Poważne konsekwencje mogą spotkać reżysera Grzegorza Brauna, który publicznie mówił o rozstrzelaniu dziennikarzy "Gazety Wyborczej" i TVN-u. Za nawoływanie do popełnienia przestępstwa może trafić do więzienia na trzy lata. Prawnicy zgodnie twierdzą, że trudno oceniać słowa o rozstrzelaniu tuzina dziennikarzy jako żart.
Wypowiedzią reżysera Grzegorza Brauna zajęła się Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ, gdyż to na jej terenie miało miejsce kontrowersyjne przemówienie. – Postępowanie prowadzone jest w kierunku wzywania do popełnienia przestępstwa. Czynności prowadzimy w kierunku artykułu 255 paragraf 2 kodeksu karnego – mówił na antenie TVN24 Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie
Na filmie znany reżyser wypowiedział słowa, które wywołały burzę, nie tylko w środowisku dziennikarskim.
Karnista prof. Piotr Kruszyński mówi nam, że sprawa nie jest prosta. Pomimo, że spotkanie zostało udokumentowane na filmie, nie musi być on wystarczającym dowodem przesądzającym o złamaniu prawa przez reżysera. – Jeśli słowa te wynikały z konwencji, były odebrane jako żart, to można dyskutować, czy było to nawoływanie do popełnienia przestępstwa. Wydaje mi się jednak, że było to powiedziane na serio – uważa Profesor Kruszyński.
Wszystko będzie zatem zależało od tego, jak śledczy ocenią atmosferę, która panowała podczas spotkania. Film umieszczony w internecie nie jest bowiem wystarczającym dowodem, aby stwierdzić o wzywaniu do popełnienia przestępstwa. – Jeśli ja zacznę panu grozić publicznie, to nie mogę się później tego wyprzeć i powiedzieć, że to był żart. To zależy od anturażu. Jeśli ktoś powiedział te słowa bez zastanowienia, było to po prostu głupie – ocenia Kruszyński.
O tym, czy doszło do popełnienia przestępstwa mogą zadecydować osoby, które były wówczas zgromadzone na sali. – Trzeba by przesłuchać organizatorów i zgromadzonych na sali. Będą musieli wypowiedzieć się, jak oni odebrali słowa reżysera, czy według nich zachęcał do zabijania dziennikarzy – podsumowuje karnista.
Nawoływanie do zabójstwa nie może być żartem
Jednak, według niektórych prawników atmosfera spotkania nie ma w tym przypadku dużego znaczenia. – Nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś w formie żartu mówi o rozstrzelaniu tuzina dziennikarzy – uważa dr. mecenas Łukasz Chojniak. Według prawnika, nie klimat spotkania będzie rozstrzygający, a intencje Grzegorza Brauna. – Wydaje mi się, że nawet jeśli nawoływanie do popełnienia przestępstwa odbyło się w formie żartu, to nie zwalnia to z odpowiedzialności – uważa Chojniak.
Na decyzję prokuratury będą miały wpływ również wcześniejsze wypowiedzi reżysera. Mogą one wskazać prokuraturze, iż nie było to zdarzenie jednostkowe, a pewna tendencja. – Jeśli okaże się, że to nie był pojedynczy incydent, a pewien przemyślany pogląd, oceniający z pewnością wezmą to pod uwagę – twierdzi mecenas.
Łukasz Chojniak podkreśla, że debata w państwie demokratycznym nie powinna być przedmiotem postępowania prokuratorskiego. Musi jednak mieścić się ona w granicach pewnych norm, które są przyjęte przez społeczeństwo. – Jeśli nawołujemy do popełnienia czynów zabronionych, gdy debata jest przepełniona mową nienawiści, to trudno przejść obok tego obojętnie. To właśnie bagatelizowanie tego typu zachować sprawia, że o manifestujących na warszawskiej Agrykoli mówimy "niesforna młodzież" – wskazuje prawnik.
Według mecenasa Łukasza Chojniaka, prokuratura słusznie zajęła się sprawą Grzegorza Brauna. Gdybyśmy nie zareagowali na słowa reżysera, pozostałoby tylko czekać, aż ktoś na poważnie potraktuje jego słowa. – To publiczne nawoływanie do popełnienia zbrodni. Moim zdaniem pod tym właśnie kątem powinno być rozpatrywane – uważa Chojniak.
Prawnik nie chce przesądzać, jak zakończy się postępowanie. Niezależnie od finału sprawy, jest ona potrzebna choćby z tego względu, aby nie było w Polsce przyzwolenia na bezkarność. – Sąd, do którego trafi trafi ta sprawa, musi zważyć, gdzie kończą się poglądy, a zaczynają treści stanowiące przestępstwo. Jeśli Grzegorz Braun zostanie uniewinniony, może czuć się po wszystkim wzmocniony, a nawet męczennikiem – podsumowuje dr. mecenas Łukasz Chojniak.
Czytaj także: Kuba Wojewódzki: "Polak Polakowi Żydem, najczęściej pod obrazkiem Najświętszej Panienki"
To jest kolejny przesąd polskiej inteligencji, pacyfizm. Wiara w to, że tu można cokolwiek załatwić, jak nie zostaną wyprawieni na tamten świat w sposób nagły, drastyczny i nieprzyjemny. No powiedzmy, wziąłbym tak z tuzin redaktorów "Gazety Wyborczej", ze dwa tuziny pracowników drugiej gwiazdy śmierci, centralnej dzisiaj, TVN-u, nie wspominam oczywiście o etatowych zdrajcach i sprzedawczykach, którzy zawsze nimi byli (...)., no jeżeli się tego nie rozstrzela, co dziesiątego, to znaczy, że hulaj dusza piekła nie ma
art. 255 § 2.
Kto publicznie nawołuje do popełnienia zbrodni, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
CZYTAJ WIĘCEJ
Dr. Łukasz Chojniak
Prawnik
Dostrzegam tu przynajmniej nawoływanie do popełnienia zbrodni.