"Der Spiegel" o "uchodźcach drugiej kategorii" w Polsce. "To dwuklasowe społeczeństwo"
Wioleta Wasylów
25 marca 2022, 11:15·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 marca 2022, 11:15
O "uchodźcach drugiej kategorii" w Polsce donosi niemiecki "Der Spiegel". Dziennik napisał, że część studentów z Afryki, którzy uciekli z Ukrainy, trafiła w naszym kraju do ośrodków strzeżonych, gdzie przebywają w trudnych warunkach i mają utrudniony kontakt ze światem zewnętrznym. Niemiecka gazeta podkreśliła, że sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Od początku inwazji Rosji na Ukrainę, do Polski trafił ponad 2 miliony 230 tysięcy uchodźców
"Der Spiegel" donosi, że niektórzy z nich są jednak traktowani gorzej: "część afrykańskich studentów z Ukrainy trafiła w Polsce do ośrodków zamkniętych".
"Der Spiegiel", wraz z dziennikarzami Radio France, "The Independent", Lighthouse Reports oraz Mediapart starał się sprawdzić, jak traktowani są zagraniczni studenci, którzy w poszukiwaniu bezpieczeństwa opuścili Ukrainę. Niemiecki tygodnik swoje obserwacje skupił na Polsce, a ustaleniami podzielił się w artykule zatytułowanym "Uchodźcy drugiej kategorii".
Niemieckie media: "Afrykańscy studenci zamknięci w ośrodkach zamkniętych są zrozpaczeni"
"Tysiące afrykańskich studentów uciekają z Ukrainy do Polski. W przeciwieństwie do Ukraińców nie są przyjmowani z otwartymi ramionami. Z naszych ustaleń wynika, że niektórzy z nich są umieszczani przez polską Straż Graniczną w ośrodkach zamkniętych" – można przeczytać w materiale "Der Siegel".
Dziennikarze powołali się na słowa jednego z pracowników takiego strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców w podwarszawskiej Lesznowoli. Miał on stwierdzić, iż w placówce znajduje się "20 cudzoziemców, którzy uciekli z Ukrainy, w tym zagraniczni studenci".
Niemiecki dziennik podkreślił, że "młodzi ludzie tam zamknięci mają bardzo utrudniony kontakt ze światem zewnętrznym i są zrozpaczeni". Wskazał, iż jeden ze studentów z Nigerii "uskarżał się w wiadomościach do rodziny, że sytuacja w ośrodku 'jest bardzo zła', a niektórzy z ludzi 'zwariowali'". Gazeta dodała, że kilkoro studentów mówiło, iż kazano im podpisać dokumenty, choć nie wiedzieli, co jest na nich napisane.
"Der Spiegel" pisał też o Kameruńczyku, który przed wybuchem wojny studiował na uczelni rolniczej w Białej Cerkwi w Ukrainie. Po pięciu dniach od początku inwazji Rosji, uciekł do Polski, a tam "czekał go koszmar".
"Nie chciał być skierowany do służby wojskowej, dlatego tuż przed granicą uciekł ukraińskim funkcjonariuszom. Gdy przeskakiwał przez mur, zranił się o drut kolczasty. Następnie poszedł do polskich strażników granicznych i pokazał im swój paszport" – relacjonował brat uchodźcy, który potem stracił z nim kontakt
"Der Spiegel" o "uchodźcach drugiej kategorii" w Polsce
Z ustaleń "Der Spiegel" wynika, że 2 marca Kameruńczyk zgodnie z wyrokiem sądu został skierowany do ośrodkach strzeżonego dla cudzoziemców, gdzie ma przebywać co najmniej do końca kwietnia.
Niemieccy dziennikarze wskazali, że "Polska Straż Graniczna przekazała parlamentarzystom w piśmie, że od początku wojny na wschodzie, w polskich ośrodkach zamkniętych zostało umieszczonych 52 uchodźców z Ukrainy, którzy pochodzą z innych krajów".
"W piśmie stwierdzono, że 'jest to konieczne na czas postępowania azylowego, ponieważ dzięki temu, zanim zostanie podjęta decyzja, co do tego, jaki ci ludzie otrzymają status, będą oni pod kontrolą'. Co ważne, wiele z tych osób nie chce jednak zostawać w Polsce" – napisano dalej.
Jak zaznacza "Der Spiegel", przepisy wprowadzone w obecnej sytuacji przez Unię Europejską, umożliwiają państwom członkowskim, w tym w Polsce, decydowanie o tym, czy uchodźcy z Ukrainy, którzy mają obywatelstwa innych krajów, otrzymają taką samą ochronę jak Ukraińcy.
"Takie zapisy sprawiają, że uchodźcy z Ukrainy mogą być segregowani na dwie klasy. W Polsce takie dwuklasowe społeczeństwo już istnieje" – ocenił niemiecki tygodnik.
Jednocześnie zaznaczył, że prosił o komentarz w tej sprawie zarówno polską Straż Graniczną, jak i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, ale nie otrzymał odpowiedzi. Dodał jednak, że sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich.