logo
Audi Q4 e-tron Sportback to udane i "tanie" auto. Fot. naTemat.pl
Reklama.

Zarówno pierwszy e-tron, ja i e-tron GT (ten drugi to praktycznie Porsche Taycan), były pokazem możliwości marki i grupy Volkswagen w ogóle. Auta doskonałe, rozpalające wyobraźnię i… jednak niszowe. Rynku tym zawojować się nie da. Za drogo.

Czytaj także:

Dlatego na rynek trafił też Q4 e-tron. "Normalny" w cenniku startuje od 198 400 zł, a wersja Sportback, którą widzicie na zdjęciach, od 209 700 zł. W czasach, kiedy średnia cena transakcyjna auta w Polsce to już grubo ponad sto tysięcy złotych, nie jest to więc oferta dla wybrańców.

Tylko ta "niska" cena nie wzięła się znikąd. Q4 e-tron Sportback to samochód, który nie jest pokazem możliwości producenta z Ingolstadt. To samochód złożony z klocków zalegających w magazynie grupy VW. Pewnie wielu z was wie, że Skoda Octavia, Seat Leon czy Volkswagen Golf to w gruncie rzeczy te same auta (z grubsza) co Audi A3.

logo
Fot. naTemat.pl

Ta sama historia dotyczy Q4. Czy zwykły, czy Sportback, to w sumie Volkswagen ID.4 (lub nadchodzący ID.5, odpowiednik Sportbacka) czy Skoda Enyaq (lub odpowiednio Enyaq Coupé).

Wszystkie powstają na tej samej platformie MEB (na której elektryki będzie też budować Ford), co z grubsza wygląda tak samo. Ot – dołóż po silniku elektrycznym na oś, na środku płyty podłogowej zamontuj akumulatory. Gotowe.

logo
Fot. naTemat.pl

I tu zaczyna się problem. Bo Q4 e-tron jest naprawdę dobrym autem, ale… czy lepszym od bratniej konkurencji z bardziej "zwyczajnymi" znaczkami? Nie mam do tego przekonania – przejście w elektromobilność wywraca rynek motoryzacji do góry nogami, a choćby wspomniany Enyaq na tle Q4 sprawia wrażenie dużo bardziej futurystycznego auta. Serio. Ale tu właśnie pojawia się pierwsza duża zaleta Q4 e-trona.

To normalne auto

Tak, przez lata wielu z nas przywykło, że jeśli auto jest elektryczne, to musi być jakieś. Ale to bardzo jakieś. Futurystyczne lub wręcz udziwnione. Wystarczy zresztą przypomnieć kamery zamiast bocznych lusterek w oryginalnym e-tronie. Futurystyczne, ograniczające zużycie energii i… niewygodne rozwiązanie.

logo
Fot. naTemat.pl

Q4 e-tron Sportback jest natomiast swojski. Z zewnątrz wygląda jak ładne, ale jednak zwyczajne Audi – chociaż pewnie reflektory LED ze zmienną sygnaturą świetlną (można sobie wybrać swoją i chwalić się sąsiadom) to ciekawy dodatek.

Po wejściu do środka też jest swojsko. Ot – te same ekrany, które znasz ze spalinowych modeli. Żadnych szaleństw. Zaskakuje może tylko kierownica z "płaskim" emblematem Audi. Wszystko jest ładne, dobrze wykonane, ale… zwyczajne. Niezwyczajna jest za to przestrzeń – ale to typowa "przypadłość" aut elektrycznych. Dość powiedzieć, że w środku jest tyle miejsca, co w o 40 centymetrów dłuższym Audi… Q7.

logo
Fot. naTemat.pl

Jak to jeździ?

Z grubsza… tak jak Enyaq czy ID.4. To brutalne, ale taka prawda. Jednocześnie to żadna wada. Q4 e-tron Sportback, który widzicie na zdjęciach, to wersja "40". Oznacza to samochód z mocą 204 KM i napędem na tył.

Przy tej masie (ponad dwie tony) to niby żaden szał, ale to elektryk. Moment obrotowy jest duży i dostępny zawsze, więc auto rusza do 100 km/h w przyzwoite 8,5 sekundy. Do tego chętnie przyspiesza, żywiołowo reaguje na gaz – słowem wyprzedzanie w tym samochodzie to bułka z masłem.

Czytaj także:

Q4 e-tron Sportback jest też bardzo pewne w prowadzeniu – ale to zasługa wspomnianej platformy MEB. Ogniwa są tu umieszczone nisko w podłodze, więc środek ciężkości jest blisko asfaltu.

Pozostaje jeszcze kwestia zasięgu. Pojemność baterii to 77,6 kWh, co jak zwykle w przypadku aut elektrycznych znaczy w sumie wszystko i nic, ponieważ zużycie energii zależy nie tylko od prędkości, z jaką się poruszamy, oraz stylu jazdy, ale też choćby temperatury za oknem.

logo
Fot. naTemat.pl

Zasięg deklarowany przed producenta według normy WLTP oczywiście od razu wkładamy między bajki. Teoretycznie w ruchu miejskim jesteśmy w stanie przejechać Q4 e-tronem jakieś 400 kilometrów. I to rzeczywiście jest możliwe, bo zużycie energii w ruchu miejskim łatwo utrzymać poniżej 20 kWh na 100 kilometrów.

Gorzej robi się n autostradzie. To już około 24-25 kWh, czyli na autostradzie Q4 e-tron przejedzie raptem 300 kilometrów, a zimą pewnie bliżej dwustu. W połączeniu z ciągle kulejącą infrastrukturą w Polsce na razie jest to więc kolejne auto z potencjałem.

logo
Fot. naTemat.pl

Audi Q4 e-tron Sportback oczywiście obsługuje standard szybkiego ładowania, ale… nie jest to tak szybkie ładowanie, jak choćby w przypadku e-trona GT, który dzięki 800-woltowej instalacji można ładować z mocą nawet 270 kW (czyli prawie nigdzie w Polsce). Q4 e-tron Sportback w topowej wersji 50 quattro przyjmie 125 kW. Realnie według Audi 80 proc. baterii uzyskamy w 38 minut.

Akumulator po ośmiu latach (160 tyś. km zakładanego przebiegu) ma mieć jeszcze 70 proc. swojej oryginalnej wydajności. Ale to raczej rynkowy standard.

logo
Fot. naTemat.pl

To warto?

Pewnie, jeśli koniecznie chcesz Audi. Q4 e-tron Sportback to po prostu fajne auto, w którym czujesz się, jak w spalinowym SUV-ie. Wszystkie guziki są na swoich miejscach, brak tu udziwnień.

Warto też z powodu ceny. Tak jak już mówiłem, elektromobilność wywraca wszystko do góry nogami. Skoda Enyaq iV zaczyna swój cennik od 189 300 zł – nie mówimy tu o wersji Coupé, czyli w odpowiedniku Audi Sportbacku, bo takowa nie ma jeszcze polskiej ceny.

logo
Fot. naTemat.pl

Q4 e-tron to co najmniej 198 400 zł, jak wspomniałem na początku testu, więc realnie niewiele więcej, jeśli mówimy o odpowiedniku – Sportback jest trochę droższy, bo startuje od 209 700 zł.

Zaglądamy do Volkswagena. Cennik ID.4 (czyli normalnego Q4) startuje od 203 190 zł, a ID.5 (odpowiednik Sportbacka) od 215 890 zł. Czyli propozycja Volkswagena w tym segmencie bazowo jest droższa (!) od Audi.

Oczywiście wyposażenie podstawowe oraz ceny dodatków to inna historia, ale… pewien etap już minął. Ani Q4 e-tron Sportback nie jest jakiś droższy od swoich "ubogich krewnych", ani też ci krewni nie są specjalnie ubodzy.

Wybór jest więc trudniejszy niż kiedykolwiek.