Kilkadziesiąt Ukrainek, które uciekły przed wojną do Suwałk, posprzątało dwa największe parki w mieście. Dzielnie pomagały im ich dzieci. W ten sposób uchodźcy chcieli podziękować za schronienie i pomoc, jaką otrzymali.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od początku wojny w Ukrainie granicę z Polską przekroczyło 2,35 mln uchodźców.
Ukrainki i ich dzieci znalazły schronienie w wielu polskich miastach.
W podziękowaniu za opiekę kilkadziesiąt uchodźczyń posprzątało dwa największe parki w Suwałkach.
Od A do Z była to inicjatywa Ukrainek, które schronienie przed rosyjską agresją znalazły w Suwałkach. W ostatnią sobotę kilkadziesiąt kobiet chwyciło w ręce grabie, by posprzątać dwa największe parki w mieście.
Ukrainki zorganizowały w Suwałkach sobotnik
– W akcji wzięło udział 40 Ukrainek – mówi w rozmowie z naTemat Kamil Sznel, naczelnik Wydziału Obsługi Prezydenta, Komunikacji Społecznej i Promocji Urzędu Miejskiego w Suwałkach.
Sznel podkreśla, że była to oddolna inicjatywa uchodźczyń. – Od niedawna w naszym mieście istnieje Związek Ukraińców. Powstał dlatego, że zanim jeszcze wybuchła wojna w Ukrainiepracowało u nas wielu z nich. Według naszych szacunków było u nas nawet około 2000 zarobkowych imigrantów z tego kraju – tłumaczy urzędnik.
Związek zaangażował się w także w pomoc w związku z kryzysem migracyjnym w Suwałkach. A pewnego dnia – jak dodaje – Sznel, do urzędu zadzwoniła jego przewodnicząca i poinformowała, że Ukrainki chcą w jakiś sposób odwdzięczyć się miastu i jego mieszkańcom za pomoc i ciepłe przyjęcie.
Uchodźczynie wpadły na pomysł posprzątania miejskich parków. Padło na dwa największe miejsca do wypoczynku i rekreacji: Park Konstytucji 3 Maja oraz bulwary nad Czarną Hańczą między ulicami Wojska Polskiego i Noniewicza, których po zimie nie zdążyli jeszcze posprzątać pracownicy Zarządu Dróg i Zieleni. Drogowcy przekazali sprzęt, a te w sobotnie przedpołudnie Ukrainki wraz ze swoimi dziećmi ruszyły do akcji.
Dodajmy też, że ta akcja miała swoją nazwę: sobotnik. – Sobotnik w Ukrainie to jest coś takiego jak u nas czyn społeczny. To coroczna tradycja wiosenna, w trakcie której Ukraińcy spotykają się w swoich miejscowościach, by posprzątać parki, skwery i zieleńce – wyjaśnia nam Kamil Sznel.
Nie boją się Przesmyku Suwalskiego
Po tym, jak Władimir Putin napadł na Ukrainę, w Suwałkach powstały tzw. miejsca masowego zakwaterowania dla uchodźców. Na tę chwilę przebywa w nich ponad 300 Ukrainek i ich dzieci. Sytuacja zmienia się praktycznie każdego dnia, ponieważ część Ukrainek znajduje pracę i wynajmuje mieszkania na terenie miasta.
– Do tej pory wydaliśmy Ukraińcom blisko 550 numerów PESEL. Z naszych szacunków wynika natomiast, że w mieście przebywa na tę chwilę około 1000 uchodźców – precyzuje Kamil Sznel.
Czy Ukrainki nie obawiają się, że Suwałki leżą w newralgicznym miejscu, czyli w rejonie Przesmyku Suwalskiego, a także stosunkowo blisko obwodu kaliningradzkiego i Białorusi?
– My również swego czasu dziwiliśmy się, że uchodźcy z Ukrainy wybierają miejsca blisko Przesmyku Suwalskiego. Jednak to chyba efekt tzw. poczty pantoflowej. Jak mówiłem, jeszcze przed wojną pracowało u nas wielu Ukraińców, dobrą pracę wykonuje też Związek Ukraińców. A poza tym tutaj nikt nie myśli o tym, że może stać się coś niedobrego – stwierdza Kamil Sznel.