Martyna Wojciechowska w najnowszym wywiadzie wróciła wspomnieniami do przykrego wydarzenia sprzed lat. Podróżniczka uczestniczyła w poważnym wypadku samochodowym, w którym zginął jej przyjaciel. Opowiedziała, jak to zmieniło jej życie.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Martyna Wojciechowska o dramatycznych historiach swoich bohaterek
Martyna Wojciechowska udzieliła ostatnio wywiadu dla "Wysokich Obcasów". Dziennikarka poruszyła w nim też wątek wojny w Ukrainie.
"Przez te ostatnie 13 lat, bo tyle istnieje program, relacjonowałam dramatyczne historie, które działy się gdzieś w świecie, wierząc, że my tego nie doświadczymy. Myliłam się" – dodała ze smutkiem prowadząca format "Kobieta na krańcu świata".
W dalszej części rozmowy zwróciła uwagę na to, że nie tylko tragiczne doświadczenia pozostawiają w człowieku ślad i traumę, z którą musi się zmagać. Także sytuacje, gdy cudem uniknęło się śmierci, zmieniają na zawsze.
Wojciechowska o wypadku, w którym zginął jej przyjaciel, a ona uszła z życiem
Podróżniczka zdobyła się na osobiste wyznanie. Cofnęła się pamięcią do tragicznego zdarzenia ze swojego życia, które miało miejsce 18 lat temu. Tamtego dnia wraz z ekipą operatorów wracała z Islandii. Pogoda jednak pogarszała się z minuty na minutę. W pewnym momencie auto, którym jechali wpadło w poślizg i uderzyło w betonowy słup.
Niestety, wypadek zakończył się śmiertelnie dla przyjaciela Wojciechowskiej, z którym kręciła program.– Ja przeżyłam, choć przez kilka miesięcy nie było wiadomo, czy będę chodzić, bo miałam złamany kręgosłup – wyznała.
– I nagle znajdujesz się w takiej sytuacji, gdy z jednej strony czujesz się ocalona, a z drugiej rozumiesz, że to wielka i trudna do udźwignięcia odpowiedzialność. Zastanawiasz się, dlaczego los zdecydował, że to ty przeżyłaś – mówiła w rozmowie z Agnieszką Urazińską.
Wojciechowska przez długi czas zmagała się z poczuciem winy, że ona przeżyła, a jej znajomy, który miał żonę i trójkę dzieci, nie dostał tej szansy. Z czasem jednak zrozumiała, że los podarował jej wielki prezent i musi go dobrze wykorzystać.
– Rafał miał wspaniałą rodzinę – żonę, trójkę dzieci. Widziałam to tak, że jego życie było bardziej pełne i wartościowe niż moje wówczas. Ale to ja ocalałam. Postanowiłam wtedy, że przeżyję nie jedno życie, tylko dwa. Pewnie nie byłoby programu 'Kobieta na krańcu świata' ani fundacji UNAWEZA, gdybym nie zdecydowała wtedy, że muszę wypełnić swoje życie dodatkową wartością, żeby nadać mu sens – przyznała.
Prezenterka zdradziła, że to co robi, nie traktuje jako pracę, a wypełnienie misji. Motywuje ją też to, że historie, które przekazuje niosą często pomoc innym. Sama także wiele razy czerpała siłę od swoich bohaterek.
– Wielką nadzieję daje mi to, że spotkałam bardzo wiele kobiet, które podniosły się po najtrudniejszych doświadczeniach, traumach. Także dzięki wsparciu innych kobiet. Potrafiły przekuć trudne doświadczenia w siłę – podkreśliła gwiazda TVN.