Charles Leclerc z Ferrari zwycięzcą kwalifikacji przed Grand Prix Australii w Formule 1. 24-latek imponuje formą na początku sezonu, podobnie jak legendarny włoski zespół. Broniąc tytułu Max Verstappen (Red Bull Racing) był trzeci, a Lewis Hamilton (Mercedes) dopiero szósty. Wypadek zaliczył Fernando Alonso.
Po dwóch latach przerwy do kalendarza Formuły 1powróciła rywalizacja w Grand Prix Australii. Wszystko za sprawą pandemii COVID-19, przez co australijscy kibice moto spragnieni ścigania nalepszych kierowców na świecie, musieli się sporo naczekać na możliwość oglądania na żywo swoich ulubieńców.
Organizatorzy w porównaniu do poprzednio rozgrywanych GP Australii zdecydowali się na zmieniony układ toru Albert Park. To wprowadziło dużo świeżości do rywalizacji, bo nie dość, że minęły dwa lata od ostatniej wizyty F1 na Antypodach, to dodatkowo kierowcy musieli się zmierzyć z innymi realiami w stosunku do "starego układu" na torze.
Fruwające koło, wypadek Alonso
Podczas sobotnich kwalifikacji nie brakowało emocji. Dwukrotnie podczas zmagań oglądaliśmy czerwoną flagę, symbolizującą niespodziewane kolizje na trasie. Do kuriozalnej sytuacji doszło już podczas pierwszej części kwalifikacji. O pechu mogą mówić kierowcy Astona Martina. W piątek swoje problemy miał doświadczony Sebastian Vettel. Za to w sobotę do kolegi z zespołu (odpadł w Q1) dołączył Lance Stroll. Kanadyjczyk rozbił swój bolid zaliczając zderzenie ze... swoim rodakiem. Stroll wykonał dziwny manewr, najpierw mijając Nicholasa Latifiego, po czym zwolnił tuż przed nosem rywala, powodując kolizję. Kierowca Williamsa był wściekły na rodaka, pomstując do radia na niezrozumiałe zachowanie Strolla.
To nie był jednak jedyny incydent sobotniego poranka polskiego czasu na torze Albert Park. Swoje przygody przeżył bowiem doświadczony Fernando Alonso. Hiszpański kierowca w ostatniej części kwalifikacji jechał z bardzo dobrym tempem i wydawało się, że może osiągnąć naprawdę solidny wynik. Niestety dla dwukrotnego mistrza świata niespodziewanie doszło do awarii hydrauliki w jego bolidzie. Zamiast solidnego czasu kierowcy Alpine skończyło się (na szczęście) tylko na strachu i wypadnięciu z trasy Alonso.
Długo prym w kwalifikacjach wiedli kierowcy Red Bulla. Na czele trzymał się bardzo szybki Sergio Perez, a kroku próbował dotrzymać mu aktualny mistrz świata, Max Verstappen. Ostatecznie obu ograł w ostatniej części kwalifikacji Charles Leclerc. 24-latek z Ferrari pojechał świetne kilka kółek, który pokonał holenderskiego obrońcę tytułu aż o 0,286 s.
O pechu może mówić drugi z kierowców Ferrari, Carlos Sainz. Syn dwukrotnego rajdowego mistrza świata był na najlepszej drodze do zaliczenia świetnego wyniku. Ze względu na wypadek Alonso nie zdołał jednak dojechać do mety przed pojawieniem się czerwonej flagi. Tym samym Hiszpan stracił szansę na - kto wie - może nawet dołączenie do Leclerca i dublet włoskiego teamu na czele kwalifikacji. Sainz ostatecznie zakończył Q3 na dziewiątym miejscu.
Dla Ferrari zwycięstwo Leclerca w kwalifikacjach jest pierwszym pole position dla swojego kierowcy po 15 latach przerwy podczas Grand Prix Australii. Zapowiada się kolejna ciekawa rywalizacja na torze pomiędzy kierowcami z czerwonych bolidów oraz teamem Red Bulla.
Początek GP Australii w niedzielę o 7:00 polskiego czasu. Transmisję przeprowadzi Eleven Sports na swoim pierwszym kanale.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.