– Niewiara czy sceptycyzm wobec amerykańskich ostrzeżeń jest zaskakująca, a w przypadku Polski wręcz niewybaczalna – stwierdził w najnowszym wywiadzie Donald Tusk. Lider PO ocenił, że zagadką jest, dlaczego rząd PiS zlekceważyło sygnały o rosyjskiej inwazji, bo teraz widać tylko, "jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani na falę uchodźców". Tusk podkreślił jednak, aby w tej dramatycznej sytuacji nie mnożyć w Polsce konfliktów.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Donald Tusk wypowiedział się na temat lekceważenia przez polski rząd sygnałów o rosyjskiej inwazji na Ukrainę
Lider PO odniósł się też m.in. do wizyty Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego w Kijowie
Pod koniec listopada premier Mateusz Morawiecki spotkał się w Warszawie z dyrektor Wywiadu Narodowego USA Avril Haines. Na stronach rządowych informowano wówczas, że rozmowa Haines z szefem polskiego rządu odbyła się na prośbę strony amerykańskiej.
"Jej uczestnicy uzgodnili, że niezbędna jest bliska współpraca w zakresie bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO" – przekazano.
Tematy podejmowane podczas wizyty szefowej wywiadu USA w Polsce stały się jednym z wątków poruszonych w najnowszej rozmowie "Gazety Wyborczej" z Donaldem Tuskiem. Jak podkreślono, Avril Haines informowała wówczas Mateusza Morawieckiego o rosyjskich planach inwazji na Ukrainę. – Jak Polska wykorzystała te cztery miesiące? – zapytali dziennikarze lidera PO.
– Niewiara czy sceptycyzm wobec amerykańskich ostrzeżeń jest zaskakująca, a w przypadku Polski wręcz niewybaczalna. Dla mnie pozostaje zagadką, dlaczego rząd zlekceważył te sygnały. To dużo poważniejsza sprawa niż reakcja Francji czy nawet Niemiec. Bo przecież wiadomo, w jakiej sytuacji jest Polska, gdzie leży – wskazał Donald Tusk.
Były premier ocenił, że już w pierwszych dniach inwazji było widać, a teraz jeszcze wyraźniej, "jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani na falę uchodźców". – Wystarczył zdrowy rozsądek, żeby wiedzieć, że jeśli się zaczyna konflikt w Ukrainie, to Polska będzie pierwszym i głównym celem ludzi uciekających przed wojną – podkreślił.
Dziennikarze postanowili więc dopytać, czy "polski rząd powinien zrobić więcej". Tusk jednoznacznie odparł, że tak, jednak nie chciał rozwijać tego wątku, ponieważ "w tej dramatycznej sytuacji najważniejsze jest utrzymanie jedności".
Lider PO podkreślił przy tym, że nasz autentyczny poryw solidarności wobec uchodźców jest powodem do dumy. Ale nie zastąpi tego, co jest obowiązkiem państwa. – Odruch serca i spontaniczna gotowość do poświęceń nie zastąpią sprawnej administracji – podsumował.
– Nie podobają mi się szyderstwa z tej wizyty. Ale nie podobają mi się też propagandowe zachwyty, że Kaczyński zatrzyma Putina. Ten polityczny gest wymagający wyobraźni i odwagi, mówię tu o trójce premierów, był potrzebny Zełenskiemu, inaczej do tej wizyty by nie doszło – wskazał Tusk.
Jak ocenił, wypowiedź Kaczyńskiego była "zupełnie niepotrzebnym incydentem". – To pomysł, który wzbudza tylko konfuzję i niepokój. Szczególnie polski premier i wicepremier ds. bezpieczeństwa powinni jednak mieć w tyle głowy i w sercu bezpieczeństwo Polski. Naszym zadaniem nie jest formułowanie jakichś ekscentrycznych stanowisk. Naszym zadaniem jest nieustanna praca nad jednością i odwagą Zachodu w tej sprawie – podkreślił lider PO.
Nazwijmy sprawy po imieniu. Wiedzieli od listopada, nie zrobili nic. Nie będę tego rozwijał, bo w tej dramatycznej sytuacji najważniejsze jest utrzymanie jedności. Warto starać się wytrzymać, jak długo to możliwe, bez niepotrzebnego mnożenia konfliktów czy negatywnych emocji w Unii i w Polsce.