
Poważne konsekwencje mogą spotkać reżysera Grzegorza Brauna, który publicznie mówił o rozstrzelaniu dziennikarzy "Gazety Wyborczej" i TVN-u. Za nawoływanie do popełnienia przestępstwa może trafić do więzienia na trzy lata. Prawnicy zgodnie twierdzą, że trudno oceniać słowa o rozstrzelaniu tuzina dziennikarzy jako żart.
To jest kolejny przesąd polskiej inteligencji, pacyfizm. Wiara w to, że tu można cokolwiek załatwić, jak nie zostaną wyprawieni na tamten świat w sposób nagły, drastyczny i nieprzyjemny. No powiedzmy, wziąłbym tak z tuzin redaktorów "Gazety Wyborczej", ze dwa tuziny pracowników drugiej gwiazdy śmierci, centralnej dzisiaj, TVN-u, nie wspominam oczywiście o etatowych zdrajcach i sprzedawczykach, którzy zawsze nimi byli (...)., no jeżeli się tego nie rozstrzela, co dziesiątego, to znaczy, że hulaj dusza piekła nie ma
Karnista prof. Piotr Kruszyński mówi nam, że sprawa nie jest prosta. Pomimo, że spotkanie zostało udokumentowane na filmie, nie musi być on wystarczającym dowodem przesądzającym o złamaniu prawa przez reżysera. – Jeśli słowa te wynikały z konwencji, były odebrane jako żart, to można dyskutować, czy było to nawoływanie do popełnienia przestępstwa. Wydaje mi się jednak, że było to powiedziane na serio – uważa Profesor Kruszyński.
Kto publicznie nawołuje do popełnienia zbrodni, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. CZYTAJ WIĘCEJ
Dostrzegam tu przynajmniej nawoływanie do popełnienia zbrodni.
Czytaj także: Kuba Wojewódzki: "Polak Polakowi Żydem, najczęściej pod obrazkiem Najświętszej Panienki"

