Im bliżej końca sezonu, tym więcej ważą decyzje podejmowane przez sędziów w PKO Ekstraklasie. W weekend nie brakowało kontrowersji zwłaszcza w meczu dwóch pretendentów do zdobycia tytułu mistrzowskiego. Zarówno w Szczecinie jak i Poznaniu po zagraniach piłki ręką w polu karnym gwizdki jednak milczały.
W 28 kolejce PKO Ekstraklasy z dnia na dzień pojawia się coraz więcej dyskusji związanych z sytuacjami o wysoką stawkę. Nie licząc obecnego weekendu, do zakończenia sezonu pozostało sześć serii gier. W walkę o mistrzostwo Polski zamieszane są trzy drużyny: Pogoń Szczecin, Raków Częstochowaoraz Lech Poznań. W spotkaniach dwóch tych zespołów doszło do spornych sytuacji, w których sędziowie podejmowali decyzje na niekorzyść teamów walczących o końcowy triumf na krajowym podwórku.
Pogoń straciła szansę na remis
W piątek pierwszą kontrowersją była sytuacja w rywalizacji w Szczecinie, gdzie Pogoń ostatecznie sensacyjnie przegrała (1:2) z Wisłą Płock. Gospodarze mieli jednak pretensje do sędziego Piotra Lasyka z Bytomia o niepodyktowanie rzutu karnego. Jak pokazały powtórki, obrońca Wisły Dusan Lagator zatrzymał ręką strzał pomocnika Pogoni, Konstandinosa Triandafilopulosa. Uderzenie zostało oddane z bliskiej odległości, ale kontakt futbolówki z piłką był wyjątkowo długi, co wywołało sporo wątpliwości.
Przy okazji kontrowersji w Szczecinie należy również pamiętać, że sytuacja była o tyle ważna, że miała miejsce w doliczonym czasie drugiej połowy, przy niekorzystnym wyniku dla Pogoni. W przypadku ew. podyktowania jedenastki szczecinianie mogli zdobyć punkt, który w ostatecznym rozrachunku może mieć istotne znaczenie w walce o tytuł mistrzowski.
Lech mógł wygrać z Legią
W sobotę w klasyku polskiej ligi Lech mierzył się na stadionie przy ulicy Bułgarskiej z Legią Warszawa. Ostatecznie hitowo zapowiadające się starcie nieco rozczarowało swoim poziomiem sportowym, a drużyny solidarnie podzieliły się punktami (1:1).
Sporo kontrowersji wzbudziła jednak ostatnia akcja meczu. Gospodarze z Poznania przycisnęli na tyle mocno, że sędzia Damian Sylwestrzak był zmuszony wyrzucić z boiska w doliczonym czasie gry Ihora Charatina. Ukraiński pomocnik chwilę wcześniej brutalnie sfaulował Adriela Ba Louę tuż przed polem karnym. Arbiter początkowo ukarał piłkarza żółtym kartonikiem, ale zmienił zdanie po weryfikacji VAR.
Lech wyczuł szansę na zwycięstwo nad mistrzami Polski i po nieskuteczny rzucie wolnym (słupek po strzale Niki Kwekweskiriego) raz jeszcze wpadł w pole karne Legii. Joel Pereira strzelił na bramkę, a piłka w gąszczu zawodników wyraźnie trafiła w rękę Lindsay'a Rose'a. Gwizdek arbitra jednak i tym razem milczał, a wynik spotkania nie uległ już zmianie.
Poznaniacy mieli spore pretensje do sędziego Sylwestrzaka po spotkaniu. Brak jedenastki mógł Lechowi nawet zabrać komplet punktów, bo najprawdopodobniej po rzucie karnym Legia nie zdołałaby nawet wznowić gry od środka boiska. Arbiter z Wrocławia podobno otrzymał jednak sygnalizację od sędziów VAR, że w przypadku zagrania Rose'a przepisy nie zostały złamane.
Jako ostatni z trójki walczących o tytuł na boisku pojawi się w niedzielę Raków Częstochowa. Drużyna prowadzona przez trenera Marka Papszuna zmierzy się na swoim stadionie ze Śląskiem Wrocław (g. 17:30). Czy i w tym przypadku nie obejdzie się bez kontrowersji?
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.