Ukraiński parlament poinformował o wywiezieniu siłą do Rosji nawet 15 tysięcy mieszkańców Mariupola. Rosyjscy żołnierze mają zabierać im telefony komórkowe, paszporty i inne dokumenty tożsamości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Około 100 tysięcy mieszkańców Mariupola żyje w nieludzkich warunkach, pod ciągłą groźbą ostrzału, bez wody, jedzenia i lekarstw.
Są przewożeni do tzw. obszarów filtracyjnych, a następnie załadowywani do pociągów, które jadą do Jarosławia i Taganrogu w obwodzie rostowskim w Rosji.
"W tej chwili rosyjscy okupanci siłą deportują tysiące mieszkańców Mariupola do Rosji! Łącznie nielegalnie deportowano około 15 000 mieszkańców Mariupola. Istnieją doniesienia, że rosyjscy okupanci konfiskują paszporty i inne ukraińskie dokumenty tożsamości" – poinformował ukraiński parlament na Twitterze.
"Przymusowo deportując obywateli Mariupola na swoje terytorium Rosja przechodzi na kolejny poziom terroru. 6 tys. Ukraińców już teraz jest w rosyjskich obozach, gdzie mogą być wykorzystywani jako zakładnicy. Konwoje humanitarne uciekające do nieokupowanych części wciąż są ostrzeliwane. To barbarzyństwo musi się skończyć" – napisał na Twitterze rzecznik MSZ Ukrainy.
Wcześniej "Gazeta Wyborcza" przekazała, że w ciągu trzech poprzednich dni wywieziono siłą nawet 60 tysięcy osób. W reportażu "GW" Giampaolo Visetti z "La Repubblica" pisał, że deportowani wysyłani są do obszarów filtracyjnych we wschodnich okręgach za rzeką Kalmius.
Czytaj także: Rosjanie zabili w Mariupolu 11-letnią gimnastyczkę. "Miała dawać uśmiech światu"
Tam według relacji Visettego są poddawani identyfikacji, przeszukaniu i oczyszczeniu. Tracą też telefony komórkowe, a następnie załadowywani do pociągów, które jadą do Jarosławia i Taganrogu w obwodzie rostowskim w Rosji.
Zobacz też: Część mieszkańców lewobrzeżnej dzielnicy Mariupola jest przymusowo wysyłana do Rosji
"Rosyjscy okupanci siłą przenoszą tysiące mieszkańców do Rosji. Cywile zostali wywiezieni do obozów, gdzie Rosjanie mieli sprawdzać telefony i dokumenty, a następnie siłą przenieśli część z nich do odległych miast w Rosji" – poinformowała wcześniej Rada Mariupola za pośrednictwem komunikatora Telegram.
"Ludziom, którzy są przymusowo usuwani na terytorium Federacji Rosyjskiej, odbiera się ukraińskie paszporty i daje kawałek papieru, który nie ma żadnej mocy prawnej i nie jest uznawany w całym cywilizowanym świecie" – napisano dalej.
Rosjanie zabili 11-letnią gimnastyczkę
W środę pojawiła się tragiczna informacja o śmierci 11-letniej gimnastyczki Katii Diaczenko w Mariupoulu, czyli mieście, które prawie od początku wojny było bezpardonowo atakowane przez najeźdźców.
Dziewczynka zginęła po jednym z bombardowań pod gruzami własnego domu. O całej sytuacji napisała w social mediach jej trenerka Anastasia Meszczanenkowa. "Miała podbijać areny sportowe i dawać uśmiech światu. Umarła pod gruzami. Czemu winne są dzieci?" – napisała zrozpaczona kobieta.
Nieludzkie warunki w oblężonym Mariupolu
"Około stu tysięcy mieszkańców Mariupola żyje pod ciągłą groźbą ostrzału, bez wody, jedzenia i lekarstw" – takie informacje przekazał niezależny białoruski portal Nexta, który pokazał też zdjęcia satelitarne oblężonego i zdewastowanego miasta.
Podobną informację o tragicznej sytuacji miasta przekazał też Wołodymyr Zełenski. Prezydent Ukrainy poinformował, że "w nieludzkich warunkach żyje około 100 tys. mieszkańców, bez jedzenia, bez wody, bez leków, całkowicie zablokowanych, pod ciągłym ostrzałem".
Rada miejska podała, że we wtorek z Berdiańska do Zaporoża ewakuowano 4367 osób, które wcześniej wydostały się z Mariupola.