"Powrót" to nowy serial w CANAL+ online
"Powrót" to nowy serial w CANAL+ online Jarosław Sosiński/CANAL+

Powrotu nie ma? Oj, w tym przypadku jest i to z przytupem. Obejrzałam pierwsze odcinki serialu o zmartwychwstaniu (mogłoby się zdawać) najnudniejszego człowieka na świecie.

REKLAMA
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
  • "Powrót" to nowy serial CANAL +, który trafi do widzów już 15 kwietnia (Wielki Piątek). Serial można oglądać w CANAL+ online lub na antenie CANAL+ Premium.
  • Produkcja w reżyserii Adriana Panka to opowieść o Janku, który umiera na zawał, a następnie zmartwychwstaje i stwierdza, że jego śmierć właściwie nikogo nie poruszyła.
  • W główną rolę serialu "Powrót" wciela się Bartłomiej Topa. Na ekranie zobaczymy też Wojciecha Mecwaldowskiego, Magdalenę Walach i Marię Dębską.
  • Piątkowe popołudnie. Jan (świetny Bartłomiej Topa) żegna się ze współpracowniczką. Ona wychodzi. On zakłada marynarkę. Myśli o tym, co będzie robił w weekend – pewnie jak zwykle nic ekscytującego. Jeżeli wyobrazimy sobie nudne życie, to życie Jana Starosteckiego jest sto razy nudniejsze. Zdaje się, że mężczyzna całkowicie zrezygnował z radości i przyjemności, rozrywek, pasji i atrakcji. Nie ma hobby. Ma żonę, córkę, pracę i jednego przyjaciela Konstantego (Wojciech Mecwaldowski). Powszechnie uważany jest za nudziarza.
    A potem nagle umiera. W to piątkowe popołudnie. Dostaje zawału ze stresu. Pada na podłogę. Był człowiek, nie ma człowieka. Pogrzeb jest natomiast o tyle smutny, że niemal nikt na niego nie przychodzi, a łzy smutku można policzyć na palcach obu dłoni. Sytuację próbuje ratować Konstanty – chyba jedyna osoba wśród zgromadzonych, która Janka naprawdę lubiła – i opowiada o pasjach i aktywnościach nieboszczyka. Konstrukcja serialu sygnalizuje jednak, że o szczegółach na temat głównego bohatera dowiemy się później.
    logo
    CANAL+
    Zdaje się, że śmierć Jana to spełnienie dosyć uniwersalnych i ogólnoludzkich lęków: że nikt po nas nie zapłacze, że nikt nie zatęskni, że nikt nie westchnie, jak to ciężko jest bez nas. Że inni będą po prostu żyć dalej. Nasze rzeczy zostaną wystawione na śmietnik, a później dołączy do nich pamięć o nas.
    Nie wiadomo dlaczego Jan dostaje drugą szansę. I wraca. Dosłownie zmartwychwstaje. Wychodzi z grobu, nie wie, co się dzieje i jak długo "był martwy". Naturalnie: biega, krzyczy i wpada w euforie. Żyje. Chyba pierwszy raz w swojej historii.
    Jego śmierć była jednak początkiem narodzin: jego i jak się okazuje jego żony (Magdalena Walach), która dusiła się w małżeństwie, ale nie potrafiła odejść lub zawalczyć o zmianę. Kobieta właściwie z ulgą przyjmuje odejście małżonka, wstyd jej przed samą sobą, że zamiast pogrążyć się w żałobie i płaczu ma ochotę szaleć, wychodzić do klubów, uprawiać seks, rozpoczynać prywatną rewolucję.
    Serial w reżyserii Adriana Panka jest tak skonstruowany, że narracja biegnie dwoma torami: jeden to perspektywa zmartwychwstałego Jana, który patrzy na świat, dla którego nadal jest martwy, a jednocześnie próbuje stworzyć alternatywną rzeczywistość, w której jest nową energią; druga to perspektywa jego rodziny, która żyje dalej, bez niego.
    Nie jest to jednak głęboko filozoficzna, przegadana i przeintelektualizowana opowieść o abstrakcji życia i śmierci. W istocie to bardzo ludzki, kameralny, mocno obyczajowy i wręcz zwyczajny serial o człowieku. Wielką zmianę w myśleniu Jana powoduje własna śmierć, a następnie niewytłumaczalny powrót funkcji życiowych. Jednak nie to jest głównym tematem produkcji, a właśnie proces zmiany.
    logo
    CANAL+
    Jan dostaje jedyną w swoim rodzaju okazję na spojrzenie z dystansu na decyzje i to, jak ukierunkował swoje życie. Musiał umrzeć, żeby zrozumieć, że jest nudny i nielubiany. Że żyje, żeby żyć. Że tapla się w swoim nieszczęściu, że nieszczęśliwi są ludzie wokół niego. Brzmi może banalnie, jednak Krzysztof Rak (scenariusz) dostarcza widzom dosyć wielowymiarowej opowieści, w której nie brakuje poczucia humoru i naprawdę absurdalnie zabawnych scen (w końcu to czarna komedia).
    Mam wrażenie, że jako widzowie trochę potrzebowaliśmy takiej produkcji – takiej, która oswaja śmierć, trochę nam ją przybliża, ale też obśmiewa. I to właśnie teraz, w czasach, gdy przychodzi pora na obalanie kulturowych tabu i szukanie nowych form dialogu, teraz gdy śmierć otacza nas jak nigdy dotąd, a my nic nie możemy z tym zrobić. Podczas spotkania wokół serialu, który premierę w CANAL + będzie miał 15 kwietnia (Wielki Piątek) prowadząca Karolina Korwin-Piotrowska próbowała podpytać twórców o kontekst produkcji, wszak pierwsze odcinki widzowie obejrzą w Wielkanoc.
    Oczywiście konotacje z najważniejszym dla katolików wydarzeniem są nieuniknione, warto jednak podkreślić, że serial nie wyśmiewa, nie ma wydźwięku stricte religijnego i właściwie nie skupia się na zmartwychwstaniu, które według mnie, zostało wykorzystane przede wszystkim w warstwie metaforycznej.
    Bo zmartwychwstanie przechodzą wszyscy bohaterowie serialu – jakby w wyznaczonym terminie stanęli na linii i wystartowali w konkursie na proces przemiany. Śmierć Jana otwiera oczy jego żonie, która nagle konfrontuje się z bolesną prawdą, że to nie mąż ją blokował, a ona sama; przemianę przechodzą również Konstanty i Malwina (Maria Dębska), którzy dojrzewając indywidualnie, zapominają, że są parą i właśnie przegapiają moment dojrzewania swojej relacji.
    logo
    "Powrót" to zatem świetna propozycja na wiosnę. Serial rozbawia i rozluźnia, zostawia jednak z jakąś głębszą myślą. Że może pora coś zmienić? Skonfrontować się ze swoimi decyzjami? Robić, zamiast narzekać? Czy też jestem takim życiowym Jankiem i może wcale nie jest mi z tym dobrze? Może oszukuję siebie, bo tak jest mi wygodniej?
    "Powrót" igra z wizją "innego życia", "życia innych", które zawsze wydaje nam się lepsze i ciekawsze. Jan dostaje możliwość zaczęcia (prawie) od początku, powrotu do tego, co utracił. Pytanie, co zrobi z tą szansą i czy faktycznie jest ona tak atrakcyjna, jak się wydaje.

    Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl

    Czytaj także: