Racewicz zareagowała na słowa Kaczyńskiego. "Ma pan odwagę powiedzieć to w oczy mojemu synowi?"
redakcja naTemat
03 kwietnia 2022, 14:23·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 kwietnia 2022, 14:23
Joanna Racewicz wdowa po kapitanie Pawle Janeczku, który zginął w katastrofie smoleńskiej, nie pozostała obojętna na słowa Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS w jednym z ostatnich wywiadów znowu powrócił do teorii o zamachu. Przyznał, że jest pewien, iż katastrofa smoleńska nie była zwykłym wypadkiem.
Jarosław Kaczyński w ostatnim wywiadzie oznajmił bez wszelkich wątpliwości, że tragedia, która wydarzyła się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, była zamachem.
Joanna Racewicz, wdowa po Pawle Janeczku opowiedziała mu wymownym wpisem.
12 lat po tragedii
10 kwietnia minie 12 lat od katastrofy smoleńskiej. W ostatnim czasie Jarosław Kaczyński, brat zmarłego w katastrofie prezydenta RP w wywiadach przekonuje, że katastrofa w Smoleńsku była wynikiem zamachu.
Prezes PiS w odpowiedzi na pytanie o to, czy Polska podejmie w tej sprawie działania prawne na forum międzynarodowym, odpowiedział, że "sytuacja do tego dojrzewa". Do wypowiedzi Kaczyńskiego odniosła się Joanna Racewicz, dziennikarka, która w katastrofie smoleńskiej straciła męża, Pawła Janeczka.
Czytaj także:
Racewicz do Kaczyńskiego: Naprawdę "nie mamy wątpliwości, że to był zamach"?
Joanna Racewicz, obecnie prezenterka Polsat News, zamieściła na Instagramie zdjęcie sprzed 12 lat, na którym stoi przy trumnie swojego męża z kilkuletnim synem na rękach. Jak pisze, nikt nie pytał, czy może zrobić zdjęcie. Rodzinny ofiar smoleńskich były wówczas na świeczniku, nie mogły w spokoju przeżyć żałoby po bliskich.
Joanna Racewicz stwierdziła, że słowa Jarosława Kaczyńskiego dotyczące zamachu i zapowiedzi ponownego rozpoczęcia śledztwa, sprawią, że rany zostaną ponownie otwarte.
Dalej zaapelowała bezpośrednio do Kaczyńskiego i wezwała go do odpowiedzialności za wypowiedziane słowa.
"Naprawdę 'nie mamy wątpliwości, że to był zamach'? Ma pan odwagę, panie prezesie, powiedzieć to w oczy mojemu synowi? Wyryć adnotację na grobie jego taty? Taką - jak to nazwać - polityczną erratę? Dwanaście lat później paliwo z lotniczych baków jest dawno przeterminowane i zwietrzałe. Polityczne najwyraźniej wciąż nie" - ubolewa Racewicz.
Racewicz: "Każdy ma prawo do swojego bólu"
W dalszej części wpisu Racewicz przywołała inną katastrofę lotniczą, zestrzelenie holenderskiego samolotu Malaysia Airlines. Podkreśliła, że Holandię stać było na wytoczenie procesu Rosji.
Racewicz przyznała, że każdy ma prawo dociekać prawdy. Nie powinno to jednak zakłócać spokoju osobom, które chcą w ciszy i prywatności przeżywać żałobę.
"I jeszcze jedno - nie można całe życie powtarzać: 'wiem, ale jeszcze nie powiem'.
Tak samo, jak nie można dla żartu wołać: 'pali się'. Bo - jak kiedyś naprawdę będzie płonąć - nikt nie przyjdzie z pomocą" – zakończyła wpis.
Joanna Racewicz poznała męża w 2002 roku na pokładzie rządowego samolotu. Paweł Janeczek był porucznikiem Biura Ochrony Rządu, początkowo nie był na liście delegacji do Katynia, jednak wziął zastępstwo za kolegę z pracy. Zginął w wieku 37 lat, osierocił dwuletniego syna, Igora.
"To zdjęcie ma dwanaście lat. Bez dwudziestu dni. Nikt mnie nie pytał, czy może je zrobić. I czy wolno je opublikować. Najgorsza chwila w życiu odarta z intymności. Pierwsza i nie ostatnia. I znów się zaczyna. Upiorny, kwietniowy dance macabre. Jeszcze raz wychodzą z szaf upiory. Na powrót przetoczą się przez groby, trumny i domy tych, co zostali".
Joanna Racewicz
fragment wpisu na Instagramie
"Każdy ma prawo do swojego bólu. Nie rozstrzygam, czyj większy. Czy bardziej boli strata męża, ojca, syna, brata, żony, mamy, córki, siostry, czy bratowej. Każdy jednak powinien mieć szansę, żeby znaleźć spokój. A w tej historii nie ma ani spokoju, ani ciszy, ani prywatności. Prawdy też nie. Walec puszczony w ruch dla chwilowego zysku znów przejedzie przez życie. Bez pytania, czy mu wolno."