystkim z Niemiec, najróżniejsze lekarstwa, makarony, kasze, także części do maszyn dla fabryk – mówi "Wyborczej" Zahorski.
Jego zdaniem, powołując się na swoje źródła, te towary mogą potem zostać wysłane na front dla wojsk Rosji. Dlatego też prowadzi akcję rozdając ulotki informacyjne na przydrożnych parkingach na trasach tranzytowych. Czasami jednak jego działania są bardziej zdecydowane.
– Postanowiłem działać. Pod Łodzią na jednym z parkingów odkręciłem tablicę rejestracyjną z przyczepy z jednego tira. Bardzo sprawnie wszystko poszło. Kierowca tego tira już nie ruszy w dalszą podróż, bo za chwilę zostanie zatrzymany na drodze przez drogówkę bądź przez tę waszą Inspekcję Transportu Drogowego, krokodylki, jak wy je nazywacie. Wyrobienie nowych tablic dla białoruskiej ciężarówki to nawet dwa tygodnie stójki. Co najważniejsze: stójki z towarem, który na czas nie trafi do żołnierzy, którzy zdobywają Ukrainę. A wszystko, daj Boże, przyczyni się do klęski Putina – tłumaczy Zahorski.
Temat ciężarówek z Niemiec do Rosji stał się na tyle medialny, że zainteresował się nim były prezydent Ostrowa Wielkopolskiego, a obecnie poseł na Sejm Jarosław Urbaniak.
"Na posiedzeniu Komisji Finansów i Gospodarki wykorzystałem obecność min Rzeczkowskiej, szefowej KAS. Zapytałem, czy polskie służby celne wiedzą, co jest wywożone przez polsko-białoruską granicę do Rosji? Czy to rzeczywiście, jak donoszą media, zaopatrzenie dla rosyjskiej armii? Odpowiedzi NIE OTRZYMAŁEM" – napisał na Twitterze polityk
Przypomnijmy, że sankcje UE wprowadzone są na towary z Rosji i Białorusi. Nie dotyczą one jednak tego, co kraje te importują z Unii Europejskiej. Rosyjski import mogą ograniczać same firmy decydując się wycofać z rynku rosyjskiego lub ograniczając na nim swoje usługi.