Skandalista z Rosji zabrał głos ws. MŚ oraz inwazji. "Mówię to od lat, Polacy nas nienawidzą"
Krzysztof Gaweł
15 kwietnia 2022, 21:43·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 kwietnia 2022, 21:43
Aleksiej Spirydonow niemal od dekady ma na pieńku z Polską i polskimi kibicami. Ostatnio jest nieco dalej, bo w jego kraju odcięto dostęp do social mediów, ale Rosjanin postanowił zaatakować nasz kraj w telewizji. "Mówię to od lat, Polacy nas nienawidzą" – przyznał zawodnik w rozmowie z rodzimymi dziennikarzami. Haniebne słowa skierował do nas w związku z odebraniem Rosji MŚ. Nie omieszkał też wspomnieć o "operacji specjalnej" w Ukrainie, jak nakazuje propaganda Kremla.
Skandalista Aleksiej Spirydonow w dzisiejszej Rosji idealnie pasuje do roli eksperta w relacjach polsko-rosyjskich. Wszak od 2014 roku atakuje nasz kraj i naszych fanów raz za razem. To w trakcie MŚ "ostrzelał" naszych kibiców na trybunach, to znów obrażał i przeklinał, nie tylko na boisku, ale także w internecie. Przez chwilę wydawało się, że sobie odpuści, bo grał w Zenicie Kazań z Wilfredo Leonemi ten nie pozwalał mu obrażać ojczyzny. Ale to już przeszłość, znów obraża i nazywa nas "pszekami".
"Spirik" wystąpił w Match.tv w roli eksperta od naszego kraju, a poproszono go, by skomentował decyzję o przyznaniu tegorocznych MŚ Polsce i Słowenii. Turniej odebrano Rosji po inwazji na Ukrainę, a Sborną wyrzucono z rywalizacji. W jej miejsce zagra Ukraina, która zapracowała solidnie na boisku na ten przywilej. Co na to były reprezentant Rosji, którego przez laty wyrzucono z kadry za problemy z alkoholem?
"Od 2014 roku mówię, że Polacy nas nienawidzą i nikt mnie nie słuchał. Ale teraz wszyscy zaczynają rozumieć. Polska wielokrotnie gościła duże turnieje, mają infrastrukturę, więc dostali mistrzostwa świata. Nie zdziwiłem się tą decyzją" – powiedział dziennikarzom "Spirik". Szczególnie mogą jednak bulwersować słowa, które nie są skierowane do nas, ale przeciwUkrainie. "Polacy swoim jęczeniem po rozpoczęciu operacji specjalnej wybłagali te mistrzostwa" – dodał skandalista.
Oczywiście wpisał się w ten sposób w haniebną narrację Kremla, która inwazję na Ukrainę, bestialstwo rosyjskiej armii i mordowanie cywilów nazywa wciąż "operacją specjalną". Cóż, Rosjanie mówią specyficznym językiem, nawet zatopienie swojego okrętu wojennego "Moskwa" nazwali awarią, bo nie potrafią się przyznać do porażki na froncie. Postawa siatkarza, który przez lata grał w drużynie z pochodzącymi z UkrainyTarasem Chtiejem czy Dmitrijem Muserskim, to po prostu hańba.
Ale nie nowość w rosyjskiej siatkówce czy sporcie w ogóle. Niedawno legendarny trener Władimir Alekno nie skorzystał z okazji, by milczeć i przyznał, że zachód nie rozumie Rosji i się jej boi. Cytował też słowa Władimira Putina, który pytał retorycznie: "Po co nam świat bez Rosji?". Cóż, wszyscy zapewne przekonają się, że taki świat jest możliwy, także w siatkówce. Latem zagramy w finałach MŚ, a Rosjanie zobaczą je w domach. O ile w ogóle zobaczą...